Szanghaj, Mariany, Guam, Yap i Tajwan, czyli 19700 mil i 12 lotów
Chyba nie było jeszcze relacji z tych miejsc, więc postanowiłem napisać. Nie będzie to relacja LIVE, bo nie miałem czasu klepać na miejscu.
Pomimo, że to pół świata to podróż przy odpowiednim planowaniu i pewnych zasobach milowo-punktowych może wyjść bardzo tanio. Już w styczniu widząc promocję Qatara kupiliśmy bilety do Szanghaju po 1200 zł od osoby. Wiedzieliśmy, że w Chinach nie chcemy zostać, więc szukaliśmy gdzie tu polecieć dalej. Najkorzystniej wychodziło wykorzystać mile United na Pacyfik, który liczy tam loty jak wewnątrz kontynentu. Dodatkowo można wziąć stopover. Zdecydowaliśmy się więc kupić bilety na Mariany Północne, Guam, Yap i Tajwan. Niestety 2 miesiące po kupnie, EVA Air odwołała loty z Guam na Tajwan i nie mieliśmy jak się tam dostać. Kombinowałem sporo, ale w końcu zmusiłem United by nas puścili przez Manilę, mimo, że to inny region.
Doloty mieliśmy więc ogarnięte za czapkę gruszek. Czas był zatem na znalezienie noclegów i samochodów. W Szanghaju będziemy 3 dni i wykorzystujemy punkty w Holiday Inn, hotel jest pod samym dworcem kolejowym. Potem lecimy na Mariany. Tutaj pierwsze 2 noclegi płatne (85$), potem wynajmujemy na dzień samochód, a następne dwa noclegi w Hyatt za punkty. Standardowa cena za pokój tam to 350$, więc całkiem sporo... W Guam będziemy od rana do wieczora i wynajmujemy samochód na cały dzień. Następnie lecimy na Yap, gdzie samolot lata tylko 2x w tygodniu i poczujemy się trochę jak miejscowi śpiąc w malutkim hoteliku rodzinnym. Tajwan to znowu Holiday Inn Express za punkty, a także wynajęcie samochodu, by zobaczyć jak najwięcej północnego Tajwanu. Ostatni nocleg w parku narodowym Taroko.
Dla tych co nie wiedzą, gdzie te wyspy leżą jest mapka:
http://www.piotrwasil.com/grafika/re...cyfik/mapa.jpg
Ruszamy 15 września.
Lot do Szanghaju przez Doha był naprawdę długi, wydawał się prawie jak dwa long haule, w końcu to 5.5 i 8.5 godziny. Samoloty prawie pełne, ale nasza strategia z rezerwowaniem czwórki środkowej pod koniec samolotu popłaciła się, bo jedno miejsce w środku mieliśmy wolne, więc dzieciak mógł się rozłożyć. Po wylądowaniu długo kołowaliśmy, potem rozładowywali Beinga 773 z ponad 300 pasażerami na pokładzie do autobusu. Następnie na szczęście nie było dużej kolejki na wizę tranzytową, a do zwykłej była ogromna. Potem autobus nr 5 i w sumie dopiero 3h po przyziemieniu dojechaliśmy do hotelu.
http://www.piotrwasil.com/grafika/re...pacyfik/01.jpg
http://www.piotrwasil.com/grafika/re...pacyfik/02.jpg
http://www.piotrwasil.com/grafika/re...pacyfik/03.jpg
Nasz Holiday Inn jest całkiem ok. Jedyny zgrzyt to zamówiona dostawka, która została potwierdzona, a na miejscu okazało się, że dostawek w ogóle nie mają. Na szczęście pojedyncze łóżka były dość szerokie, więc na jednym się z żoną zmieściliśmy ;-). Wieczorem jeszcze wyskakujemy obok coś zjeść i padamy ze zmęczenia, dzięki któremu przesypiamy jet-laga.
Drugiego dnia ruszyliśmy do Hangzhou. Bezsensownie zostawiłem paszporty w hotelu więc musiałem się wracać, bo biletu kolejowego inaczej nie można kupić. Przez to uciekł nam pociąg z głównej stacji i musieliśmy jechać do wielkiej stacji przy starym lotnisku. Szybki pociąg do Hangzhou kosztował aż 74 juany i dojechaliśmy do godzinę. Jedzie szybko:
http://www.piotrwasil.com/grafika/re...pacyfik/04.jpg
Tam jeszcze przesiadka w metro, potem jedzenie i dopiero przed 15 zaczęliśmy zwiedzanie West Lake. Najpierw wzięliśmy łódkę do wysepki po środku, gdzie jest ciekawa architektura i sztuczne jeziorka. Następnie dopływamy na zachodni brzeg i łapiemy autobus do Lingyin Temple. O dziwo, żadna taksówka nie chciała się zatrzymać, ale miałem wydrukowaną nazwę po chińsku i udało się autobusem. Najpierw płaci się za wstęp na teren parku, gdzie są wykute w skale posągi Buddy. Wszystko to w jaskiniach i na wzgórzu. Ładnie. Następnie trzeba dopłacić za samo wejście do świątyni, razem już 75 juanów od osoby. Sama świątynia jest super, są posągi Buddy oraz wojownicy ich broniący. Jest dużo ludzi, którzy się modlą, kłaniają i palą kadzidełka. Ogólnie super klimat.
Idziemy jeszcze na wzgórze po schodkach mając nadzieję, na ładne widoki, ale niestety na same górze jest wszystko zarośnięte i nic nie widać. Wracamy do autobusu. Chcieliśmy wziąć taksówkę do Leifeng Temple, ale wszyscy chcą nas oszukać proponując 150 juanów i nie chcąc włączać licznika. Jedziemy więc autobusem nr 7 z powrotem do metra i postanawiamy wracać na dworzec kolejowy. Okazało się to dobrą decyzją z tego powodu, że były jedynie bilety powrotne ne pociąg o 22:10, więc musieliśmy 3h czekać...
Pociąg na szczęście jechał szybko (do 300 kph) i w 45 minut byliśmy na miejscu. Na dworcu przeraziliśmy się kolejkami do taksówek po kilkaset osób, ale jeszcze zobaczyliśmy, że ludzie idą do metra. Kupuję więc szybko bilety i cudem łapiemy ostatnie metro. Na People Square już nie było się w co przesiąść i okazją za 40 juanów dojeżdżamy do hotelu. Jest 23:55.
Trochę zdjęć z Hangzhou:
http://www.piotrwasil.com/chiny/71.jpg
http://www.piotrwasil.com/chiny/72.jpg
http://www.piotrwasil.com/chiny/73.jpg
http://www.piotrwasil.com/chiny/74.jpg
http://www.piotrwasil.com/chiny/75.jpg
http://www.piotrwasil.com/chiny/76.jpg
http://www.piotrwasil.com/chiny/77.jpg
http://www.piotrwasil.com/chiny/78.jpg
http://www.piotrwasil.com/chiny/79.jpg
http://www.piotrwasil.com/chiny/80.jpg
http://www.piotrwasil.com/chiny/81.jpg
http://www.piotrwasil.com/chiny/82.jpg
http://www.piotrwasil.com/chiny/83.jpg
http://www.piotrwasil.com/chiny/84.jpg
http://www.piotrwasil.com/chiny/85.jpg
A tak wygląda dworzec w Hangzhou - tysiące ludzi.
http://www.piotrwasil.com/chiny/86.jpg