Co do panny młodej, to tylko kwestia makijazu.
Sent from my LG-H815 using Tapatalk
Może trzeba być zagubioną owcą, za którą pójdzie pasterz dobry, zostawiając przy tym całe stado samopas ?
Betlejem
Czopan zaproponował nam wyjazd do Betlejem. Tak, tego Betlejem o którym Hiszpan w swojej relacji pisał z pewną trwogą. Obawialiśmy się więc wjazdu naszymi autami z wypożyczalni (brak ubezpieczenia w Autonomii Palestyńskiej), Czopan zapakował nas (6 osób) do swojego auta, a reszta poszła na Via Dolorosa
Mur przyjaźni izrealsko-palestyńskiej
Po drodze widzimy grafitti Banksy'ego
W Autonomii żyje około 2,5 mln ludzi, którzy praktycznie nie mogą wjeżdżać do Izraela. Auta mają inne tablice (zielona czcionka, widoczna np powyżej), takim autem do Izraela się nie wjedzie. Dowód tego, że jesteśmy w Betlejem
Koło Bazyliki Narodzenia Pańskiego jest "polski" sklep, zresztą takich sklepów pod polską banderą jest kilka w Betlejem, choć trzeba przyznać, że sprzedają nieco inny asortyment
Widok na Bazylikę (oczywiście z dachu nieodległego budynku) w której jest ponoć grota w której urodził się Jezus (drewniana szopka to polski wynalazek)
Nieopodal jakiś zespół palestyński zbawia przechodniów (mam filmik, postaram się zamieścić niebawem)
A teraz zagadka: co jest widoczne na zdjęciu poniżej?
W Palestynie mieszka liczna społeczność chrześcijańska (Czopan zna %% - mnie się zapomniało). Część trudni się produkcją wyrobów z drewna oliwnego, jak np ten pan poniżej. Niekoniecznie są to dewocjonalia, my kupiliśmy łopatki do sałat, deskę do serów, czyli wsparliśmy naszą kasiurą braci w wierze
A ten pan za jednym razem produkuje 7 figurek
Pora jechać coś zjeść. A dokładniej jedziemy na "ingres" nowego konsula honorowego Rzeczypospolitej Polskiej w Betlejem. Po drodze widać że przyjaźń murem stoi
Wstępujemy do lokalnego sklepu (można łatwo poznać które są prowadzone przez Chrześcijan, a które przez Muzułmanów - w tych drugich piwo jest tylko bezalkoholowe), znajdujemy tam polskie produkty
W tym hotelu odbędzie się gala związana z nowym konsulem
Przed hotelem para młoda robi sobie zdjęcia, ale taką młodą żonę mieć to trzeba być naprawdę zakochanym
Przemawia przedstawicielka (czyli jakby pani ambasador) RP na Autonomię
A teraz gwóźdź programu :
Nie zauważyliśmy żadnych oznak niebezpieczeństwa czy niechęci wobec nas. Czopan mówi, że tradycyjne rzucanie kamieniami (o którym pisał @Hiszpan2007) ma miejsce w każdy piątek i to taka świecka tradycja. Poza tym jest bezpiecznie, przyjaźnie i ... chyba taniej niż w Izrealu
stay tuned
Co do panny młodej, to tylko kwestia makijazu.
Sent from my LG-H815 using Tapatalk
Ja pierdzielę, te polskie sklepy to mistrzostwo świata. Wita Was Roni z Rodzina hahahha Zrobiłeś mi dzień!
Guziki z tego wycinali?
Ale co masz do niej? Nie uśmiecha się i dlatego zołzowato wyszła, ale jakaś taka ostatnia nie jest. Nie każda kobieta może wyglądać jak Twoja koleżanka (mmm... rozmarzyłem się )
Ogólnie co powiesz o Żydówkach? Maja famę bycia pięknymi i chyba się z tym zgodzę, fajna uroda. Ale na moje kaprawe oko Iranki bija je na głowę - tylko z kolei mają ciut zryte berety. Byłem w Shiraz na randce to wiem o czym mówię
Relacja super!
Pozdrawiam
STYRO
LOS SUAVES - już nie pójdę na taki koncert ...
W Autonomii, a właściwie na Zachodnim Brzegu Jordanu, chrześcijanie różnych wyznań stanowią ok. 2,5 % ludności. W Betlejem jakieś 40 lat temu stanowili ok. 80% mieszkańców. Obecnie - ok. 20%. W Strefie Gazy jest ok. 500 chrześcijan na 1 600 000 muzułmanów.
Link do posta @Hiszpana2007: Izrael na weekend z Wizzairem
Bingo - szybko zgadłeś. Nagroda??? Hmm, różańców nie przywieźliśmy, ale co powiesz na mały batonik lokalnej chałwy?
Byłem z żoną (obecną), to nie mogłem się rozglądać, za wyjątkiem tego co mi kazał Ojciec Dyrektor (żołnierka). Więc się nie wypowiem tym razem
A skąd wiesz jak wygląda moja koleżanka? Ciii, obecna żona też tutaj zagląda
Pozdrawiam
STYRO
LOS SUAVES - już nie pójdę na taki koncert ...
Przede wszystkim są to niewielkie i bardzo lokalne wydarzenia. Kilkunastu/parudziesięciu młodych chłopaków obrzuca kamieniami betonowy mur, a izraelscy żołnierze ostrzeliwują ich gazem łzawiącym. Dwie ulice dalej toczy się zwyczajne życie. Polskie burdy po meczach to prawdziwe wojny w porównaniu z tym, co widział Hiszpan. Naprawdę nie ma się czego bać. Zresztą hotel, gdzie byliśmy na przyjęciu, jest przy jednaj z ulic, na której Hiszpan widział zamieszki.
Mówię czasem nieco przekornie, że najlepszy czas na zwiedzanie Izraela i Palestyny to moment, kiedy gdzieś w okolicy jest wojna - np. w Libanie czy w Gazie. Wtedy turyści znikają i można spokojnie i bez tłoku zwiedzać. A nad tym, żeby Ci na głowę coś nie spadło, czuwa Żelazna Kopuła i Proca Dawida.
Dziękuję
Pozdrawiam
STYRO
LOS SUAVES - już nie pójdę na taki koncert ...
Czopan, dzięki za wyjaśnienia w sumie po dwóch latach Oczywiście jak się siedzi w środku takiej awantury kompletnie nieprzygotowany to trochę trudno uznawać to za coś normalnego i spokojnego. Może rzeczywiście nie było to takie straszne jak opisywałem barwnie w swojej relacji ale trochę dreszczyku to przyniosło. W sumie nikomu nie życzę zwłaszcza, że w mediach takie wydarzenia nie są relacjonowane pod hasłem - "a tam paru młodych porzucało sobie kamyczkami". Za to po powrocie do Polski okropnie mi się dostało od rodziny mojej żony która to oczywiście nakręciła się sytuacją i moją niezamierzoną beletrystyką w relacji...
Mam nadzieję, że przyjedziemy do Izraela z całą rodziną wkrótce (Ejlat w planie) podobnie jak KubaB i wtedy pozwolę się do Ciebie odezwać jak będziemy w okolicach Jerozolimy.
Kończąc wątek palestyński (choć nie całkiem kończąc, bo jeszcze o nim napiszę na koniec tego odcinka) Hiszpanowi trafił się podkolorowany amerykański film akcji, a nam kino familijne, albo Szklana pułapka versus Domek na prerii
Masada i Morze Martwe
Kolejnego dnia (niedziela) wybraliśmy się do Masady i nad Morze Martwe. Wybraliśmy dojazd drogą nr 1 a potem nr 90 (można też dojechać autostradą nr 6, ale ona jest płatna, a wypożyczalnia dodatkowo dokłada chyba 200% service fee, ponadto jedynka jest bardziej malownicza). Najpierw z poziomu morza (Tel Aviv) trzeba się było wspiąć na wysokość 800 m n.p.m. (Jerozolima), co dla naszych taczek (Toyota yaris z automatem i silniczkiem z motopompy było poważnym wyzwaniem), potem zjeżdża się prawie 1200 metrów w dół aby osiągnąć prawie -400 metrów. Droga w dół wygląda mniej więcej tak:
Na poziomie 0 jest parking z takimi widokami:
Przy drodze są głębokościowskazy
Coraz bliżej morza
No i w końcu jest. Morze Martwe i depresja w jakiej moja obecna żona jeszcze nie była
Po drugiej stronie widać Jordanię
Dojeżdżamy do Masady. Przyciąga nas niezwykła historia tego miejsca, a także widoki, które roztaczają się z góry.
Masada powstała przed narodzinami Chrystusa. Wybudowano twierdzę na doskonałym pod względem obronności płaskowyżu o stromych zboczach. Jednak jej krwawa historia rozpoczęła się w 73 roku n.e. Wtedy to wojska rzymskie w liczebności 5 tysięcy żołnierzy i 9 tysięcy niewolników pod dowództwem Flawiusza Silwa rozpoczęły szturm na twierdzę, która stanowiła schronienie dla Zelotów (ugrupowanie polityczno religijne z Palestyny).
Obrona Masady trwała długo. Rzymianie zdołali usypać groblę z piasku i kamieni, po której mogli rozpocząć szturm twierdzy. Dowódca Zelotów Eleazar Ben Jair widząc beznadziejność sytuacji w której się znaleźli postanowił niedopuścić do wzięcia swoich ludzi w niewolę. Podobno Zeloci wierzyli, że poddanie się najeźdźcy i trafienie do niewoli oznacza sprzeniewierzenie się jedynemu Bogu.
Dowódca wymyślił i przekonał swoich ludzi do szaleńczego i okrutnego pomysłu – popełnienie zbiorowego samobójstwa. Oddajmy głos Eleazarowi:„Since we long ago resolved never to be servants to the Romans, nor to any other than to God Himself, Who alone is the true and just Lord of mankind, the time is now come that obliges us to make that resolution true in practice …We were the very first that revolted, and we are the last to fight against them; and I cannot but esteem it as a favor that God has granted us, that it is still in our power to die bravely, and in a state of freedom.” / Josephus Flavius – The Jewish War/
Plan był prosty. Każdy mężczyzna miał zabić całą swoją rodzinę. Następnie, gdy w twierdzy zostali tylko mężczyźni, wylosowali spośród siebie 10 przedstawicieli, którzy zabili pozostałych. Kolejne losowanie wyłoniło jednego, który zabił pozostałych dziewięciu, aby na końcu popełnić samobójstwo. W międzyczasie cała twierdza została podpalona przez Zelotów za wyjątkiem pełnych spichlerzy. Miało to na celu pokazanie Rzymianom, że samobójstwo było świadomym czynem niezwiązanym z brakami żywności. Pisma podają, że w ten sposób 960 osób zakończyło swój żywot, a cudem przeżyły dwie kobiety i pięcioro dzieci, które skutecznie schowały się w zakamarkach twierdzy. Dzięki nim możemy przeczytać historię spisaną przez Flaviusa
(za http://www.lkedzierski.com/izrael/masada-krwawa-twierdza-w-izraelu/ )
Na szczyt można się wspiąć ścieżką (około godzina "spaceru"), albo wjechać kolejką linową. Z uwagi na ograniczony czas i temperaturę (jest 31 stopni, a w PL w tym czasie szaleje orkan i temperatura nie przekracza 5 st C ) wybieramy kolejkę linową (jedzie się 3 minuty)
Część zabudowań jest nieźle zachowana (najlepiej Pałac zachodni), część to kupa kamieni. Jak wyglądała część zachodnia i pałac północny (poniżej) widać na odlanym modelu. Co ciekawe gdy się schodzi do ruin pałacu północnego jest w nim wyraźnie chłodniej niż kilkadziesiąt metrów wyżej
Na dole widać pozostałości po obozie Rzymian (kwadratowe obszary z murami z kamieni)
Widoczna jest grobla usypana przez Rzymian, na której ustawiono machinę oblężniczą
Jeszcze rzut oka na morze
Koniec zwiedzania, pora jechać poleniuchowac nad morzem. Jeszcze księżycowy widoczek z okolic parkingu przy dolnej stacji kolejki
Po kilkunastu km dojeżdżamy do Ein Boqeq, gdzie będzie czas na plażowanie
Woda jest niesamowicie zasolona i "gęsta". Nawet jak się wkłada rękę, to się czuje opór, ręka chce wyskoczyć na powierzchnię. Pływać na brzuchu raczej się nie da, można leżeć i czytać gazetę (niestety gazety nie miałem). Aaa, Elza pytała czy z tyłu nie szczypało: no więc nie szczypało ani z tyłu, ani z przodu (zdrowy jestem )
Młody też zadowolony. A te osoby na drugim planie wcale nie stoją na dnie, po prostu nie da się głębiej zanużyć, one są zawieszone w tej zasolonej wodzie
Ponieważ jesteśmy umówieni z Czopanem w Jerozolimie aby oddać Bogu do boskie, a cesarzowi co cesarkie, to pora wracać. Jeszcze fotka jadłodajni z jedzeniem na najniższym poziomie na świecie, która jest we wspomnianej miejscowości Ein Boqeq
W Jerozolimie pierwszy raz w życiu byłem na prywatnej mszy (odprawionej przez Czopana) i to jeszcze w Ziemi Świętej. Nawet Ewangelia pasowała do naszej sytuacji, bowiem było o oddawaniu na noc płaszcza zabranego w zastaw (wieczory i noce w Jerozolimie są chłodne i bez płaszcza się marznie, o czym mogliśmy się przekonać, na szczęście Czopan niektórych wycieczkowiczów poratował polarami) - haha, Czopan, jednak słuchaliśmy kazania, a przynajmniej czytań . Następnie idziemy coś zjeść. Czopan mówi, że wieczorem ma jeszcze jedno zaplanowane spotkanie, więc zje tylko jednego pieroga
No i kto tu ma mały apetyt ? Ja z moim drugim drugim daniem w samolocie chyba jednak słabo wypadam
Na koniec fotka o tym jak po raz kolejny wspieramy chrześcijańską społeczność w Palestynie. Piwo warzone przez chrześcijan, Czopan opowiedział nam historię jego pochodzenia, może tutaj też się podzieli wiedzą?
stay tuned
Kuba: ostatnie zdjęcia wymiatają... Kolejna destynacja do dopisania do listy nigdy nie odwiedzonych. Ale zawsze mogę to zrzucić na brak godnego przewodnika
Jest na Zachodnim Brzegu Jordanu jedna całkowicie chrześcijańska miejscowość Taybeh (co po arabsku znaczy: dobry, smaczny, wyśmienity). Jest ona utożsamiana z miejscem, gdzie udał się Jezus krótko przed swoją męką (J 11, 54). Po podpisanie porozumień z Oslo w 1993 roku wydawało się, że w końcu zapanuje pokój w Izraelu i Palestynie. Wtedy proboszczowie różnych wyznań chrześcijańskich z Taybeh postanowili poprosić jakąś niemiecką fundację o pomoc materialną dla miasteczka. Praktyczni Niemcy stwierdzili, że zamiast przekazywać na przejedzenie kolejne worki marek, nauczą Palestyńczyków zarabiać na życie. A ponieważ społeczność jest chrześcijańska, to zainwestowali w alkohol Zbudowali browar i nauczyli lokalesów, jak warzyć piwo. A @KubaB może opowiedzieć, jak im to warzenie wychodzi.
Picie piwa Taybeh jest więc niemalże obowiązkiem dla wszystkich, którzy chcą wspierać obecność chrześcijan w Ziemi Świętej
Warto wspomnieć, że nie ma żadnego archeologicznego potwierdzenia tego zbiorowego samobójstwa (znaleziono wielokrotnie mniej szkieletów, dosłownie kilka), a w przysiędze wojskowej IDF padają słowa "Masada nigdy więcej nie zostanie zdobyta", przysięgi odbywają się też w samej Masadzie. Widoczne na jednym zdjęciu czarne linie wymalowane na murach oznaczają granicę między oryginalnymi murami, a zrekonstruowanymi. Jakby ktoś się wybierał to polecam ruszenie w nocy, wejście ścieżką na szczyt i podziwianie wschodu słońca nad doliną Jordanu. Ludzi też mniej rano .
Ponieważ odlot samolotu PLL LOT do Wrocławia był zaplanowany na wieczór, ostatniego dnia do popołudnia mieliśmy w planach plażowanie nad Morzem Śródziemnym w Starej Jafie. Niestety pogoda nie bardzo sprzyjała, do południa przeważały chmury, nawet pokropił deszcz, ale jednak się wykąpaliśmy, jedynie leżakowania na plaży nie było. Ale Młody jak widać i tak zadowolony
Ponieważ pogoda umiarkowana, więc zamiast plażowania idziemy jeszcze na spacer. W Jafie, o czym już pisałem, jest sporo opuszczonych, ruderalnych budynków, jest też klimatyczne małe stare centrum
W tym starym centrum mają fajne tabliczki z nazwami ulic
Ponieważ mówiono nam, że na lotnisku trzeba być ze 3 godziny przed odlotem kończymy łazikowanie i zbieramy się na lotnisko. Oddajemy auto do wypożyczalni (nie obywa się bez dyskusji, bo chcieli nas więcej obciążyć niż wynikało z vouchera) i busikiem dojeżdżamy do terminala nr 3. W terminalu raczej pustawo
Jedynie przy check-in LOTu zaczynją się gromadzić ludzie, my też musimy niestety zaczekać by nadać walizkę. Oczywiście agent nie był przekonany, że mając bilet bez wykupionego bagażu jako posiadacz FTL mogę go nadać bezpłatnie, ale jednak w końcu po doczytaniu instrukcji w swoim komputerze i konsultacjach z supervizorem dał się przekonać
Podchodzimy do stanowiska immigration, kantorków z obsługą jest mało i do każdego stoi kolejka kilku osób, podchodzę więc do rządka automatów- trzeba tam zeskanować paszport i dać się sfotografować. Cała procedura twa kilkanaście sekund, po tym czasie automat wypluwa niebiesko-różową karteczkę, którą następnie używa się do otwarcia bramki
Przed nami kontrola bezpieczeństwa. Ku zaskoczeniu przebiega ona łatwiej i przyjaźniej niż we Wrocławiu. Nikt nie każe wyjmować kosmetyków, ani tym bardziej przekładać ich do foliowych woreczków, butów, paska nie trzeba zdejmować...
Cała owiana złą legendą straszliwa procedura kontroli na lotnisku w Tel Avivie okazała się łatwiejsza i przyjemniejsza niż we WROcku.
Ponieważ samolot ma być opóźniony jakieś 45 minut mamy więcej czasu by posaloniczyć w ramach karty PP
Jedzenia wprawdzie mało, tzn jest pomidorowa z ryżem i sałata + tarta marchewka i jakieś inne warzywne drobnostki, ale za to mają nawet wino (przeciętne i tylko białe albo czerwone, bez wyboru gatunku) i pyszne oliwki. Pieczywo w wyborze (świeże lub typu styropian), humus w wyborze, twarożek. Napoje bezalkoholowe z gazem i bez. Piwo. I ciasto albo herbatniki. A że samolot spóźniony, to jednak można się napić
W końcu pora iść na gejt. Pakujemy się do SP-LWA i wio do domu. Wykupiłem moim miejsce w emergency exit row (za wyjątkiem Młodego, bo on za młody), ja sobie wziąłem za friko podczas odprawy na LOTowskiej apce (w czasie pobytu w Masadzie), będziemy więc podróżować w miarę komfortowo, a przynajmniej ze sporą ilością miejsca na nogi. Zaraz po starcie mi się usypia i przesypiam serwis wodno-princepolowy. Load factor w Y około 90%, w C 0%. Do Wrocławia dolatujemy około 35 minut po czasie, czyli niby nie ma tragedii, ale trzeba jeszcze odebrać auto z parkingu i dojechać do domu. Jestem w nim o 3-ciej w nocy, kilka godzin snu i jadę do pracy.
Jeszcze warte wspomnienia sa brawa po lądowaniu (jakimś cudem pilot dał radę wylądować ) od grupy pielgrzymkowej + ich przepychanie się do kontroli paszportowej we Wrocławiu.
To już koniec tej krótkiej wycieczki i krótkiego raportu. Dzięki bezpośredniemu połączeniu LOTem Tel Aviv czy szerzej Izrael okazał się całkiem fajną destynacją na city-break. Tanio na miejscu wprawdzie nie jest, ale przez kilka dni się nie zbankrutuje. My mieliśmy szczęście w tym, że po Jerozolimie i Betlejem oprowadzał nas Czopan, a także skorzystaliśmy z jego wiedzy gdzie taniej zjeść, gdzie taniej kupić pamiątki/zakupy. Czopan- bardzo dziękujemy, jesteśmy zobowiązani i zgodnie z ustaleniami do zobaczenia w PL
czytającym dziękuję za odwiedziny i lajki. To motywuje do pisania
Taka refleksja mnie naszła: zazdroszczę ludziom, którzy maja taką przemianę materii jak Kuba. Ja jak bym jadł tyle co on to bym chyba z 300 kg ważył
Relacja git!
Pozdrawiam
STYRO
LOS SUAVES - już nie pójdę na taki koncert ...
Ja tylko w podróży tyle jem, bo zgodnie z moją teorią jedzenie na pokładzie samolotu i w saloniku nie wchodzi do bilansu energetycznego człowieka Ale i tak na każdym wyjeździe pasek się kurczy
Natomiast mam taką refleksję nt nowych połączeń LOTu: dzięki temu, że je sukcesywnie otwierają, to byłem w kilku krajach, do których pewnie prędko bym nie poleciał, a moje dzieciaki i obecna żona też trochę pozwiedzały. Jako ostanie przykłady można podać:
-Kazachstan (ja 2 razy),
-Tokio (ja 4 razy, rodzina raz na wakacje)
-Pekin (już nie jestem w stanie zliczyć, dzieciaki 2 razy, żona ileśtam)
-Korea (żona ze dwa razy, ja bym tak czy siak poleciał, bo służbowo)
Tak więc trzymam kciuki za LOT i nowe połączenia, jeszcze jest tyle do zobaczenia
Zakładki