Ej to nie fair! Nie możesz tego pisać, bo nie wróciłeś z Namibii jeszcze!
Nie mogę za długo usiedzieć w domu, obowiązki wzywają za wielką wodę i to do nowego miejsca dla mnie - do San Diego. Tak się jednak dobrze składa, że tematy służbowe kończą się w piątek i mogę jeszcze zaliczyć fajny weekend "gdzieś w Stanach"
Hmm, nigdy nie byłem w Parku Yellowstone... a to już po drodze do Polski więc super pasuje
Znając mój rozkład służbowy już miesiąc temu kupiłem bilet do Los Angeles w LOT a powrotny z Nowego Jorku, jako miejsca gdzie najłatwiej dolecieć w USA. Całość wyszła całkiem znośnie - 2700pln.
Okazało się, że w Kalifornii spotkam znajomego Polaka, który na hasło "weekend w Yellowstone" uśmiecha się na Messengerze od ucha do ucha i deal stoi. Jedziemy więc na weekend we dwóch - rozłożą się lepiej koszty!
Szukam jak tam dolecieć, opcji jest kilka, tzn. Yellowstone Park obsługuje aż 4 pobliskie lotniska: Bozeman, Cody, West Yellowstone i Jackson Hole. Mamy z kumplem trochę punktów do spalenia w United i bach - za 10k mil plus 5USD opłat (słownie pięć dolców opłat!!!) bierzemy bilety z San Diego do Bozeman z przesiadką w San Francisco. Do Nowego Jorku zawiezie mnie już Delta (najtaniej i najwygodniej) z przesiadką w Minneapolis.
Oto pełny plan lotów:
WAW-LAX: LOT Boeing 787-9
SAN-SFO: United Boeing 737-900
SFO-BZN: United Boeing 737-800
BZN-MSP: Delta Boeing 737-900
MSP-JFK: Delta Airbus 319
JFL-WAW: LOT Boeing 787-9 (będzie mój debiut)
Piszę tę relację z Nowego Jorku, gdzie właśnie dotarłem i czekam na mój pierwszy lot LOTowskim 787-9. Na dodatek LOT przyjął moją licytację o upgrade do Premium Economy (za 810zł) więc będzie trochę bardziej komfortowo, zwłaszcza, że jutro z lotniska jadę od razu na spotkania do pracy.
Dużo się działo przez ten tydzień a najważniejsze, że wyszedł super weekend w Yellowstone, najsłynniejszym parku Stanów Zjednoczonych.
Ale po kolei, na Okęciu jestem w poniedziałek po południu, zdaję bagaż w okienkach biznesowych mając status Silver
[IMG]
Podczas check-in wybieram sobie miejsce 7C i chyba to najlepsze miejsce w economy w Dreamlinerze. Można spokojnie wyciągnąć nogi a przed sobą nie ma toalety. Jako statusowy mogę to miejsce sobie zaklepać w apce LOTu na dzień przed wylotem.
Do Los Angeles zabierze nas LRB:
[IMG]
LF dość słaby w ekonomiku, na oko jakieś 60%, sporo obcojęzycznych pasażerów. Obok mnie siada fajna dziewczyna z Izraela, dla której połączenie przez Warszawę jest sporo tańsze niż lot bezpośredni z Tel-Avivu i twierdzi, że będzie następnym razem też lecieć w ten sposób. To dobry znak dla LOTu.
LOT serwuje dwa ciepłe posiłki na tej trasie a na dodatek alkohole są bezpłatne (tylko wino i piwo ale zawsze to coś!)
Jedzenie naprawdę smaczne i obfite. Rezygnuję od tej relacji z zamieszczania fotek tacek z jedzeniem, bo nawet mi się to przejadło...
Po drodze fantastyczne widoki Grenlandii - sami zobaczcie:
[IMG]
Tylko dla takich widoków też warto latać....
Lądujemy o czasie około 21.00, emigracja to prawie 1,5h , biorę samochód i jadę do hotelu w Los Angeles.
Zaplanowałem podróż do San Diego samochodem następnego dnia, ponieważ pierwsze spotkanie mam dopiero wieczorem. Ale zaraz, to tylko 2 godziny jazdy - muszę coś wymyślić na drogę. Mam! Przejadę się przez mało znany park w Kaliforni: Joshua Tree National Park oraz zahaczę o Palm Springs. Więc do dzieła, do weekendu w Yellowstone jeszcze daleko....
stay tuned
Grenlandia super - rzadko się zdarza, żeby było tak bezchmurnie.
Pozdrawiam
Krzysztof Moczulski
Mam praktycznie cały dzień aby dojechać do San Diego a to raptem 125mil. Tak jak sobie wymyśliłem jadę więc na wschód w kierunku Palm Springs i Parku Narodowego Joshua Tree.
Na początek niedaleko LAX obserwuję podejście chińskiego A380:
[IMG]
Jedna z bram wjazdowych do parku znajduje się w miejscowości Joshua Tree i tam się właśnie kieruję. Wjazd jak do prawie każdego amerykańskiego parku kosztuje 35USD od samochodu ale przy moim wjeździe zastaję zamkniętą budkę. Obok stoi ranger i go pytam, ten wzrusza ramionami, każe mi wjeżdżać i zapłacić przy wyjeździe. Jak wyjeżdżam to budka też jest zamknięta więc nie miałem jak zapłacić
Park mieści się na skraju dwóch pustyń Sonory i Mojave i jest dość wysoko nad poziomem morza. Jest baaardzo gorąco, mam dwie butelki wody i jakieś suche żarcie z 7Eleven. Temperatura w najcieplejszym miejscu przekroczyła 100F.
Większość krajobrazu to po prostu rzadki las drzewek Jozuego - wygląda to tak:
[IMG]
[IMG]
[IMG]
W parku są 4 główne atrakcje do odwiedzenia, pierwsza to szlak do przejścia w Hidden Valey. Trasa na około 45 minut w niezłym upale - skały i różnorodna roślinność pustynna:
[IMG]
[IMG]
[IMG]
[IMG]
[IMG]
[IMG]
Następnie wjeżdża się na duże wzgórze tzw Keys View aby popatrzyć na uskok San Andreas i leżące na jego krawędzi Palm Springs:
[IMG]
[IMG]
Park jest mekką dla wielbicieli wspinaczki skałkowej, jest mnóstwo fajnych formacji skalnych i miejsc gdzie można ją uprawiać
[IMG]
Najsłynniejszą formacją skalną jest Czaszka w okolicach Jumbo Rocks, trzeciej atrakcji parku:
[IMG]
Wszędzie dookoła mniejsze i większe drzewka Jozuego (nazwane tak, bo kojarzyły się pierwszym bobogojnym osadnikom ze wznoszącym ręce do góry prorokiem)
[IMG]
Ostatnia atrakcja to Cholla Cactus Garden - ogród kaktusów
[IMG]
[IMG]
Kaktusy Cholla są dość niebezpieczne, ukłucie jest bolesne i często kawałek igły zostaje w ciele, trzeba interwencji lekarza
[IMG]
No i to z grubsza koniec, cały objaz zajął mi 3,5 godziny. Wyjeżdżam przez słynne miasteczko TwentyNine Palms, gdzie obok jest baza wojskowa i poligon.
Jadę przejechać się po Palm Springs i coś zjeść. Jest niesamowicie gorąco w dolinie. Klimaty Palm Springs jak z filmów, niekończące się wille i palmy:
[IMG]
[IMG]
Ruszam w dalszą drogę do San Diego, jeszcze rzut na przykryte mgłą pobliskie góry:
[IMG]
[IMG]
cdn...
Do weekendu jeszcze parę dni, spędzam ten czas służbowo w San Diego, głównie na wyspie Coronado. Jest piękna pogoda i po południu po prostu biegam wzdłuż plaży lub w Parku Balboa
[IMG]
Na wyspie znajduje się jeden z legendarnych amerykańskich hoteli, zbudowany w stylu wiktoriańskim w XIX wieku Hotel del Coronado. Cały czas używany i odnawiany. Wieje luksusem....
[IMG]
[IMG]
Znajduje się tu też baza US Navy wraz z lotniskiem (i lotniskowcami ). Co chwilę latają nad nami jakieś wojskowe ptaszki na treningi i patrole np. F-18:
[IMG]
W przepięknym miejskim parku Balboa po bieganiu piję naprawdę fajny browar:
[IMG]
Ponieważ Ameryka samochodami stoi, musiałem coś wypożyczyć na ten tydzień aby się przemieszczać. Co tu wypożyczyć w Kalifornii na początku czerwca na ciepłe słoneczne dni? Hmm
[IMG]
Znowu za 290zł za dzień z pełną opcją ubezpieczenia i zwrotem w San Diego (przez wyszukiwarkę Ryanaira). Niestety na lotnisku w Los Angeles gdzie go brałem w Alamo, nie udało się ugrać wersji GT. Manago był nieubłagany i mi nie dał - gdyby były jakieś fajne babki jak ostatnio na Oahu, to pewnie by się udało... Ale i tak się czadowo jeździ
W końcu nadchodzi piątunio i po załatwieniu ostatnich spotkań jadę z kolegą na lokalne lotnisko w San Diego. Wita nas tam model Ryan Spirit of St.Louis, którego oryginał został właśnie zbudowany w San Diego a wystawiany jest w Waszyngtonie.
[IMG]
Lotnisko jest niewielkie i przytulne ale lądują na nim nawet szerokie kadłuby z Europy.
Lecimy do Bozeman w Montanie z przesiadką w San Francisco linią United. Mój kolega ma status United Premier 1K więc nasze bagaże lecą gratis a my dostajemy miejsce przy wyjściu awaryjnym. Pierwszy odcinek operowany jest Boeingiem 737-900.
[IMG]
Na pokładzie napoje soft i nieśmiertelne ciastko United serwowane na każdej krajówce. Ja wybrałem Bloody Mary soft - bardzo dobry drink, kolega ze względu na status ma jedną przekąskę z karty gratis.
[IMG]
W San Francisco mamy raptem godzinkę, starcza to aby nadrobić w knajpce nadwątlone siły dobrym burgerem wraz kolejnym kalifornijskim kraftem - tym razem to strzał w dziesiątkę: wyśmienite Omission Pale Ale - najlepsze które piłem na całym wyjeździe:
Do Bozeman zabiera nas kolejny Benek 737-800. Nigdy nie byłem w Montanie więc jestem ciekawy co zobaczę. Na podejściu ośnieżone góry:
[IMG]
A następnie wlatujemy do przepięknej doliny Gallatin, w której środku leży Bozeman, będącej w czasach pionierskich miejscem popasu lokalnych Indian - Szoszonów. Indianie nazywali ją Doliną Kwiatów. Z góry jest śliczna:
[IMG]
Lądujemy na małym lotnisku, będącym jedną z bram przylotowych do Yellowstone. Dokujemy o dziwo do rękawa:
[IMG]
Pozostaje odebrać samochód z wypożyczalni i ruszyć w kierunku Parku Yellowstone
stay tuned..
Znowu mnie wywiało w świat, więc relacja trochę utknęła ale już nadrabiam zaległości.
Z Bozeman do Yellowstone North Entrance jest około 80mil. Pokonujemy ten dystans w nieco ponad godzinę zwłaszcza, że ruch jest znikomy a na autostradzie wolno jechać 80mil/h !!! To dla mnie nowość jak na USA. Wjazd do parku jest za miejscowością Gardiner, ciągle jeszcze w Montanie ale zaraz za bramką parku zaczyna się Wyoming. Koszt to standardowo 35USD od samochodu ale na szczęście kolega ma jeszcze ważny roczny pass więc znowu mi się upiekło.
[IMG]
Pierwszą atrakcją zaraz z brzegu są wspaniałe tarasy wapienne zwane Mammoth Hot Springs. Każdy kto był w Turcji na wczasach i pojechał do Pamukkale ten od razu rozpozna podobieństwo.
[IMG] [IMG]
Zwiedza się wygodnie na drewnianych pomostach
[IMG]
Jedziemy dalej na południe zrobić kawałek Grand Loop. Krajobrazy zapierają dech w piersiach, jest piękna pogoda i ciepło.
[IMG]
Po drodze mnóstwo atrakcji przyrody, które mamy zaznaczone na mapie i po kolei je odwiedzamy. Ludzi jeszcze jest mało o tej porze roku.
[IMG]
Wszędzie widzimy zwierzęta takie jak sarny i lokalne antylopy albo bizony, których w Yellowstone jest prawie 4800!!!
[IMG]
Zajeżdżamy do pierwszego, dużego pola gejzerów - Norris Geyser Basin. Widziałem już takie pola gejzerów na Islandii ale to co jest w Yellowstone to znacznie przewyższa te co można zobaczyć na wulkanicznej wyspie.
Kolory powalają:
[IMG]
[IMG]
[IMG]
Zwiedzanie oczywiście na drewnianych pomostach
[IMG]
Tu wszystko żyje i co chwila wybucha:
[IMG]
[IMG]
[IMG]
Piękne gotujące się błotko
[IMG]
Przyroda, góry i zwierzęta - oto Yellowstone. Bizonów pełno wszędzie. Właściwie to nie ma miejsca, z którego jakiegoś by nie było widać:
[IMG]
Niekiedy pasą się przy samej drodze lub na niej stoją:
[IMG]
Dojeżdżamy do kolejnej grupy gejzerów Lower, Middle i Upper Geyser Basin:
[IMG]
[IMG]
Znajduje się tu najsłynniejszy gejzer Yellowstone: Grand Prismatic Spring. Niestety nie ma pomostu aby zobaczyć go z góry więc w całej okazałości widać go tylko na tablicy:
[IMG]
A z kładki wygląda tak:
[IMG]
[IMG]
Robi się wieczór, dojeżdżamy do Old Faithful, najsłynniejszego wybuchającego gejzera w Yellowstone. Mamy tu zaplanowany nocleg w Old Faithful Snow Lodge. Tanio nie było ale takie są ceny w parku, na dwóch mamy jeden pokój więc jakoś przeżyjemy.
[IMG]
Jeszcze tylko trzeba spróbować bizona przed snem z lokalnym craftem
W smaku nie powalał, ale byliśmy śmiertelnie głodni po tych wycieczkach po gejzerach. Nazajutrz cały dzień w trasie po parku.
stay tuned...
Zakładki