25) Tym razem przed nami niecałe 4,5 godziny lotu w A320 Wizzaira. Udaje mi się zająć miejsce przy oknie i od razu spoglądam na FR24 na historyczne trasy lotu, które mniej więcej wyglądają tak: wylot z Rumunii, przelot nad Morzem Czarnym, niemal cała Turcja (od zachodniej do wschodniej części), przelot nad terytorium Iraku i Iranu, Kuwejt, Zatoka Perska i lądowanie…
26) Ostatnie chwile nad ziemią Rumunii 😉
27) Zachodnia Turcja, gdzieś tuż za Stambułem
28) Dalej Turcja, ale górzysta część
29) I dalej Turcja…
30) Całkiem wysoko rozbudowana chmura
31) Nadal Turcja, tym razem południowo-wschodnia część, widać solidne góry dookoła
32) Opuszczamy (lub już opuściliśmy) terytorium Turcji – z tych zdjęć fajnie wygląda jak kraj jest mocno zróżnicowany pod względem terenu
33) Gdzieś prawdopodobnie nad Irakiem
Wraz z każdą godziną lotu ubywało zieleni, a coraz bardziej przybywało piasku i zmniejszała się widoczność powietrza, ze względu na wszechobecny pył.
34) Zachód słońca nad Zatoką Perską
Sam lot jest na pewno bardziej rentowny dla Wizzaira niż krótka trasa w stylu POZ-NYO, gdzie mniej osób skorzysta z cateringu. Na pokładzie przez cały lot był spokój, a ilość miejsca na nogi jest w miarę wystarczająca pod warunkiem, że nie macie bagażu pod siedzeniem. Na pewno nie jest to 777 Emirates pod względem ilości miejsca, ale spokojnie można przeżyć, tym bardziej biorąc pod uwagę cenę. 😉
Podchodząc do lądowania na DWC lekko trzęsie samolotem, widać bardzo wiele statków pływających po Zatoce Perskiej. To co się rzuca w oczy jeszcze podczas lądowania to fakt, że całe miasto jest niesamowicie mocno rozświetlone.
Witamy w Dubaju! Deboarding autobusem i pierwsze uczucie… jak tu jest gorąco i parno! Dosłownie jakby się weszło do parowej sauny. No cóż, chciałeś tego Dubaju to masz. A to była zaledwie godzina 9-10 w nocy czasu lokalnego, ciekawe co się będzie działo w ciągu dnia. Ale nic, lecimy na kontrolę paszportową, samo lotnisko jest niesamowicie czyste i nowoczesne. Od jakiegoś czasu bezpłatną wizę dostajemy na lotnisku, a jest to spora oszczędność bo rzędu ok. 500 zł. Tutaj ważna uwaga, jeśli się nie mylę, to nie dostaniecie bezpłatnej wizy „ot tak” mając paszport tymczasowy, więc koniecznie sprawdźcie to przed wylotem.
Po wyjściu z lotniska DWC miły pan proponuje przejazd luksusową taksówką do Dubaju (w końcu teoretycznie do centrum mamy jakieś 30 km), ale po naszej odmowie od razu pomaga nam kupić bilety na autobus. Przy okazji spotykamy kolejną osobę, która chce nam pomóc, więc pierwsze wrażenie bardzo pozytywne. Na lotnisku po wyjściu z arrivals możecie kupić Nolcard na stoisku – czyli kartę prepaid do poruszania się komunikacją miejską. Najczęściej kupowana wersja to szara, jednak można kupić i złotą (droższa, ale bardziej prestiżowa). Uwaga – u pana na stoisku nie zapłacicie kartą, ale w pobliżu znajduje się bankomat (dosłownie przy samym wyjściu przed terminal).
Wchodząc do autobusu robicie „check in”, tak samo wychodząc z niego przykładacie kartę do czytnika i robicie „checkout”. Autobusem jedzie się do stacji Ibn Battuta Metro Station, gdzie trzeba przesiąść się w metro. Samo metro jest bardzo czyste i zadbane. Minimalna kwota przejazdu to jakieś 3,50 AED (dla ułatwienia, mniej więcej 1 AED = 1 PLN), zaś samo metro jest w pełni automatyczne – nie ma człowieka, który by nim sterował, wszystko robi komputer. Jest podział na strefy gold (dla posiadaczy złotych kart cena przejazdu zaczyna się od 6 AED) oraz zwykła strefę, oraz podział na strefę dla kobiet i dzieci. Ciężko się pomylić wchodząc do złej strefy, ale jak to zrobicie to niestety zapłacicie karę. Co jakiś czas po pociągu przechodzi kontroler i patrzy, czy nikt przypadkiem nie je / pije / żuje gumy, bo za to też grozi mandat i sami byliśmy świadkiem jak przyłapał na tym dwie osoby.
35)
36)
37) I słynne klimatyzowane przystanki autobusowe
38) Nocujemy w starej dzielnicy Dubaju, która się zwie Deira
To jaki jest ostatecznie plan na UAE? 5 dni spędzamy w Dubaju a kolejne 5 dni spędzamy w podróży autem odwiedzając każdy z Emiratów.
39) „Rano” (to pojęcie względne) udajemy się trochę pozwiedzać okolicę.
40) Jak ktoś szuka złota, to proszę bardzo. Niestety cen nie pamiętam
41) A może jakieś kadzidełko? Nie ma problemu, to też można kupić
42) Typowy widok w Dubaju. Wg Wikipedii 30% „wszystkich światowych dźwigów znajduje się w Dubaju”. Ktoś z was może pracuje w branży i mógłby odnieść się do tego?
43) Wysiadamy na Al Ghubaiba – najlepsze uczucie? Kiedy wychodzisz z metra i w ciągu kilku sekund parują twoje okulary tak, że nic nie widzisz. Chodnik jest tak gorący, że spokojnie można na nim postawić patelnię i smażyć 😉 Ale nie poddajemy się, spacerujemy dalej
44) Meczet o całkiem ciekawej architekturze, w pobliżu stacji Dubai Old Souq Abra Station
45) Muzeum Dubaju, ale nie wchodziliśmy do środka
46) I słynny napis, który widziałem już w wielu relacjach
47)
48) Budynek w kształcie piłeczki do ping ponga? Proszę bardzo. A może coś w kształcie lustra? Też się znajdzie.
49) Jest i on! Całkiem znana marka 😉
50) A centra handlowe? Właściwie niczym się nie różnią od polskich galerii. Z ciekawości sprawdziłem ceny w Carrefourze – trochę wyższe niż u nas, ale na pewno nie są to ceny rodem z Europy Zachodniej. Czasami się tylko zastanawiałem nad sensem kupowania słodyczy, skoro ledwo wyjdziesz z galerii to zaraz jest płynna czekolada :P
51) Kolejnego dnia odwiedzamy słynny meczet Jumeirah – podobno jedyny meczet do którego mogą wejść turyści. Za bilet zapłacicie ok. 15 zł i możecie wziąć udział w 75-minutowej wycieczce, w której oprowadzą was po meczecie i wytłumaczą o co w tym wszystkim chodzi. Uzbierała się całkiem spora grupa kilkunastu osób, a przed tym wszystkim drobny poczęstunek.
52)
53)
54)
55) Potem idziemy sobie pozwiedzać miasto
56)
57) Trochę tych wieżowców jest
58)
59) Jedziemy metrem do największego centrum handlowego na świecie – Dubai Mall. Tu rzeczywiście wszystko jest wielkie. Ze stacji metra do wejścia do galerii idzie się cały czas klimatyzowanym przejściem i zajmuje to 10 – 15 minut.
60)
61) 😉
62)
63) O ile cała galeria handlowa sprawia wrażenie luksusu, to tutaj przypadkowo weszliśmy do jeszcze „bardziej” luksusowej części (o ile można to tak stopniować). Wcześniej było wielu turystów, ale w tej części spotkaliśmy głównie samych lokalnych Emiratczyków, a sklepy to głównie jakaś biżuteria itd.
64) Skoro zobaczyliśmy największą galerię handlową na świecie, to czas na najwyższy budynek na świecie – Burj Khalifa (bilety kupiliśmy przez internet, jest bezpośrednie przejście z Dubai Mall więc wystarczy zapytać się o drogę). Windą wjeżdżało się jakąś minutę, a wrażenia jak w samolocie, czyli zatykające się uszy. ;P
65)
66)
67)
68)
69)
70)
71)
72)
73)
Jest kilka wersji biletów ale zdecydowana większość osób wybiera opcję z wjazdem na 125 i 126 piętro. W praktyce możecie poruszać się między tymi piętrami bez ograniczeń, a w teorii jest na to jakiś limit czasu, chyba 30 minut. Obsługa na bardzo wysokim poziomie. Mały tip: będąc na 125 piętrze możecie kupić na miejscu i od razu wysłać pocztówki, wysyłając je z najwyższego budynku świata. Same pocztówki po jakieś 5 AED, znaczek pocztowy też koło 5 AED. Do Polski dotarły po niecałych 3 tygodniach.
74) I widok z dołu
75) Sama okolica Burj Khalifa też jest warta odwiedzenia
76)
77) I pokaz fontann, w godzinach popołudniowych odbywa się co jakieś 30 minut, a wieczorem co 15 minut. Tuż przed pokazem polecam sobie stanąć przy barierkach, bo synchronizacja fontann i muzyki robi wrażenie. 😉
I tak w dużym skrócie minęły 3 dni w Dubaju. Kolejnego dnia lecimy odebrać samochód z lotniska, wybór padł na Chevroleta Trax 4x4 w wersji full insurance (oraz 0 excess). Na karcie blokada 1000 AED na wypadek ewentualnych roszczeń. Samochód typowy dla Dubaju, czyli automat, który się przydaje w jeździe po zatłoczonym mieście. Przyznam szczerze mocno wahałem się czy wypożyczać samochód w Dubaju po tym jak przeczytałem na wielu blogach opinie o stylu jazdy lokalnych kierowców (bardzo agresywny, łamanie przepisów itd.) i muszę przyznać, że całkowicie się z tym nie zgadzam. Łącznie zrobiliśmy 2000 km po Emiratach ale w znaczna większość kierowców jeździła całkiem ok – w końcu są wszędzie fotoradary (i to dosłownie wszędzie). W UAE obowiązuje discount 20km/h, czyli przy ograniczeniu 100km/h mandat jest wystawiany od 120 km/h. Wbrew poprzednim obawom Google Maps nie gubił się ze względu na przebudowę dróg. To czego wszyscy się pilnowali na drogach, to czerwone światło. 😉 Przejazd na nim jest równoznaczny z wysoką karą AED + konfiskata auta na 30 dni. To wszystko strasznie brzmi, ale po kilkunastu minutach idzie się przyzwyczaić do stylu jazdy i natężenia ruchu, a jest on ogromny. 7-pasmowa droga może na początku dziwić, ale potem już nie.
Zakładki