Strona 1 z 4 1 2 3 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 20 z 62
Like Tree709Likes

Wątek: Październikowa Tanzania - Zanzibar i safari

  1. #1
    Awatar maciass

    Dołączył
    May 2012
    Mieszka w
    Wrocław

    Domyślnie Październikowa Tanzania - Zanzibar i safari


    Polecamy

    Czas trochę ożywić ten wyjątkowo w tym roku smutny dział z relacjami z podróży Obiecałem relację z Tanzanii, i oto jest - taki mój mały prezent dla forumowiczów z okazji świąt

    Wszystko zaczęło się w maju, kiedy udało mi się zdobyć kod Qatar Airways na 2 bilety w kampanii "Thank you heroes", w której rozdawali 100.000 darmowych biletów dla medyków pracujących na "pierwszej linii frontu" walki z COVID-19 (moja żona pracuje w laboratorium covidowym). Dostępna była prawie cała siatka QR, kod zerował taryfę, a opłacić trzeba było tylko podatki, które wynosiły w zależności od trasy od ok. 200 do ok. 500zł za osobę. Bilety można było dowolnie zmieniać (zarówno daty, jak i kierunek), tyle że podróż musiała odbyć się do któregoś grudnia 2020r., potem zostało to przedłużone do marca 2021r.

    Od maja śledziłem więc sytuację i kombinowałem, gdzie by tu polecieć jesienią (tylko wtedy oboje mogliśmy wziąć urlop). Niestety z przyczyn wiadomych wybór de facto był bardzo ograniczony - większość krajów poza Europą była pozamykana dla ruchu turystycznego, więc sensownych opcji było niewiele. Ostatecznie padło na Zanzibar - zastanawiałem się jeszcze nad Malediwami, ale tam jesienią dopiero otwierali wyspy "resortowe", poza tym wymagali testu, a w Tanzanii nie było absolutnie żadnych wymogów wjazdowych ani restrykcji na miejscu, i te argumenty przeważyły

    Z Polski obowiązywał w tym czasie zakaz lotów do Kataru, więc musiałem kupić bilety z Pragi. Pierwotnie wziąłem loty PRG-DOH-ZNZ i z powrotem (podatki wyniosły ok. 370zł za osobę) - żona chciała porządnie wypocząć po pół roku całodobowych dyżurów, więc miały być 2 tygodnie plażowania. Ale potem ktoś mnie zapytał, czy skoro już tam lecimy, to czy wybieramy się na safari... W pierwszej chwili pomyślałem, że w czasie pandemii niezbyt rozsądne byłoby pchanie się do kontynentalnej Afryki, ale jakoś szybko mi te obawy przeszły i przebukowałem bilety tak, żeby powrót był z JRO, dokupiłem też lot krajowy z Zanzibaru do Aruszy. Jeszcze przed wylotem jeden z lotów wypadł z rozkładu i Qatar przebukował mnie na lot Lufą przez Frankfurt (DOH-FRA-PRG), mimo że warunki kodu mówiły, że wszystkie loty musi wykonywać QR. Plan zmienił się jeszcze raz już w trakcie podróży (o tym napiszę później) i ostatecznie rozpiska lotów wyglądała następująco:

    30.09 PRG-DOH QR292 B788
    1.10 DOH-DAR-ZNZ QR1353 B788
    8.10 ZNZ-ARK FLZ101 Cessna 208 Grand Caravan
    13.10 JRO-ZNZ-DAR PW437 ATR 42-500
    13.10 DAR-DOH QR1354 B788
    14.10 DOH-PRG QR291 B788

    Na zakończenie tego długiego wstępu tradycyjna mapka

  2. #2
    Awatar maciass

    Dołączył
    May 2012
    Mieszka w
    Wrocław

    Domyślnie

    Podróż zaczynamy 29.09 - po pracy jedziemy autem z Wrocławia do Pragi, nocujemy w Hotelu Mucha przy dworcu Florenc. Pierwotnie miałem rezerwację w innym hotelu na Zizkovie, ale zamknęli się żeby ograniczać straty i przerzucili mnie do innego, lepszego hotelu tej samej sieci bez dopłaty. 30 euro za noc w Pradze w super standardzie ze śniadaniem - takie rzeczy tylko w czasie pandemii

    1. Hotel Mucha na Sokolovskiej


    2. Lot mieliśmy dopiero o 16:00, więc był jeszcze czas na mały spacer po okolicy.


    3.


    4. Kościół św. Cyryla i Metodego


    5. Park Hadovka z ciekawymi rzeźbami


    6.


    7.


    8.


    9.


    10. A to już lotniskowy Krecik

  3. #3
    Awatar maciass

    Dołączył
    May 2012
    Mieszka w
    Wrocław

    Domyślnie

    Zgodnie z warunkami promocji, przy odprawie należało przedstawić oryginalne dokumenty świadczące o prawie do skorzystania z kodu - prawo wykonywania zawodu i potwierdzenie zatrudnienia w szpitalu, podanym w trakcie rejestracji. Dopiero po wydrukowaniu kart i nadaniu bagażu agent w check-in zawołał szefową, żeby zapytać, co ma z nami zrobić - okazało się, że to był pierwszy na praskim lotnisku przypadek biletów z tej kampanii, nie mieli na tę okoliczność opracowanych żadnych procedur i nie wiedzieli co mają sprawdzać Szefowa tylko rzuciła okiem na dokumenty (bez sprawdzania numeru PWZ w systemie) i życzyła miłej podróży Dostaliśmy też do wypełnienia ankietę zdrowotną - jedyny wymóg covidowy związany z podróżą do Tanzanii.

    11. Lotnisko przerażająco puste..


    12.


    13.


    14. W trakcie oczekiwania na boarding każdy dostał przyłbicę (noszę ją do tej pory ) i maseczkę - trzeba je było mieć na sobie przez cały lot, z wyjątkiem czasu posiłków


    15. Na pokładzie dodatkowo rozdawane były pakiety zawierające maseczkę, żel do dezynfekcji i gumowe rękawiczki


    16. Boarding completed - na tym locie nie liczyłem paxów, ale na oko nie było więcej niż 40 osób w 787


    17. Precelki na apetyt przed obiadem


    18. Na obiad bardzo smaczna wieprzowina w sosie, fajny deser, no i prawdziwe sztuće


    19. To już terminal w Doha i główny punkt orientacyjny - Lamp/Bear, dość niepokojące dzieło szwajcarskiego artysty Ursa Fishera


    20. W czasie dwugodzinnej przesiadki zdążyliśmy zaliczyć wizytę w Oryx Lounge - w sumie nie byliśmy wcale głodni, ale więcej okazji na wykorzystanie wejść z Dinersa w tym roku już nie będzie, więc trzeba było skorzystać


    21.

  4. #4
    Awatar maciass

    Dołączył
    May 2012
    Mieszka w
    Wrocław

    Domyślnie

    22. Lotnisko w Doha też pustawe, ale ruch bez porównania większy niż w Pradze, choć część sklepów i restauracji zamknięta


    23. Przed nami kolejny lot Dreamlinerem, tym razem samolot dość mocno wypełniony, na oko z 80%. Oba boardingi w Doha przez schody i autobus


    24. Lewy uświetnił safety demo


    25. Po dopchaniu się w saloniku zrezygnowaliśmy z obiadu w samolocie, więc nawet nie wiem co było. Zjedliśmy dopiero śniadanie - jajecznicę z warzywami i ze szpinakiem, kiełbaskę i jakiś placek - smakowało lepiej, niż wygląda


    26. Deboarding znowu z buta i tak oto stawiamy pierwsze kroki na Zanzibarze


    27.


    28.


    Terminal ZNZ prezentuje afrykański standard, jest bardzo ciasno i baaardzo brudno, a procedury wizowe ciągną się w nieskończoność. Żeby dostać wizę on arrival, trzeba odstać swoje w trzech kolejkach - najpierw do opłaty (50 USD, a Amerykanie płacą aż 100 USD), potem do złożenia wniosku, zrobienia zdjęcia i odcisków palców, a na końcu jeszcze jedna kolejka nie wiadomo do czego - tam się w końcu dostaje stempel w paszporcie.

    Od razu na lotnisku nabywamy kartę LTE do telefonu (najtańsza za 10 usd z pakietem 2GB), a z bankomatu na parkingu wybieramy gruby plik tanzańskich szylingów (1000 TZS = 1,70zł). Na Zanzibarze w zasadzie nigdzie nie da się zapłacić kartą, a w Jambiani (tam będziemy zbazowani przez 6 dni) nie ma bankomatu, więc trzeba się zaopatrzyć na lotnisku. Niby w większości miejsc przyjmują USD, ale nie wszędzie, albo marudzą że nie mają jak wydać, więc lokalną walutę też trzeba mieć. Maksymalnie jednorazowo da się wybrać 400.000 TZS (ok. 680zł), prowizja od takiej transakcji to aż 17.500 TZS (ok. 30zł) Kurs w lotniskowym kantorze wychodził oczywiście jeszcze gorzej niż z prowizją z bankomatu, podobno można taniej wymienić w Stone Town, ale po podróży chcieliśmy jak najszybciej znaleźć się na plaży, więc jakoś przeboleliśmy to zdzierstwo

    29. Z lotniska odebrał nas kierowca z naszego 'resortu' - trasa do Jambiani zajmuje ok. 1,5h. Koszt - 35 USD, cena w zasadzie sztywna na całe wschodnie wybrzeże, niezależnie od tego, czy bierzesz taksówkę, czy transfer hotelowy. Widoki po drodze nieciekawe, wioski wyglądają bardzo biednie, a drogi są w tragicznym stanie - cieszyłem się, że nie zdecydowałem się na wynajem auta. Przed nami dala dala - główny lokalny środek transportu


    30. Przez prawie całą drogę jechaliśmy za busami wiozącymi młodzieżówkę jakiejś partii na wiec polityczny - niedługo miały odbyć się lokalne wybory. Zmokli niemiłosiernie w czasie tej jazdy, ale nie odbierało im to dobrych humorów, śpiewali i pozdrawiali machających im ludzi w kolejnych mijanych wioskach


    31. Dojechalim, wakacje czas zacząć! Widok z tarasu naszego bungalowa w Savera Beach Houses

  5. #5
    Awatar maciass

    Dołączył
    May 2012
    Mieszka w
    Wrocław

    Domyślnie

    Sześć dni w Jambiani spędziliśmy bardzo leniwie - normalnie urlopy mamy bardzo aktywne i staramy się zwiedzać na maxa, tym razem postanowiliśmy robić jak najmniej i darować sobie wszelkie wycieczki poza niezbędnym minimum Czas mijał nam na czytaniu, wylegiwaniu się na leżakach, spacerach po plaży i oczywiście zajadaniu się rybami i owocami morza

    32. Tak wyglądał bar/restauracja na terenie Savera Beach Houses. Karmią tam bardzo dobrze, a ceny są podobne do restauracji w wiosce


    33.


    34. Cały nasz 'resort' to 4 takie bungalowy z widokiem na ocean i jeden budynek dwupiętrowy, w sumie 12 miejsc noclegowych, więc bardzo kameralnie.


    35. Parę zdjęć ze środka - standard bardzo przyzwoity, i o dziwo nie było problemów z wodą ani prądem, co podobno w Jambiani jest typowe


    36.


    37.


    38. Ku naszemu wielkiemu zdziwieniu, na Zanzibarze nie ma mew, są za to wrony orientalne Leżąc na plaży można poczuć się trochę jak zimą w Polsce, ciągle "krrrra, krrrra", niezły dysonans


    39. Nasz kawałek plaży - zawsze pusty


    40.

  6. #6
    Awatar maciass

    Dołączył
    May 2012
    Mieszka w
    Wrocław

    Domyślnie

    41.


    42. Noc była tak jasna, że nawet telefonem dało się zrobić zdjęcie


    43. Śniadania z takim widokiem mógłbym jeść codziennie


    44. Z pływaniem na wschodnim wybrzeżu wyspy jest pewien kłopot - przypływy należą do największych na świecie, popływać można rano przed śniadaniem, a potem dopiero po 15. Z to w czasie odpływu można obserwować życie lokalsów - faceci wypływają na połów, kobiety zajmują się uprawą trawy morskiej, a dzieci się bawią Po południu w czasie przypływu wszyscy razem wracają do domów.


    45.


    46.


    47.


    48.


    49.


    50.
    tartal, myszygon, alibaba and 15 others like this.

  7. #7
    Awatar maciass

    Dołączył
    May 2012
    Mieszka w
    Wrocław

    Domyślnie

    Jeszcze trochę Was pozanudzam widokami plażowymi

    51.


    52. W wodzie jest pełno jeżowców, więc koniecznie trzeba mieć buty do pływania


    53.


    54.


    55.


    56.


    57.


    58. Tanzańskie szylingi - na każdym nominale inne zwierzę


    59.


    60. A na monetach - król lew

  8. #8
    Awatar maciass

    Dołączył
    May 2012
    Mieszka w
    Wrocław

    Domyślnie

    61. Spacer po wiosce


    62.


    63.


    64. Rozgrywki lokalnej ekstraklasy


    65. Po sąsiedzku mieliśmy jedną z najlepszych (przynajmniej wg ocen google) restauracji na Zanzibarze - u Fadhila. Jedzenie rzeczywiście rewelacyjne, wracaliśmy tam prawie codziennie na kolejną porcję owoców morza


    Trzeciego dnia wybraliśmy się na wycieczkę do Jozani Forest, który jest częścią jedynego na Zanzibarze parku narodowego Jozani Chwaka Bay. Główną atrakcją parku są endemiczne dla Zanzibaru małpki red colobous. Wstęp (w tym indywidualny przewodnik, bez którego nie można wejść do parku) kosztuje 25.000 TZS za osobę, transport załatwił nam właściciel hotelu za 30usd w dwie strony.

    66. Już przy wejściu kręci się sporo małpek, ale to nie TE małpki, tylko jakieś inne, zwykłe Gatunek nazywa się Sykes' monkey


    67.


    68.


    69. Kolobusów szukamy dość długo, ale w końcu przewodnikowi udaje się z daleka wypatrzeć całkiem dużą ich grupę. Pozwalają do siebie podejść bardzo blisko i nic sobie nie robią z naszej obecności


    70.

  9. #9
    Awatar maciass

    Dołączył
    May 2012
    Mieszka w
    Wrocław

    Domyślnie

    71. Oba gatunki żyją ze sobą w zgodzie


    72.


    73.


    74.


    75. Poza małpkami w lesie Jozani jest też ładny las namorzynowy


    76. "Skała" koralowa


    77.


    78.


    79. Wracamy do Jambiani


    80. Czas się schłodzić
    myszygon, Adik_s, alibaba and 20 others like this.

  10. #10
    MDA
    MDA jest teraz aktywny
    Awatar MDA

    Dołączył
    Jun 2019
    Mieszka w
    niedaleko od ETNU

    Domyślnie

    Rozumiem, nie potępiam, życzę powodzenia...

  11. #11
    Awatar maciass

    Dołączył
    May 2012
    Mieszka w
    Wrocław

    Domyślnie

    @MDA

    Nie wiem jak mam rozumieć ten komentarz. Jeśli chodzi o podróżowanie w trakcie pandemii, to wróciliśmy zdrowi i jak do tej pory <odpukać> nic się nie dzieje. Jadąc tam mieliśmy oczywiście świadomość, że w Tanzanii od kwietnia oficjalnie pandemii nie ma, bo wtedy przestali publikować jakiekolwiek dane o zakażeniach, a rząd uskutecznia propagandę, że z boską pomocą wygrali z COVIDem. Ale śledziłem też aktualne wpisy na tripadvisorze i blogach i nie wynikało z nich, żeby na miejscu działo się coś dramatycznego.

    Przez cały wyjazd (poza lotniskami) nie spotkaliśmy ani jednej osoby w maseczce, więc my też ich nie nosiliśmy. W rozmowach z lokalsami wszyscy powtarzali mniej więcej to samo - że owszem było trochę zachorowań w marcu-kwietniu, ale potem już nie słyszeli żeby ktokolwiek z rodziny czy znajomych był chory. Niektórzy się śmiali, że to białasy są takie słabe i chorowite, bo jedzą sztuczną żywność, a większość Tanzańczyków nie ma w domu lodówki, więc wszystko mają świeże, naturalne i dzięki temu nie chorują W jakimś artykule czytałem taką teorię, że przy tych wszystkich zakaźnych chorobach które panują w Afryce (w samej Tanzanii rocznie na malarię umiera ok. 20.000 osób), taki SARS nie robi na nich specjalnego wrażenia, są bardziej odporni. Poza tym populacja ludzi w grupie ryzyka jest tam stosunkowo mała, obecna oczekiwana długość życia w Tanzanii to 65 lat, więc nie było komu chorować Prawda pewnie leży gdzieś pośrodku, na pewno z powodu słabej służby zdrowia część chorych po prostu nie została właściwie zdiagnozowana i umarła na "zapalenie płuc".
    Gryni, QbaqBA, mcxmcx and 3 others like this.

  12. #12
    MDA
    MDA jest teraz aktywny
    Awatar MDA

    Dołączył
    Jun 2019
    Mieszka w
    niedaleko od ETNU

    Domyślnie

    Rozumiem potrzebę wyrwania się na odpoczynek z Europy ogarniętej głupawko-paniką. Osobiście raczej bym się nie wybrał ze względu na niestabilne przepisy dotyczące powrotów (dziś jest tak a jutro całkiem odwrotnie). Przy okazji można miejscowych "poczęstować" wirusem przywleczonym na bagażu (ryzyko małe ale istnieje). Dlatego nie potępiam i życzę powodzenia.

  13. #13
    Awatar maciass

    Dołączył
    May 2012
    Mieszka w
    Wrocław

    Domyślnie

    Co do potencjalnych problemów z powrotem do domu to owszem, mieliśmy to z tyłu głowy, ale mimo wszystko potrzeba wakacji była silniejsza, uznaliśmy że najważniejsze to polecieć póki można, a potem będziemy się martwić co dalej

    81. Nadchodzi przypływ - czas na fajrant, kobiety z całodniowym urobkiem wracają do domów


    82.


    83.


    84.


    85. Po południu dzieci w identycznych mundurkach wracają plażą ze szkoły


    86. Ponownie odwiedzamy restaurację Fadhila - jak widać ceny dość przystępne, jak na świeże owoce morza i bardzo porządne porcje - większość dań po 35-45zł


    87. Wiejskie klimaty


    88. Tak wyglądają miejscowe tablice


    89.

  14. #14
    Awatar maciass

    Dołączył
    May 2012
    Mieszka w
    Wrocław

    Domyślnie

    Następnego dnia po śniadaniu wybraliśmy się pieszo do Kuza Cave - małej jaskini, w której można popływać w chłodnej, słodkiej wodzie. To ok. 3km spaceru plażą, a potem przez wioskę Jambiani

    90. Codziennie rano rybacy opalali dookoła swoje łodzie - wydaje mi się, że ma to na celu wypalenie glonów obrastających burty


    91.


    92. Masajowie przemierzają plażę w poszukiwaniu turystek, którym próbują sprzedać bransoletki i inne badziewie.


    93.


    94. Polski hotel Pili Pili - wszyscy Polacy, których spotkaliśmy w samolocie jechali właśnie tu. W tej (północnej) części Jambiani jest znacznie więcej hoteli i są one większe, poza tym są położone na "klifie" i na plażę trzeba schodzić po schodach - nasza część plaży była pod tym względem dużo przyjemniejsza, z wejściem do wody prosto z leżaków i praktycznie bezludna


    95.


    96.


    97.


    98. Dala dala


    99.


    100. Jaskinia Kuza okazuje się dość rozczarowująca - przestrzeń w której da się pływać jest bardzo mała, w dodatku w wodzie są jakieś gryzące robaczki, uciekamy stamtąd po 15 minutach. Miło było się schłodzić, ale to nie były dobrze wydane pieniądze (10.000 TZS za osobę), chociaż rozumiem że może to być atrakcją dla kogoś kto nie pływał nigdy w jaskini

  15. #15
    Awatar maciass

    Dołączył
    May 2012
    Mieszka w
    Wrocław

    Domyślnie

    Jeszcze kilka scenek plażowych i wiejskich

    101.


    102.


    103.


    104.


    105. Tak trzeba żyć


    106.


    107.


    108. Baobab


    109.


    110.


    111. Ostatni obiad u Fadhila - połówka homara, niebo w gębie
    myszygon, ralf, megaloman and 13 others like this.

  16. #16

    Dołączył
    Apr 2010

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez maciass Zobacz posta
    Od razu na lotnisku nabywamy kartę LTE do telefonu (najtańsza za 10 usd z pakietem 2GB)
    Jak bylo z zasięgiem/szybkością internetu?

  17. #17
    Awatar maciass

    Dołączył
    May 2012
    Mieszka w
    Wrocław

    Domyślnie

    Do przeglądania netu i komunikatorów szybkość była wystarczająca, zasięg też bez problemów, natomiast któregoś dnia już jak byliśmy w Tanzanii kontynentalnej karta po prostu przestała działać Ale wszędzie gdzie nocowaliśmy było dobre wifi, więc w sumie nie była nam potrzebna.

    Następnego dnia (6.10) pożegnaliśmy się z cudowną plażą w Jambiani i po wymeldowaniu ok. 13 przetransferowaliśmy się do Stone Town, gdzie mieliśmy spędzić ostatnie 2 noce na Zanzibarze przed wylotem do Aruszy.

    112. Plażowy kotek czeka na resztki ze śniadania


    113. Ponownie wiózł nas kierowca z Savera Beach Houses, cena nieco niższa niż na lotnisko - 30 USD. W czasie każdej podróży samochodem po wyspie policja zatrzymywała nas kilkukrotnie - zawsze kończyło się to uściskiem ręki z kierowcą, chwilą pogawędki i puszczano nas wolno Przy rondzie w Paje (sąsiednia wioska) musieliśmy się na chwilę zatrzymać, żeby nasz kierowca mógł kupić od widocznych na focie kobiet winiety drogowe



    114. Przedmieścia Stone Town


    115.


    116.


    117.


    118.


    119.


    Stone Town to historyczne centrum miasta Zanzibar, stolicy wyspy i siedziby lokalnych władz. Nazwa pochodzi od głównego budulca starego miasta - kamienia wapiennego pozyskanego z rafy koralowej. Uliczki w centrum są bardzo wąskie, większość jest niedostępna dla samochodów, dlatego ostatnich kilkaset metrów do hotelu musieliśmy pokonać z walizkami piechotą.

    120. Restauracja na dachu naszego hotelu Spice Palace z rewelacyjnym widokiem

  18. #18
    Awatar maciass

    Dołączył
    May 2012
    Mieszka w
    Wrocław

    Domyślnie

    Foty z miasta będą wyłącznie z telefonu - po tym jak w styczniu zostaliśmy napadnięci w Ekwadorze mam lekką paranoję i bałem się chodzić z aparatem na wierzchu, zwłaszcza w tych wąskich uliczkach Stone Town. Zwiedzanie tego miasta nie było przyjemnie - trudno tam zrobić chociaż 10 kroków bez "zaatakowania" przez kolejnego naganiacza, po prostu nie da się od nich opędzić, więc z konieczności zwiedzaliśmy szybkim krokiem i slalomem - zatrzymanie się na sekundę na zdjęcie gwarantowało zaczepienie przez kolejnych majfrendów W mieście praktycznie nie było turystów, więc czuliśmy się naprawdę nieswojo.

    121. Stragany wewnątrz starego fortu


    122.


    123.


    124. W forcie mieści się biuro turystyczne, w którym kupiliśmy wycieczkę na farmę przypraw na następny dzień


    125.


    126.


    127.


    128.


    129. Najciekawszy budynek nabrzeża - Old Dispensary


    130.
    megaloman, ralf, myszygon and 12 others like this.

  19. #19
    Awatar maciass

    Dołączył
    May 2012
    Mieszka w
    Wrocław

    Domyślnie

    131. Stone Town słynie z pięknie zdobionych drzwi


    132.


    133. People's Palace Museum


    134.


    135. Forodhani Gardens


    136.


    137. Jedyny skrawek plaży w centrum - raczej nie nadaje się do pływania


    138.


    139. Katedra św. Józefa


    140.


    141.


    142.


    143.

  20. #20
    Awatar maciass

    Dołączył
    May 2012
    Mieszka w
    Wrocław

    Domyślnie


    Polecamy

    Na drugi dzień w Stone Town zaplanowaliśmy wycieczkę na jedną ze farm przypraw. Cena prywatnej wycieczki po lekkich negocjacjach - 17 USD od osoby. Dojazd do farmy Kidichi zajął nam jakieś 45 minut, z tego większość to przebicie się przez zakorkowane miasto.

    144. Mijamy m.in. takie znajomo wyglądające bloki, wszystkie w stanie daleko posuniętego rozkładu


    Farmy działają na zasadzie kooperatyw, które dzięki wizytom turystów i sprzedaży na miejscu oraz do sklepów w mieście przypraw i różnych wyrobów (mydła, perfum itp.) utrzymują się podobno na całkiem niezłym poziomie. Większość z tych przypraw (zapamiętałem tylko jeden wyjątek - trawę cytrynową) nie pochodzi oryginalnie z Zanzibaru - zostały tam sprowadzone z całej Azji i Bliskiego Wschodu.

    Na wstępie oczywiście próbowano od nas skasować opłatę za wstęp, ale po wytłumaczeniu że opłata miała być w cenie wycieczki i wyjaśnieniu sprawy z kierowcą dali nam spokój Jadąc tam miałem nastawienie, że farmy przypraw to typowy tourist trap, ale wycieczka okazała się bardzo interesująca - ciekawe było zobaczyć, jak rosną te wszystkie przyprawy i owoce znane ze sklepów Do tego mieliśmy bardzo zabawnego, świetnie mówiącego po angielsku (i nieźle po polsku!) przewodnika, o każdym krzaku potrafił opowiedzieć coś ciekawego

    145. Dojrzewający ananas


    146. Bananowiec


    147. Tu zdaje się rosną jakieś słodkie ziemniaki


    148. Gałka muszkatołowa


    149. Owoc używany kiedyś przez zanzibarskie kobiety jako naturalna szminka


    150. Chlebowiec


    151. Wanilia


    152. Demonstracja procedury wejścia na palmę - ze sznurem łączącym nogi na wysokości kostek


    153. Oczywiście było tego dużo więcej, ale trudno zrobić ciekawe zdjęcia pieprzu czy goździków Na koniec wycieczki pomocnik przewodnika wręcza nam wyplecione w międzyczasie ozdoby z liści i kwiatów - szaleństwo


    Po degustacji wszystkich możliwych owoców uprawianych na farmie i zakupach w sklepiku (żona nabyła trochę mydełek na prezenty w cenie 5usd za sztukę, podobne tylko ładniej zapakowane i droższe są w sklepach w mieście) wracamy do Stone Town.

    154.

Strona 1 z 4 1 2 3 ... OstatniOstatni

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •