Wybrzeza i plaze Japonii sa z reguly niezbyt ciekawe, a to miedzy Osaka i Kobe juz w szczegolnosci:
Przy wejsciu na plaze w Koshien cala seria ostrzezen i zakazow, poczawszy od tsunami:
Wal ochronny ma jednak w tym miejscu 4,6 m wysokosci. 11 marca 2011 niewiele by to pomoglo i te ladne domy polozone tuz za nim bylyby bez szans:
Na ostrzezeniach przed tsunami sie jednak nie konczy. Tu cala litania zakazow, czego nie wolno robic na plazy:
Juz bardziej czytelny byl ten znak:
Gdyby jeszcze sama plaza byla choc troche atrakcyjna (patrz poprzedni odcinek)! A mimo to jacys entuzjasci, mimo panujacego chlodu, sie znajduja. (Nie wiem, dlaczego zdjecie wyszlo takie male.)
Wzdluz brzegu ciagna sie niebrzydkie parki:
Do parkow zas ciagna tubylcy, zwlaszcza niepracujacy. Tutaj dosc charakterystyczny dla Japonii widok: mama z dwojka dzieci na rowerze, a za nia babcia:
Szkoly ciagle otwarte (21. marca):
Ale czas skonczyc zwiedzanie i zajac sie serio japonska kuchnia. Tutaj zaprzyjaznione yakitori:
Obsada dwuosobowa. Tutaj zona wlasciciela.
Do yakitori znakomicie idzie sake, byle zimne, nie grzane:
Co do samego zas menu, to tylko tyle zrozumialem, ze wszystko to mieso z kurczaka + warzywa. Pomoc tubylcza niezbedna:
(cdn)
Zakładki