A na ziemi z kolei takie widoki, niemal jak na pocztowce (taka pogoda w SF to rzadkosc):
Trzeba bylo jakos zaczac ten Nowy Rok, wiec AA zafundowala mi ladne widoki na Wielki Kanion.
Trasa szla ze wschodu na zachod (DFW-SJC) i niestety siedzialem po lewej, slonecznej stronie. Kolory wiec byle jakie, sorry. Ale inaczej Kanionu by nie bylo widac, wiec cos za cos.
Najpier jednak lecimy przez Nowy Meksyk, tuz na poludnie od Albuquerque. Ponizej znana skadinad rzeka Rio Grande, zanim jeszcze dotrze do Teksasu i stanie sie granica panstwowa:
Lecac dalej na zachod, ciagle jeszcze nad Nowym Meksykiem, bardzo ciekawa formacja geologiczna, znana pod nazwa Chain-of-Craters Wilderness Study Area. Zaiste jeden kolo drugiego stozek wulkaniczny, wszystkie dawno nieaktywne:
A tu juz nad Arizona i cos, co wyglada na Wielki Kanion, ale nim nie jest, sadzac po kierunku, w ktorym plynie rzeka. W rzeczy samej, jest to Mala Kolorado, ktora tworzy swoj wlasny kanion, tez imponujacy (do tysiaca metrow glebokosci):
Tutaj ujscie Malej Kolorado do Kolorado wlasciwej:
Najlepsze chyba zdjecie: serce Wielkiego Kanionu:
A na pytanie Czterosilnika, czy na tej trasie lataja "grubasy": lataly czasem 788 z DFW do SFO i z powrotem (celowalem w te loty; kabina biznes robila wtedy za pierwsza klase krajowa, ktora jest gorsza), ale nie teraz.
A na ziemi z kolei takie widoki, niemal jak na pocztowce (taka pogoda w SF to rzadkosc):
Zawsze mnie zastanawia, czemu w USA po starcie, a często jeszcze przed, wszyscy zasłaniają okna i idą spać, nawet na krótkich dziennych lotach... a takie widoki za oknem mają!
Widac malo kogo to interesuje. Poza tym takie widoki nie sa codziennoscia -- musi byc dobra widocznosc i trasa lotu akurat ta, a nie inna. Mnie sie pierwszy raz udalo Wielki Kanion zobaczyc w ten sposob, a musialem nad nim (albo blisko) leciec ze 20 razy. Tym razem duza zasluga kapitana, ktory juz na starcie podal dokladna trase lotu i uprzedzil, ze nadlatujemy nad cel. Oraz wyraznie poprawiony software AA pokazujacy mape lotu na biezaco.
Zakładki