Bałagan z walizkami na lotnisku.
Pasażerowie mają dość lotniska na Okęciu. Oprócz ścisku i ogromnych kolejek coraz większym problemem jest długie, czasem niemal dwugodzinne oczekiwanie na bagaż
O dantejskich scenach na lotnisku pisaliśmy m.in. wczoraj. Podczas wakacyjnego szczytu wyjazdów na Okęciu panuje ogromny bałagan. W ogromnym ścisku trzeba się odprawiać zarówno w terminalu Etiuda dla tanich linii, jak i w głównym, buraczkowym.
Oddajcie nasze bagaże
Spore zamieszanie panuje też w oddanej w listopadzie zeszłego roku hali przylotów. Pasażerowie denerwują się, że bagaż dostają dopiero po kilkudziesięciu minutach. - Ostatnio po godzinnym locie z Hamburga na walizkę czekałam aż 45 min - relacjonuje nasza czytelniczka pani Małgorzata. Czasami trwa to jeszcze dłużej - nawet 1 godz. 40 min.
Inny nasz czytelnik opisuje irytującą sytuację sprzed kilkunastu dni. - Leciałem LOT-em do Paryża. Po odprawie wsiedliśmy do autobusu, który stał na płycie lotniska przez 40 minut. Nikt nie raczył nas poinformować, dlaczego nie ruszamy. Dopiero potem, już w samolocie, dowiedzieliśmy się, że w terminalu zarządzono ewakuację z powodu alarmu - opowiada.
Przedsiębiorstwo Porty Lotnicze nie czuje się winne problemom z bagażami i brakiem informacji po odprawie. Jego przedstawiciele winią za to firmy, które obsługują podróżnych - m.in. dowożą walizki do samolotów, zabierają pasażerów autobusami na pokład. Najwięcej gromów pada na firmę Lot Ground Services, która jest partnerem LOT-u. - Partaczą swoją robotę. Jednak LOT-owi najwyraźniej nie zależy na dobrym standardzie usług - mówi anonimowo jeden z pracowników Portów Lotniczych. Dodaje, że firma LGS stara się tylko o pasażerów linii, które nie należą do Star Alliance (LOT jest jego członkiem). Boją się utracić tamtych klientów.
Wiceprezes firmy Lot Ground Services Krzysztof Kamiński nie chciał się odnieść do tych zarzutów. Odesłał do rzecznika LOT-u Wojciecha Kądziołki. Ten twierdzi, że firma LGS nie jest winna opóźnieniom z wydawaniem bagażu. Tłumaczy je zbyt małą przepustowością lotniska. - Ze zniecierpliwieniem czekamy na zakończenie rozbudowy terminalu. Wtedy takich problemów nie będzie - zapewnia. Dodaje, że na wakacje firma zatrudniła dodatkowe osoby, które mają m.in. zajmować się rozładunkiem bagażu i pomocą pasażerom przy odprawie.
Do "Gazety" docierały jednak skargi pracowników LGS, którzy narzekali na niskie zarobki - to nie motywuje do efektywnej pracy. Rzecznik Kądziołka odparł, że od tego, by walczyć o wyższe płace, są związki zawodowe.
Odlecimy w sierpniu?
Wczoraj na Okęciu zaczęły się kolejne testy przed otwarciem nowej hali odlotów, która ma rozładować tłok. Szefowie przedsiębiorstwa Porty Lotnicze razem z wiceministrem transportu Eugeniuszem Wróblem sprawdzali zaś przygotowania terminalu przed wejściem Polski do strefy Schengen, dzięki czemu zostaną uproszczone kontrole podróżujących wewnątrz Unii Europejskiej.
"Gazeta"
próbowała zapytać przed tym spotkaniem szefa PPL-u Pawła Łatacza, kiedy pasażerowie zaczną korzystać z gotowej od wielu tygodni hali odlotów w nowym terminalu. Odpowiedzi nie dostaliśmy. Przypomnijmy, że PPL i wykonawca nawzajem przerzucają się odpowiedzialnością za opóźnienia z otwarciem. Zastrzeżenia do zabezpieczeń w terminalu wciąż mają strażacy. Według optymistycznych założeń pasażerowie wejdą do niego w sierpniu.
http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34862,4324461.html
Zakładki