LOT chce, by marszałek dołożył do biletów
Rejsy Katowice - Warszawa przynoszą straty. Dlatego PLL LOT chce, by do połączenia dołożyły się władze województwa. - To jakieś kuriozum, mowy nie ma - komentuje marszałek Janusz Moszyński.
Karolina Stanisławska, wiceprezes PLL LOT, list do Moszyńskiego napisała 1 sierpnia. Wynika z niego, że połączenia lotnicze Warszawa - Katowice - Warszawa przynoszą firmie straty. Są one na tyle wysokie, że jeśli nic nie zmieni się w sposobie organizacji lotów, to firma będzie musiała rozważyć rezygnację z rejsów. "Pan Marszałek rozpatruje zasadność operacji ze znacznie szerszego punktu widzenia - interesu województwa oraz korzyści, jakie połączenie przynosi regionowi i jego mieszkańcom" - czytamy w liście Stanisławskiej. Na koniec dodała, że utrzymanie rejsów będzie możliwe tylko "przy aktywnej współpracy ze strony władz regionu" i czeka na propozycje marszałka.
Moszyński nie ukrywa zaskoczenia listem z LOT-u. - Zrozumiałem to jako prośbę o pieniądze. To jakieś kuriozum, brakuje mi słów - usłyszeliśmy od marszałka.
Wojciech Kądziołka, rzecznik LOT-u, przyznaje, że rzeczywiście chodzi o pieniądze. - Zaangażowanie finansowe ze strony regionu wydaje nam się konieczne. Dziś to połączenie jest trwale nierentowne - mówi rzecznik. Nie chce na razie podać terminu likwidacji lotów. Sugeruje, że samorząd może starać się o pieniądze na dofinansowanie rejsów w Unii Europejskiej.
Moszyński odpowiada jednak, że samoloty to nie pociągi regionalne, które ma obowiązek dotować z budżetu województwa. - Nie mogę dołożyć ani złotówki komercyjnej firmie - argumentuje. Nie martwi go też ewentualne zawieszenie rejsów. - Paradoksalnie lotnisko w Pyrzowicach może na tym skorzystać. Zamknięcie tej linii może sprawić, że inni przewoźnicy skierują niektóre międzynarodowe loty bezpośrednio do nas. Wtedy mieszkańcy Śląska nie musieliby wracać do domów przez stolicę - uważa Moszyński.
Marszałek chce zwrócić się do Górnośląskiego Towarzystwa Lotniczego, gospodarza lotniska w Pyrzowicach, by poszukało innej linii, która byłaby zainteresowana rejsami do Warszawy.
Cezary Orzech, rzecznik GTL: - LOT pominął nas w negocjacjach z marszałkiem. Nie chcieli np. żeby obniżyć im stawki lotniskowe. Byłoby dziwne, gdyby region dopłacał do linii lotniczej. Jej skasowanie będzie ze szkodą głównie dla LOT-u. Pasażerowie, którzy lecieli tymi liniami np. do Ameryki, dolatywali do Warszawy z Katowic. Jeśli zniknie, to będą mogli np. lecieć Lufthansą do Frankfurtu i stamtąd za ocean.
Likwidacją rejsów nie jest przerażony śląski parlamentarzysta Jan Rzymełka (PO). - Tracę dużo czasu na lotniskach. Cała podróż samolotem trwa tyle samo co pociągiem - uważa poseł.
Najtańszy przelot do stolicy (wylot piątek rano) i z powrotem (rejs w niedzielę) kosztuje 335 zł, najdroższy zaś w tych samych dniach 849 zł. Każdego tygodnia LOT ma 21 rejsów na tej trasie.
Przemysław Jedlecki
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,4429746.html
Zakładki