W środę upływa termin ultimatum, jakie władze lotniska w Modlinie postawiły wykonawcy pasa startowego. Budowlańcy je odrzucają. - Napraw w takiej technologii, jakich oczekuje lotnisko, nie da się przeprowadzić do 31 maja - przekonują.
Zarząd lotniska w Modlinie zażądał od firmy budowlanej
Erbud, żeby do środy zadeklarowała, czy przystąpi do napraw uszkodzonego pasa startowego, tak by skończyć je do 31 maja. Z popękanych betonowych końcówek pasa trzeba zedrzeć uszkodzoną warstwę betonu i położyć nową.
- Chcemy naprawić pas, ale z technologią się nie dyskutuje - mówi przedstawiciel Erbudu, który prosi o niepodawanie nazwiska. - Najpierw musimy dostać recepturę mieszanki betonowej. Trzeba wykonać
próbkę do testów. Beton tężeje 28 dni. Potem można go poddać badaniom. Do 31 maja fizycznie prac nie da się skończyć - dowodzi. Firma oblicza, że na naprawy potrzeba aż 141 dni.To termin nieakceptowalny - oświadczyły władze lotniska. Zapowiedziały, że jeżeli Erbud odrzuci ultimatum, i tak poniesie koszta napraw, które zostaną zlecone innej firmie. - W związku z tym, iż koszt naprawy nie przekroczy 15 proc. wartości umowy [wartość remontu szacowana jest na 10 mln zł - przyp. red.], możliwe jest dokonanie wyboru oferty od innych wykonawców bez
przetargu, z tzw. wolnej ręki - informuje Kacper Osiecki z Modlina. Dodaje: - Z naszych ustaleń wynika, że w tym momencie co najmniej dwie firmy są gotowe podjąć się tego zadania, akceptując jednocześnie harmonogram zakończenia prac do 31 maja.
Sytuację Erbudu pogarsza upubliczniona wczoraj przez władze lotniska ekspertyza Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych. Wynika z niej, że pas startowy popękał, bo wykonawca sporządził beton z wadliwego kruszywa. Erbud broni się, że kruszywo było na bieżąco kontrolowane.
Wojskowi eksperci wykluczyli, by powodem spękań mogły być środki stosowane przez
lotnisko do odladzania pasa startowego (taką możliwość sugerował wykonawca). To oznaczałoby, że odpowiedzialność za uszkodzenia spada na Erbud.
Zakładki