Papierowe zawirowania z ziemią pod park
W walce o ponad 85 ha przy lotnisku marszałek Zygmunt Cholewiński chciał iść do sądu z ministrem skarbu. Po rozmowie z wiceministrem Janem Burym zmienił zdanie. Czy na ugodę pójdą jednak też radni PiS-u?
Chodzi o ziemię położoną w Zaczerniu w gminie Trzebownisko. Na jej części na 51 ha ma być realizowany drugi etap Podkarpackiego Parku Naukowo-Technologicznego. W lutym minister skarbu podjął decyzję, że przekazanie osiem lat wcześniej całego tego terenu województwu jest nieważne.
W tym samym miesiącu samorząd województwa wystąpił do resortu z dwoma wnioskami. W jednym prosił o cofnięcie niekorzystnej decyzji, w drugim o przekazanie tych terenów z powrotem samorządowi. Pierwszy wniosek minister już rozpatrzył. Decyzja z 18 lipca: podtrzymanie tej z lutego, czyli niekorzystnej dla Podkarpacia.
W poniedziałek odbędzie się nadzwyczajna sesja sejmiku. Są na niej dwa punkty. Jeden mówi o upoważnieniu zarządu do zaskarżenia tej ostatniej decyzji ministra do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie.
Ta ostra reakcja nie spodobała się nawet politykom PiS-u. - Ostrzegałem, by nie wkraczać z ministrem na ścieżkę walki. Trzeba było wystąpić jedynie z wnioskiem o przekazanie ziemi województwu, bo jest potrzebna pod park. A straszenie ministra sądem to niefortunna droga - mówi nam poseł Stanisław Ożóg, wiceszef podkarpackiego PiS-u.
Jan Bury, wiceminister skarbu, poseł PSL-u z Rzeszowa: - Rozpatrywanie wniosku, w którym samorząd zwrócił się o przekazanie terenów z powrotem województwu, zostało tylko zawieszone. Jeśli decyzja o podtrzymaniu tej z początku lutego uprawomocni się, tamta sprawa zostanie odwieszona i rozpatrzona - mówi i daje do zrozumienia, że będzie z korzyścią dla Podkarpacia.
Ostatnia decyzja ministra uprawomocni się 23 sierpnia. Ale jeśli samorząd ją zaskarży, tak się nie stanie. Wtedy nie będzie można odwiesić procedury zmierzającej do przekazania ziemi w ręce samorządu. - To byłby fatalny błąd ze strony marszałka, gdyby zamiast na ugodę poszedł na wojnę z ministrem - ocenia wiceminister Bury. Dodaje, że wysyłanie dwóch wniosków w tej samej sprawie było "przedobrzeniem". Gdyby od razu poszedł tylko ten o przekazanie terenów z uzasadnieniem, że na nich ma powstać park technologiczny, już dawno minister wydałby zgodę.
Marszałek Zygmunt Cholewiński: - Po rozmowie z wiceministrem Burym będę rekomendował sejmikowi wycofanie tego punktu z programu sesji. Lepiej będzie iść na ugodę z ministerstwem i poczekać na rozstrzygnięcie naszego drugiego wniosku dotyczącego przekazania tych terenów. To jest nieco ryzykowne, bo jeśli minister nam ich nie przekaże, to nie będziemy już mieć ścieżki zaskarżenia do sądu. Ale postaramy się zaufać. Tu chodzi o dobro województwa - mówi Cholewiński.
To, jak się ostatecznie sprawa rozstrzygnie, okaże się na sesji sejmiku. Wcześniej do zmiany planów marszałek miał przekonywać radnych klubu PiS, którzy mają większość w sejmiku.
Przepychanki wokół działki
W 2000 roku tereny wokół rzeszowskiego lotniska - prawie 550 ha - zostały przekazane przez państwo samorządowi wojewódzkiemu. Głównym powodem tej decyzji było uznanie, że ziemie te służyć będą realizacji strategii rozwoju województwa. Częścią tych terenów była działka o pow. 85,56 ha w Zaczerniu, przez którą ma przebiegać autostrada A4. Pod nią potrzeba jednak zaledwie 3,5 ha. Urzędnicy ministerstwa, rozpatrując sprawę po skardze Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, uznali, że cała działka, a więc teren o pow. 85,5 ha, nie mogła przejść w ręce samorządu województwa, skoro ma ją przeciąć autostrada.
Ciekawostką jest to, że stan faktyczny już dawno został uregulowany: wielka działka została podzielona na kilka mniejszych. Ta 3,5-ha już przeszła w ręce GDDKiA, która zapłaciła samorządowi za to odszkodowanie - 487,5 tys. zł w 2004 roku.
Gazeta Wyborcza Rzeszów
Zakładki