Strona 3 z 17 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 5 13 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 41 do 60 z 340
Like Tree58Likes

Wątek: EPRJ

  1. #41
    Awatar Gregor

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    Lotnisko dobrej pogody

    Domyślnie


    Polecamy

    Rocznica śmierci Krzysztofa Wyskiela

    Dzisiaj upływa 20 lat od śmierci śmierci jednego z najlepszych pilotów i akrobatów szybowcowych w historii Aeroklubu Rzeszowskiego Krzysztofa Wyskiela, wielokrotnego medalisty Mistrzostw Polski, doskonałego instruktora i wychowawcy wielu młodych pilotów.

    Krzysztof Wyskiel zginął 20 sierpnia 1989 roku w czasie szybowcowych Mistrzostw Świata w Heudenheim w ówczesnej Republice Federalnej Niemiec. W czasie wykonywania akrobacji z szybowca odpadły skrzydła.

    Super Nowości
    Piękna rzecz latać jeśli komu godzi bezpieczniej jednak kto po ziemi chodzi
    Kiedy słyszę na EPRZ SOListy głos na mej głowie płonie włos
    EPRZ FM - czułe granie - tak bije serce Jasionki


    Przewodnik po chmurach

  2. #42
    Awatar Gregor

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    Lotnisko dobrej pogody

    Domyślnie

    Umiał zrażać lataniem

    Gdy 20 sierpnia 1989 roku Krzysztof Wyskiel siadał za sterami wysłużonego szybowca "Kobuz" nikt nie przypuszczał w najgorszych snach, że będzie to ostatni lot młodego, ale bardzo doświadczonego pilota Aeroklubu Rzeszowskiego. Dla Krzysztofa cel był jeden: zająć jak najlepsze miejsce, najlepiej medalowe na Mistrzostwach Świata w Hockenheim w ówczesnej Republice Federalnej Niemiec.

    Sukces wydawał się bliski. Po dwóch rundach Polak był na szóstym miejscu. Ostro rywalizował z najlepszymi na świecie akrobatami szybowcowymi, szanse na medal były bardzo realne. Kres marzeń przyszedł niespodziewanie. Jak to skrupulatnie odnotował jeden z dziennikarzy o godzinie 10.38. Krzysztof wykonywał skomplikowany manewr na wysokości ok. 300 metrów. Od oderwania się pierwszego skrzydła do momentu roztrzaskania się o ziemię upłynęły cztery sekundy. Pilot miał czas tylko na zdjęcie osłony kabiny. Nie zdążył już wyskoczyć ze spadochronem. Miał zaledwie 32 lata...

    Uwielbiany przez wychowanków

    - Wspaniały kumpel, świetny pilot, doskonały instruktor. Wyśmienity spec od nawigacji i aerodynamiki - krótko podsumowuje Krzysztofa Marek Kachaniak, wielokrotny medalista w lataniu precyzyjnym zarówno w kraju jak i zagranicą. Poznali się w 1976 roku. Marek zaczynał szkolenie szybowcowe, 19-letni wówczas Krzysztof miał praktykę instruktorską. Mimo bardzo młodego wieku był już doświadczonym pilotem. Później nie latali razem (Marek poszedł w latanie precyzyjne, Krzysztof skupił się na akrobacjach szybowcowych), ale tak przypadli sobie do gustu, że stali się nierozłącznymi przyjaciółmi.

    Tuż przed ostatnimi dla Krzyśka mistrzostwami Marek sam odwoził go na lotnisko. Wcześniej wspólnie robili ostatnie zakupy. O śmierci przyjaciela Kachaniak dowiedział się w Niemczech, wracając z pokazów lotniczych w Belgii. To był szok, niedowierzanie, wściekłość na los, który zabiera tak młodego człowieka, wspaniałego kolegę i świetnego pilota. Partner Krzysztofa w wielu zawodach mistrzowskich Wacław Nycz (dziś kapitan w PLL LOT) po tragicznej wiadomości długo nie mógł dojść do siebie. W jednym z wywiadów sprzed lat opowiadał, że swój ból po stracie przyjaciela koił głośnym płaczem w samotności.

    Latał na wszystkim

    - Krzysiek miał hopla na punkcie lotnictwa. Latał na wszystkim na czym się dało. Praktycznie nie wyjeżdżał z lotniska - wspomina Marek Kachaniak. Fruwaniu w przestworzach podporządkował całe swoje życie. Jak wspominają jego przyjaciele wielkim wsparciem dla Krzyśka była żona Marta. Rozumiała pasję męża, ze spokojem i zrozumieniem przyjmowała jego nieobecności w domu, niezliczone wyjazdy na zgrupowania i zawody.

    Krzysztof z powodzeniem mógłby sobie radzić i w lataniu precyzyjnym. Wówczas jednak w Rzeszowie była niezwykle silna grupa pilotów z wielkim doświadczeniem i ogromnymi sukcesami. Przebić się byłoby niezwykle ciężko. Poszedł więc w kierunku akrobacji szybowcowej, szybko zdobywając uznanie.

    W tamtym czasie rzeszowscy piloci byli lotniczą elitą. Zarówno w skali Polski jak i międzynarodowej. Witold Świadek, Jan Baran, Krzysztof Wyskiel, Wacław Nycz, Marek Kachaniak, Andrzej Marszałek i wielu innych rozsławiało Aeroklub Rzeszowski. Trzech pierwszych już nie żyje. Zginęli śmiercią lotnika w stosunkowo krótkim odstępie czasu.

    - Ich śmierć była ciosem dla Aeroklubu. Ciosem, z którego Aeroklub już się nie podniósł. A tyle jeszcze mogli dobrego zrobić - zamyśla się Marek Kachaniak, nie ukrywając wzruszenia na wspomnienie o tragicznie zmarłych przed laty przyjaciołach.

    Przez pewien czas nierozłączną parę stanowili Wacław Nycz, jako pilot i Krzysztof Wyskiel jako nawigator. Nycz mówił, że jego partner był najlepszym w Polsce nawigatorem. Wspólnie zdobywali kolejne laury, kolejne tytuły mistrzów Polski. Trudno zliczyć liczbę medali wspólnie przez nich zdobytych.

    Ufam ci

    Dla Romana Oraczewskiego, wydawcy Super Nowości i zapalonego fana lotnictwa, Krzysztof Wyskiel był pierwszym instruktorem. Wspomina go w samych superlatywach. Młodzi adepci lotnictwa uwielbiali niewiele starszego od siebie instruktora. Jego otwartość połączona z perfekcjonizmem sprawiała, że szkolenie stawało się przyjemnością, a jednocześnie niezwykłą lekcją pilotażu. Efekty były widoczne gołym okiem. Uczniowie Krzysztofa już po 38, 40 locie zaczynali samodzielne latanie. Przy niektórych innych instruktorach trzeba było 50 lotów. To duża różnica. Krzysztof miał charakterystyczny sposób szkolenia.

    - W pewnym momencie siedząc za uczniem zaczynał tupać nogami i pogwizdywać. To był znak, że młody samodzielnie prowadzi teraz maszynę i zdany jest na siebie. Był to dowód zaufania. Często przy różnych fazach lotu opierał się rękami na swoim podopiecznym dając mu do zrozumienia: "ufam ci, teraz nasze życie jest w twoich rękach". To niesamowicie mobilizowało - wspomina Roman Oraczewski.
    Wojciech Łańcut, dzisiaj latający w Surinamie twierdzi, że pilotem został właśnie dzięki Krzysztofowi. Umiejętności, które wtedy nabył przydały się m.in. w PLL LOT, gdzie Łańcut przez szereg lat pracował.

    - On umiał ludzi zarażać lotaniem. Jego pasja udzielała się innym - mówi Wojciech Łańcut. Ulubionym powiedzeniem Krzysztofa kierowanym do wychowanków było "lotnictwo tak ciebie traktowało, jak ty traktujesz lotnictwo".

    - Był człowiekiem niesłychanie inteligentnym. Ten człowiek chyba nie miał w ogóle wad. Aż ciężko uwierzyć, że to już tyle lat upłynęło od tej niepotrzebnej śmierci - mówi Andrzej Marszałek, jeden z najbliższych przyjaciół Krzysztofa i jego rodziny.

    Czy Krzysztof musiał zginąć?

    Starsza córka Krzysztofa, Joanna, w momencie śmierci taty miała niespełna 8 lat, jej młodsza siostra Jadzia zaledwie kilka miesięcy. Asia niejeden dzień spędziła na podrzeszowskim lotnisku w Jasionce, na kolanach pilotów, trzymając stery samolotów. Dla kilkuletniego dziecka była to niesamowita frajda. Po ojcu - prócz dziecięcych wspomnień - pozostały puchary, medale, zdjęcia i jedna z najcenniejszych pamiątek: dwie grube kroniki z wycinkami prasowymi skrupulatnie zbieranymi przez brata Krzyśka, Romana.

    Jeden z pierwszych wycinków to artykuł ze "Skrzydlatej Polski" z września 1979 roku. Relacja z X Rajdowo-Nawigacyjnych Mistrzostw Polski Juniorów. Triumfował w nich duet z Aeroklubu Rzeszowskiego: Zbigniew Zajdel i Krzysztof Wyskiel latający na poczciwej "Wildze". Na zdobiącym artykuł zdjęciu szczęśliwi mistrzowie Polski. Kolejne teksty przypominają o kolejnych sukcesach Niezwykle popularna wówczas "Skrzydlata Polska" na jednej z okładek zamieściła zdjęcie Nycza i Wyskiela z pucharami na tle "Gawrona".

    Drugi tom kroniki to w większości teksty poświęcone tragicznej śmierci pilota. Gorące relacje o tym, że z powodu tragedii polscy zawodnicy wycofali się z mistrzostw, że ostatecznie zawody zakończono na trzeciej turze. Kolejne artykuły w ostrej formie atakowały władze Aeroklubu Rzeszowskiego. "Czy Krzysztof Wyskiel musiał zginąć?", "Latające trumny", Latać na Kobuzach czy nie?" - to tylko niektóre tytuły z ówczesnych gazet. Dziennikarze pisali, że "Kobuz" na którym rozbił się rzeszowski pilot miał 23 lata, że był to już piąty wypadek na tym typie szybowca, że rok wcześniej cudem uniknął śmierci Andrzej Tomkiewicz z rybnickiego Aeroklubu, uratowało go tylko to, że skrzydła odpadły na dużej wysokości i miał czas na wyskoczenie spadochronem.

    Super Nowości
    ---> SZD-21-2B Kobuz 3 (PL)

    ---> http://www.forum.spotter.pl/tragedia...index.html?amp;
    Piękna rzecz latać jeśli komu godzi bezpieczniej jednak kto po ziemi chodzi
    Kiedy słyszę na EPRZ SOListy głos na mej głowie płonie włos
    EPRZ FM - czułe granie - tak bije serce Jasionki


    Przewodnik po chmurach

  3. #43

    Dołączył
    Feb 2007

    Domyślnie

    Wczoraj odleciał ostatni An-2, który stał koło hangaru OKLu. Kolejny etap historii Ośrodka zakończony.

  4. #44
    Awatar Gregor

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    Lotnisko dobrej pogody

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez Goleo Zobacz posta
    Wczoraj odleciał ostatni An-2
    w jakim kierunku ?
    Piękna rzecz latać jeśli komu godzi bezpieczniej jednak kto po ziemi chodzi
    Kiedy słyszę na EPRZ SOListy głos na mej głowie płonie włos
    EPRZ FM - czułe granie - tak bije serce Jasionki


    Przewodnik po chmurach

  5. #45
    Awatar LoboV

    Dołączył
    May 2007
    Mieszka w
    EPRZ

    Domyślnie

    Poleciał do Mielca, a przed odlotem zrobił jeszcze honorowego konwojera na betonie. Może i trochę szkoda, ale te "OKL'owskie" AN-y raczej więcej stały na ziemi niż latały. Prędzej można było spotkać u nas Antka na występach gościnnych.

  6. #46
    Awatar Gregor

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    Lotnisko dobrej pogody

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez Goleo Zobacz posta
    Kolejny etap historii Ośrodka zakończony.
    Tak było w latach 80-tych. EPRJ tętniło lotniczym życiem. Zdjęcie ze zbiorów instruktora, kierownika ARz, a później dyrektora OKLu ś.p Romana Przepióry.

    Piękna rzecz latać jeśli komu godzi bezpieczniej jednak kto po ziemi chodzi
    Kiedy słyszę na EPRZ SOListy głos na mej głowie płonie włos
    EPRZ FM - czułe granie - tak bije serce Jasionki


    Przewodnik po chmurach

  7. #47
    Awatar Gregor

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    Lotnisko dobrej pogody

    Domyślnie

    Ostatnie pożegnanie pilota

    Zakończył swoja ziemską drogę 79-letni Tadeusz Gancarz, instruktor pilot, wychowawca setek wybitnych polskich lotników.

    Tadeusz Gancarz od najmłodszych lat związał swój los z Aeroklubem Rzeszowskim. Tam nauczył się latać, a potem pracował jako instruktor. W 1977 roku przeszedł do Ośrodka Szkolenia Personelu Lotniczego Politechniki Rzeszowskiej. Jego uczniowie latają dziś we wszystkich liniach komunikacyjnych na świecie.

    W czwartek na cmentarzu przy al. Witosa przyjaciele odprowadzili Tadeusza Gancarza w ostatnią drogę. Do tej uroczystości dołączyli uczniowie wybitnego instruktora, którzy właśnie o tej porze przylecieli zza Atlantyku boeingirem 767. Wielki transatlantyk przeleciał nad cmentarzem w hołdzie człowiekowi, który przypinał skrzydła pilotom.

    Super Nowości
    Piękna rzecz latać jeśli komu godzi bezpieczniej jednak kto po ziemi chodzi
    Kiedy słyszę na EPRZ SOListy głos na mej głowie płonie włos
    EPRZ FM - czułe granie - tak bije serce Jasionki


    Przewodnik po chmurach

  8. #48
    Awatar Gregor

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    Lotnisko dobrej pogody

    Domyślnie

    6 tysięcy skoków Bogusława Marszałka !

    W sobotę, 19 września, Bogusław Marszałek wyskoczy z samolotu 6 000 raz. Niewielu polskich spadochroniarzy może poszczycić się tak wspaniałym wynikiem.



    Bogusław Marszałek skacze od 36 lat. chciał być pilotem, a przed rozpoczęciem szkolenia w powietrzu trzeba było wykonać trzy skoki ze spadochronem. Skakanie spodobało mu się tak bardzo, ze stało się treścią jego życia. Co go tak zafascynowało w tym sporcie? Adrenalina, uczucie wolności w czasie swobodnego spadania z zamkniętym spadochronem, świst wiatru, gdy pędzi się w dół z prędkością 200 km/godz, a może romantyzm przepięknych widoków podczas lotu z otwartym spadochronem?

    - Pewnie wszystko to po trochu - odpowiada po namyśle Bogusław Marszałek. - I jeszcze to coś, co trudno określić słowami, a co znają wszyscy ludzie powietrza, piloci i spadochroniarze. To coś sprawia, że każdy kto poznał lotnictwo związuje się z nim na zawsze.

    Bogusław Marszałek ma 52 lata. Jest obecnie trenerem i instruktorem spadochroniarstwa w Aeroklubie Rzeszowskim. Swą wiedzę i doświadczenie przekazuje młodym adeptom tego wspaniałego sportu. Z okazji pięknego spadochroniarskiego jubileuszu życzymy mu dalszych setek i tysięcy wspaniałych skoków.

    W sobotę Bogusław Marszałek wykona swój 6000 skok ze spadochronem.

    Super Nowości
    Piękna rzecz latać jeśli komu godzi bezpieczniej jednak kto po ziemi chodzi
    Kiedy słyszę na EPRZ SOListy głos na mej głowie płonie włos
    EPRZ FM - czułe granie - tak bije serce Jasionki


    Przewodnik po chmurach

  9. #49
    Awatar Gregor

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    Lotnisko dobrej pogody

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez LoboV Zobacz posta
    Poleciał do Mielca
    ---> Skrzydla.org/Aircraft-Spotting.org: SP-DLA - Antonov An-2 - Prywatny
    Piękna rzecz latać jeśli komu godzi bezpieczniej jednak kto po ziemi chodzi
    Kiedy słyszę na EPRZ SOListy głos na mej głowie płonie włos
    EPRZ FM - czułe granie - tak bije serce Jasionki


    Przewodnik po chmurach

  10. #50
    Awatar Gregor

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    Lotnisko dobrej pogody

    Domyślnie

    Gazeta Nowiny która w b.r obchodzi 60-lecie powstania, ma za sobą historię wzlotów i upadków, okraszoną dramatycznymi momentami - tragedii ludzi związanych z ARz.

    30 kwietnia 1966 roku nad Rzeszowem zderzyły się dwa samoloty. Zginęły trzy osoby. W owych czasach rozmaitym tragicznym wydarzeniom przeważnie nie nadawano zbyt wielkiego rozgłosu. Informacja o wypadku, która dziś mogłaby pewnie stać się tematem dnia wielu serwisów informacyjnych, ukazała się 2 maja na ostatniej stronie. Dopiero parę dni później opublikowano reportaż "Katastrofa”.
    Piękna rzecz latać jeśli komu godzi bezpieczniej jednak kto po ziemi chodzi
    Kiedy słyszę na EPRZ SOListy głos na mej głowie płonie włos
    EPRZ FM - czułe granie - tak bije serce Jasionki


    Przewodnik po chmurach

  11. #51

    Dołączył
    Oct 2007

    Domyślnie

    Niestety strona aeroklubu nie chodzi prawidłowo. Jak się ma sytuacja z kursem spadochronowym? Jaka cena? Ile to trwa?

  12. #52

    Dołączył
    Aug 2009
    Mieszka w
    Rzeszów

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez mc93 Zobacz posta
    Niestety strona aeroklubu nie chodzi prawidłowo. Jak się ma sytuacja z kursem spadochronowym? Jaka cena? Ile to trwa?
    Też mnie interesuje takowy kurs. Jak jeszcze strona chodziła to była tam cena 700zł (kurs + 5 skoków). Pierwsze 50 skoków to koszt 50zł za jeden, potem 100zł za skok. Nie pamiętam tylko jak się miały inne opłaty tj. wypożyczenie sprzętu i inne dodatkowe (na pewno takowe istnieją).

    Jak się czegoś dowiesz to napisz
    I <3 RZ

  13. #53
    Awatar Gregor

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    Lotnisko dobrej pogody

    Domyślnie

    kto chętny ?

    Piękna rzecz latać jeśli komu godzi bezpieczniej jednak kto po ziemi chodzi
    Kiedy słyszę na EPRZ SOListy głos na mej głowie płonie włos
    EPRZ FM - czułe granie - tak bije serce Jasionki


    Przewodnik po chmurach

  14. #54
    Zbanowany
    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    oazie otoczonej matecznikiem

    Domyślnie

    Fajnie, że strony sekcji działają...

  15. #55
    Awatar Gregor

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    Lotnisko dobrej pogody

    Domyślnie

    Kwiaty Sonińskiej Ziemi - Wacław Nycz. "Mam sukcesy w powietrzu, ale chodzę po ziemi."

    Tak mówi o sobie Wacław Nycz – nasz rodak: trzykrotny mistrz świata w lataniu precyzyjnym, czterokrotny mistrz świata w lataniu rajdowo-nawigacyjnym, dwukrotny mistrz Europy w lataniu precyzyjnym.



    Wacław Nycz urodził się w Łańcucie w 1954 r., swoje dzieciństwo i lata szkolne spędził w Soninie, gdzie chodził do szkoły. To tutaj narodziło się jego niezwykłe jak na wieś, w której mieszkał zainteresowanie: najpierw sklejanie modeli małych samolocików, potem puszczanie ich w powietrzu z sonińskich górek, następnie montowanie im silników i pierwsze próby pilotażu. Później przerodziło się w ogromną pasję. „Dotknąć gwiazd” - ta myśl kierowała poczynaniami młodego chłopca. A wszystko za sprawą taty Stanisława, zapalonego działacza sportowego dzięki, któremu nazwa Sonina zaczęła coś znaczyć. To on właśnie kupował swojemu synowi pierwsze modele do sklejania, on też w tajemnicy przed rodziną skończył kurs szybowcowy i prawdopodobnie Wacław realizował jego marzenia o podniebnych lotach.„…Zawsze byłem dumny, z tego iż wywodzę się z miejscowości bardzo usportowionej, pełnej inicjatyw i gospodarności, w której mój ojciec – jako trener narciarstwa biegowego – odgrywał bardzo wielką rolę. Kto wie, kim byłbym, gdybym tu od dzieciństwa nie związał się ze sportem… ” (Gazeta Łańcucka, styczeń 1996).

    Jego przygoda z lataniem rozpoczęła się w Technikum Mechaniczno-Elektrycznym w Rzeszowie, gdzie kontynuował zainteresowanie modelarstwem i sportami lotniczymi. W wieku 16 lat został członkiem Aeroklubu Rzeszowskiego. Przeszedł szkolenie spadochronowe, a później swoją uwagę skierował na latanie: początkowo na szybowcach, dopiero w 1974 r. na samolotach. Z lotnictwem tak na poważnie związał się w 1971 r. Licencję pilota turystycznego uzyskał w 1974, a rok później zaczął startować w zawodach samolotowych. Studiował pilotaż na Politechnice Rzeszowskiej. Od roku 1977 do roku 1997 był członkiem Samolotowej Nawigacyjnej Kadry Narodowej Polski. Reprezentował nasz kraj w Europie i na świecie przez 17 lat.

    Niepowtarzalne przeżycia w powietrzu, niezwykłe krajobrazowe scenerie, niezmierzone przestworza i niesamowite zjawiska przyrodnicze, to, co niemalże namacalnie i naocznie przeżywa pilot w górze, ale jednocześnie doskonała precyzja, ogromna wiedza i doświadczenie w lataniu – są to nieodłączne atrybuty wpisane w każdy lot mistrza – pilota – sportowca.

    „Kiedy już wątpisz w siebie, spróbuj jeszcze raz…Potem jeszcze raz.” Pasmo sukcesów przedzielane było naturalnymi w sporcie porażkami, jednakże mimo wielu zwątpień kolejne nagrody dodawały mu skrzydeł. Sierpień 1985 r. na Florydzie to jeden z najwspanialszych miesięcy życia pana Wacława – złoty medal i mistrzostwo świata. Wówczas zaczęła się „złota passa”– kolejny złoty medal w Finlandii w 1987, a w następnym roku złoto na Mistrzostwach Europy. Dwa kolejne lata to „sportowy dołek”, z którego ciężko się było „wygrzebać”. Ale w 1991 r. znowu złoto w ME, a w najbliższym sercu kraju, czyli w Polsce – Mistrz Świata zarówno w lataniu indywidualnym jak i grupowym w roku 1992. Gwarancją sukcesów były nie tylko doskonała znajomość pilotażu i ogromna wiedza, całkowite porozumienie, ale też umiejętność współpracy w drużynie, świadomość tego, że można komuś zaufać i na kimś zawsze bezgranicznie polegać. Pięciokrotny indywidualny Mistrz Świata i Europy, siedmiokrotny drużynowy Mistrz Świata i Europy to najważniejsze osiągnięcia, ale nie jedyne. Było ich bardzo wiele, jednak nigdy nie przesłoniły prawdziwej pasji, z której wyrósł – narciarstwa biegowego. Miłość do nart zaszczepił mu ojciec, pan Stanisław Nycz – twórca i trener sekcji narciarstwa biegowego, prężnie działającej przez wiele lat w Soninie. Ile razy Wacław odwiedzał swoje rodzinne kąty, kochanych rodziców i rodzeństwo, nigdy nie omieszkał (w miarę możliwości) pobiegać na nartach. I to już niekoniecznie w Soninie. Zdobył wiele nagród w Bieszczadzkim Biegu Lotników i innych podobnych zawodach w naszym regionie.

    Jego umiejętności sprawdzały się nie tylko podczas różnych mistrzostw. Był gwiazdą Międzynarodowych Pikników Lotniczych w Góraszce w latach: 1996, 1997, 1998. Brał też udział w Air Show – 1996 r. Bydgoszcz, 1997 r. – Mielec, 1998 r. – Dęblin. To wspaniała okazja do zaprezentowania swoich perfekcyjnych umiejętności nam – Polakom, którzy jego osobę znali tylko z prasowych i telewizyjnych doniesień.

    A kiedy przyszedł czas zwątpień, życiowych rozterek i wielu nieporozumień w pracy spowodowanych wrogą postawą przełożonych, pan Wacław doszedł do wniosku, że najważniejsza pora zająć się pracą zawodową. W Aeroklubie Rzeszowskim zmniejszyła się ilość lotów, więc postanowił latać jako pilot Polskich Linii Lotniczych – LOT, gdzie pracuje od 1998 roku do dziś.

    Jego wspaniałe osiągnięcia sportowe to:

    I. Mistrzostwa Świata w Lataniu Precyzyjnym:

    1985 r. USA – I miejsce indywidualnie, I miejsce drużynowo
    1987 r. Finlandia – I miejsce indywidualnie, I miejsce drużynowo
    1992 r. Polska – I miejsce indywidualnie, I miejsce drużynowo

    II. Mistrzostwa Świata Rajdowo Nawigacyjne:

    1980 r. RFN – VI miejsce indywidualnie, I miejsce drużynowo
    1984 r. Włochy – VIII miejsce indywidualnie, II miejsce drużynowo
    1986 r. Hiszpania – III miejsce indywidualnie, I miejsce drużynowo
    1988 r. Anglia – II miejsce indywidualnie, I miejsce drużynowo

    III. Mistrzostwa Europy w Lataniu Precyzyjnym:

    1982 r. Szwecja – VII miejsce indywidualnie, II miejsce drużynowo
    1988 r. Anglia – I miejsce indywidualnie, I miejsce drużynowo
    1991 r. Niemcy – I miejsce indywidualnie, I miejsce drużynowo
    IV. Samolotowe Nawigacyjne Mistrzostwa Polski Seniorów:
    1980 r., 1982 r., 1987 r., 1988 r. –I miejsce

    V. Samolotowe Nawigacyjne Mistrzostwa Polski Juniorów:

    1976 r. – III miejsce
    1977 r. – I miejsce

    VI. Mistrzostwa Polski w Akrobacji Samolotowej:

    1979 r. – III miejsce gr. B
    1981 r. – I miejsce gr. B
    1977 – 1997 – członek Samolotowej Nawigacyjnej Kadry Narodowej Polski;
    1980 – 1997 – reprezentant Polski.

    VII. Mistrzostwa Państw Socjalistycznych w Lataniu Precyzyjnym:

    1986r . Czechosłowacja – I miejsce indywidualnie
    1987 r. NRD – I miejsce indywidualnie
    1988 r. Polska – I miejsce indywidualnie

    POKAZY LOTNICZE:

    I. Międzynarodowy Piknik Lotniczy Góraszka – 1996 r., 1997 r., 1998 r.
    II. Air Show:
    1996 r. Bydgoszcz
    1997 r. Mielec
    1998 r. Dęblin

    Udział w Plebiscytach:

    I. Przegląd Sportowy
    1985 r. – IV miejsce
    1987 r. – IV miejsce
    II. Skrzydlata Polska – 10 razy

    W uznaniu za swoje „podniebne” zasługi i rozsławianie Polski w Europie i na Świecie otrzymał wiele odznaczeń:

    Złoty Krzyż Zasługi – 1985 r.
    Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski – 1994 r.
    Zasłużony Mistrz Sportu – 1989 r.
    Złoty medal za „Wybitne Osiągnięcia Sportowe”
    Czternastokrotnie Medal Złoty Aeroklubu Polskiego 1994 r.

    Jest dla nas wzorem jak w życiu osiągnąć sukces i mam nadzieję, że nasza młodzież niejednokrotnie skorzysta z tego przykładu.

    My Soninianie jesteśmy ogromnie dumni z Pana Wacława i szczycimy się jego osiągnięciami. To dla nas niezwykle ważne, że z tego sonińskiego gniazda wyrósł człowiek tej miary co Pan Wacław Nycz – znany w Europie i na świecie.

    Głos Gminy Łańcut
    Piękna rzecz latać jeśli komu godzi bezpieczniej jednak kto po ziemi chodzi
    Kiedy słyszę na EPRZ SOListy głos na mej głowie płonie włos
    EPRZ FM - czułe granie - tak bije serce Jasionki


    Przewodnik po chmurach

  16. #56
    Awatar Gregor

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    Lotnisko dobrej pogody

    Domyślnie

    Pasja latania - pilot doświadczalny Wiesław Kania

    Jego lotnicza kariera zaczęła się 12 lipca 1957 roku w Jasionce, na lotnisku Aeroklubu Rzeszowskiego. Niespełna 19-letni Zygmunt po raz pierwszy oderwał się od ziemi na dwumiejscowym Żurawiu. - Dziadek opowiadał, że lotnictwo fascynowało naszego tatę od zawsze - wspomina Lidia, najmłodsza córka pana Zygmunta. - Ledwie nauczył się chodzić, a już widząc na niebie samolot biegał ze złożonymi na krzyż patyczkami. Nie umiał jeszcze dobrze tego powiedzieć, ale próbował: "siamolot". A w tym czasie samoloty na niebie pojawiały się często. Był rok 1941. Państwo Waniowie uciekli z dziećmi z rodzinnego Lwowa i znaleźli schronienie u rodziny w okolicy Błażowej. Tu przetrwali wojnę i tu Zygmunt dorastał. Dziecięca fascynacja nie przeminęła.

    W podstawówce robił modele samolotów, a potem poszedł do Technikum Mechaniczno Elektrycznego w Rzeszowie. Chciał pracować w WSK, gdzie produkowano silniki lotnicze. Nie poprzestał na modelarstwie. Znalazł kontakt z Aeroklubem i zapisał się na szkolenie szybowcowe.

    - Szybowce to była jego pasja - wspomina Marian Złamaniec, długoletni szef wyszkolenia Aeroklubu Rzeszowskiego. - Każdą wolną chwilę spędzał na lotnisku i gdy tylko pogoda pozwalała, leciał na przelot. Latał również wtedy, gdy pogoda nie bardzo sprzyjała szybowcowemu żeglowaniu. Często zdarzało się, że nie udało mu się wrócić na lotnisko. W promieniu 200 km od Rzeszowa znał chyba wszystkie łąki i wiedział, które nadają się do bezpiecznego lądowania. - To mu się przydawało także w lataniu samolotowym - wspomina Wacław Stępak, mechanik lotniczy. - Wracaliśmy z panem Zygmuntem z Bielska Białej, Jakiem-12. Wiał silny przeciwny wiatr i lot się wydłużył. Zaczęło brakować paliwa. "Nic się nie martw" - powiedział do mnie Zygmunt Wania. "Tu jest taka łąka, na której wylądujemy i dolejemy benzyny z kanistra". Tak się stało. Bezpiecznie wylądowali koło Trzciany, dolali paliwo i spokojnie dolecieli do Jasionki.

    Szybowcowe latanie nie przeszkodziło chłopakowi z Błażowej w nauce. Zdał maturę i poszedł na studia, na rzeszowską WSI. Został inżynierem i zatrudniono go w WSK. Najczęściej jednak można go było spotkać na lotnisku. Nauczył się latać na samolotach i uzyskał licencję zawodowego pilota. Został też instruktorem. - Był dobrym pilotem, ale i wspaniałym inżynierem - mówi Stanisław Orzech, szef techniczny Aeroklubu. - Dzięki jego wiedzy i zaradności w aeroklubie zawsze było dużo sprawnych do lotu szybowców i samolotów. Pod jego nadzorem wykonywano na miejscu w Jasionce poważne naprawy, a nawet niewielkie remonty. Inspektorzy z nadzoru lotniczego z podziwem oglądali efekty pracy Zygmunta Wani. Mieli zaufanie do prowadzonych przez niego napraw. - Dokonywał niemal cudów - wspominają też pracownicy Aeroklubu. - Gdy w klubie brakowało pieniędzy na lotnicze paliwo, Zygmunt załatwiał benzynę z WSK, a potem jeszcze okazywało się, że zakład refundował klubowi koszty tego samego paliwa. Dzięki niemu aeroklub w Jasionce żył i prężnie się rozwijał.

    WSK utworzyło na lotnisku w Jasionce dział prób w locie. Testowano tam produkowane w zakładzie samolotowe i śmigłowcowe silniki. Sprawdzano, jak w rzeczywistych lotach spisują się wdrażane usprawnienia i innowacje. Zygmunt Wania, wówczas już zawodowy pilot z dużym nalotem, był jednym z pierwszych pracowników tego działu. Tam zdobył uprawnienia pilota doświadczalnego. - Latał dosłownie na wszystkim - mówi Marian Złamaniec. - Na każdym typie szybowca i samolotu, jaki choć na chwilę pojawił się na rzeszowskim lotnisku. Był też pilotem śmigłowcowym. Dobrze pamiętają Zygmunta Wanię bywalcy giełdy samochodowej w Załężu. Co niedzielę przylatywał tam niebiesko-biały śmigłowiec, którym za niewielką opłatą można było polatać wokół Rzeszowa. Za sterami najczęściej siedział Zygmunt Wania.

    W życiu każdego pilota, zwłaszcza doświadczalnego, zdarzają się sytuacje trudne, czasem dramatyczne. - Zygmunt leciał z Krosna do Rzeszowa repliką przedwojennego radzieckiego samolotu PO-2, popularnego kukuruźnika - opowiada płk Jerzy Sołtys, dyrektor Aeroklubu Rzeszowskiego. - W połowie lotu oderwała się łopatka śmigiełka napędzającego prądnicę. Ostry kawałek drewna przebił płócienną burtę i wbił się w szyję pilota. Zygmunt, mimo bólu i silnego krwawienia, doleciał do Jasionki i bezpiecznie wylądował. Kawał drewna tkwił w jego szyi o kilka milimetrów od głównej tętnicy. Niewiele brakowało...

    W powietrzu Zygmunt Wania spędził ponad 8,5 tys. godzin. To niemal cały rok. Mimo że prawie całe życie spędził na lotnisku, nie zaniedbywał największych miłości swojego życia: żony Janiny i dzieci: Zuzanny, Zenka i Lidii. - Nie wiem, jak to robił, ale nie odczuwaliśmy nigdy jego braku - mówi Zuzanna. - Zawsze miał dla nas czas. Chodził ze mną na ćwiczenia kręgosłupa, na lodowisko, na basen. Zawsze mieliśmy fajnego ojca. Praca w lotnictwie nie przeszkadzała mu w życiu rodzinnym. Potrafił to wspaniale łączyć. - Gdy byliśmy poza domem, np. na kolonii, to zawsze znalazł czas, żeby nas odwiedzić - dodaje Zenon. - Jak było niedaleko, to przyjeżdżał rowerem. Jeśli gdzieś w Polsce, to przylatywał. Zawsze był z nami. - Czasem uciążliwe było to, że tato musiał obejrzeć w telewizji i wysłuchać w radiu wszystkich prognoz pogody - śmieje się Lidia. - Każdy ma jakieś swoje słabości. On miał taką, nieszkodliwą. Lotnicza brać mawiała, że na świecie jest trzech pilotów bez żadnych nałogów: Żwirko - na cokole pomnika w Warszawie, automatyczny pilot i... Zygmunt Wania. Taki był - nie palił, nie pił. Gdy na świat zaczęły przychodzić wnuki, Zygmunt Wania stał się wspaniałym, niezwykle troskliwym dziadkiem. - Nie było miesiąca, żeby nie przyjechał do nas do Warszawy - wspomina Zuzanna. - Moje dzieci, a jego wnuki lepiej czuły się tu, w Rzeszowie, niż w swoim domu. Kochały dziadka tak, że aż bywałam zazdrosna.

    Po przejściu na emeryturę Zygmunt Wania nie porzucił lotnictwa. Zdrowie miał dobre, więc z uzyskaniem zgody lekarzy na latanie nie było problemu. Znalazł sposób na to, żeby na samolotach latać dużo.

    Każdy wyprodukowany samolot, zanim trafi do nabywcy, musi przejść próbę w powietrzu. Pilot doświadczalny sprawdza w rzeczywistym locie, czy przy montażu nie popełniono błędu. Ryzykuje własne życie po to, żeby inni lotnicy mogli później bezpiecznie latać. Jeżeli konstruktorzy unowocześnią produkowany samolot, to wtedy również trzeba go oblatać. Sprawdzić, czy po wprowadzeniu zmian samolot jest bezpieczny. Takie właśnie usługi dla krośnieńskiej wytwórni samolotów wykonywał Zygmunt Wania. Dzięki temu mógł robić to, co kochał - latać.

    Zginął w katastrofie lotniczej 26 kwietnia 2004 r, podczas oblotu zmodernizowanej awionetki Junior JK-5.

    Super Nowości
    Piękna rzecz latać jeśli komu godzi bezpieczniej jednak kto po ziemi chodzi
    Kiedy słyszę na EPRZ SOListy głos na mej głowie płonie włos
    EPRZ FM - czułe granie - tak bije serce Jasionki


    Przewodnik po chmurach

  17. #57
    Awatar Szczypu

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    EPRZ

    Domyślnie

    Własnie takiego Kruka testowano na Wydziale Prób w Locie na lotnisku w Jasionce

    Photos: PZL-Okecie PZL-106A Kruk Aircraft Pictures | Airliners.net

  18. #58
    Zbanowany
    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    oazie otoczonej matecznikiem

    Domyślnie

    Nie tyle Kruka, co jego napęd: silnik PZL-3 (i nie PZL-106A, ale -106; -106A miał "zwykłe" usterzenie i przeprojektowaną tylną część kadłuba za kabiną).

    W ogóle trochę samolotów przez DPwL się przewinęło:
    - PZL-106 SP-WUF
    - PZL-106A SP-KFB,
    - PZL-106AR SP-KFD
    - PZL-110 SP-KFC
    - PZL M20 SP-KMA i -KFE
    - Ayres S2 Trush Commander SP-KRT

    Do tego były "dyspozycyjne" L-200 SP-GBB, An-2P SP-DRA i Zlin-43 SP-KFA (ten ostatni "ostał się" do dziś). Ech, to były czasy...
    Ostatnio edytowane przez ojcie_c ; 25-11-2009 o 09:22

  19. #59
    Awatar Gregor

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    Lotnisko dobrej pogody

    Domyślnie









    Piękna rzecz latać jeśli komu godzi bezpieczniej jednak kto po ziemi chodzi
    Kiedy słyszę na EPRZ SOListy głos na mej głowie płonie włos
    EPRZ FM - czułe granie - tak bije serce Jasionki


    Przewodnik po chmurach

  20. #60
    Awatar Gregor

    Dołączył
    Feb 2007
    Mieszka w
    Lotnisko dobrej pogody

    Domyślnie


    Polecamy

    c.d















    Nowiny Rzeszów
    Piękna rzecz latać jeśli komu godzi bezpieczniej jednak kto po ziemi chodzi
    Kiedy słyszę na EPRZ SOListy głos na mej głowie płonie włos
    EPRZ FM - czułe granie - tak bije serce Jasionki


    Przewodnik po chmurach

Strona 3 z 17 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 5 13 ... OstatniOstatni

LinkBacks (?)

  1. 29-03-2015, 20:43
  2. 17-07-2014, 15:23
  3. 07-07-2014, 11:53
  4. 13-12-2013, 13:28
  5. 22-10-2013, 16:08
  6. 13-10-2013, 13:23
  7. 02-09-2013, 15:57
  8. 20-08-2013, 15:29
  9. 17-04-2013, 22:19
  10. 17-04-2013, 22:04
  11. 17-04-2013, 22:00
  12. 01-04-2013, 13:12
  13. 25-03-2013, 16:51
  14. 17-12-2012, 14:13
  15. 31-10-2012, 05:16
  16. 23-09-2012, 19:39
  17. 10-08-2012, 18:00
  18. 21-07-2012, 08:09
  19. 14-07-2012, 23:39
  20. 05-07-2012, 17:22
  21. 03-07-2012, 20:33
  22. 24-06-2012, 09:01
  23. 23-05-2012, 13:57
  24. 17-05-2012, 18:51
  25. 03-05-2012, 11:18
  26. 05-04-2012, 11:35
  27. 27-02-2012, 19:39
  28. 23-01-2012, 17:40
  29. 15-01-2012, 11:38
  30. 03-11-2011, 20:26
  31. 24-07-2011, 09:40
  32. 03-07-2011, 15:28
  33. 24-03-2011, 14:17
  34. 14-11-2010, 18:32

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •