Witam,

Mam nadzieję, że nie będziecie mieli nic przeciwko umieszczeniu mojego postu w tym dziale.
Chciałem się podzielić wrażeniami z wizyty w Muzeum Lotnictwa w bazie wojskowej Travis w Kalifornii - cała impreza zapewnia mnóstwo wrażeń, nie tylko typowo lotniczych.
Już samo dostanie się do muzeum wymaga sporo zachodu i daje sprzeczne informacje co do wymogów bezpieczeństwa przestrzeganych w amerykańskich instalacjach wojskowych. Muzeum mieści się na terenie AFB Travis, w której stacjonują między innymi C5 Galaxy, C117 Globemaster i KC10 Extender, wykonujące mnóstwo lotów. Byłem w okolicy bazy kilkakrotnie i zawsze w ciągu kilkunastu minut widziałem kilka startujących samolotów - dźwięk C5 Galaxy jest niesamowity, absolutnie nie przypomina nic, co słyszałem wcześniej.
Ale do rzeczy - wszyscy goście zatrzymują się na parkingu przed "Visitor Center". W środku trzeba pobrać numerek (jak u nas na poczcie) i odczekać swoje w kolejce do pana w recepcji. Pan jest bardzo stanowczy (nie można podejść do lady bez jego pozwolenia, jak każe siąść to trzeba siedzieć a nie wstawać i czekać aż zawoła). Dodam, że ubrany był w spodnie dresowe i bluzę, siedział tuż przy grzejniku elektrycznym, których w całym pomieszaczeniu było kilkanaście (połowa listopada, temperatura 5-10 stopni). Na zapleczu widać było jeszcze więcej tych grzejników - miałem wrażenie, że cała armia się nimi ogrzewa.
W końcu przychodzi nasza kolej - podchodzimy, mówimy po co tu przyjechaliśmy. Pan dzwoni do muzeum i pyta, czy porucznik dzisiaj oprowadza gości. Okazuje się, że tak więc możemy zacząć proces lustracji. Dajemy paszporty - nikt w życiu nigdy nie oglądał tak dokładnie mojego paszportu - wszystkie strony, wszystkie pieczątki, wszystkie daty. Gdzie byłem, kiedy i po co. Kumpel miał sporo pieczątek z Zaji, kótre wydały się panu szczególnie interesujące. On ogląda i ogląda - my zaczynamy się śmiać, ale pod stołem kopiemy sie po kostkach - w końcu chcemy wejść do tego muzeum. Dostajemy formularze - nazwisko, adres, paszport itd. I 20 pytań - czy jesteś terrorystą, czy masz złe zamiary, czy byłeś kiedyś za coś skazany, czy siedziałeś w więzieniu, czy byłeś aresztowany, czy prowadziłeś samochód po wpływem itd. Amerykanie muszą podać swój numer ubezpieczenia społęcznego, po którym chyba weryfikują te informacje - my go nie mamy, więc pan wprowadza coś przez 10 minut do komputera. Nie wiem co komputer mu pokazał, ale przystawił jakąś pieczątkę. Teraz samochód - czym przyjechaliście. Samochód z wypożyczalni. Trzeba pokazać kluczyki z breloczkiem - pan spisuje sobie wszystko, umowa z wypożyczali jest też dowodem ubezpieczenia pojazdu - inaczej nie wpuszczą. Jeszcze tylko fotki i z porotem do poczekalni. Za chwilę dostajemy przepustkę ważną 3 godziny (zwykła kartka A4 z wydrukowanym zdjęciem, dostaliśy tylko jedną, na kierowcę.)
Po telefonie przyjeżdża z muzeum porucznik - gość ok. 25 lat, uśmiechnięty i zaprasza nas ze sobą. Musi przyjeżdżać tu po wszystkich gości, którzy chcą zobaczyć muzeum. Dodam tylko, że wstęp jest wolny.
Przyjechal swoim cywilnym autem - każe nam jechać za sobą i nigdzie nie zbaczać.
Podjeżdżamy do bramy - cywilny ochroniarz, ogląda przepustkę, prosi o paszport. Sprawdza, wszystko OK. Prosi o przepustkę kumpla - mówimy, że dali nam tylko jedną. Cmoka, cmoka, każe pokazać paszport i macha ręką. Wjeżdżamy - przez wycieczką wyjęliśmy z bagażnika wzystkie graty jakie się tam walały, na wypadek rewizji, ale nikt nigdzie nie zagląda, można wwieźć co się chce. Jedziemy za poruznikiem (około 2 km, po drodze normalne miasto - centra handlowe, szpital, szkoły, domy). Dojeżdżamy do muzeum, przewodnik mówi, żebyśmy się dobrze bawili, jakby co to on jest w śrdoku w biurze. My możemy robić co chcemy. Na odchodnym dodaje, że samoloty są ogrodzone łańcuchami, ale oczywiście możemy przez nie przechodzić i macać. Nie ma problemu.
Muzeum składa się z części na zewnątrz i ekspozycji w budynku. Lista samolotów http://www.jimmydoolittlemuseum.org/html/museum_airpark.html
Super przeżycie - nie codziennie można sobie wejść do komory podwozia B52 czy dotknąc końcówek jego skrzydeł (niesamowite wrażenie, już delikatny nacisk ręką powoduje, że całe końcówka obniża się o 5-10 cm).
Nie będę się rozpisywał o poszczególnych samolotach, popatrzcie sobie na zdjęcia
http://picasaweb.google.com/118002113050021408922/AFBTravis#
Samoloty niestety są pozamykane, ale jest jakaś ekipa, która pisze akurat książkę historyczną i otworzono dla nich B17. Nasz porucznik mówi, że żeby wejść do środka trzeba wypełnić mnóstwo papierków, musi się zgodzić dowódca, bo jak nam się coś stanie to armia nie chce nam płacić odszkodowania
Rozgląda się dookoła i w końcu wpuszcza nas do środka.
Teren muzeum nie jest niczym ogrodzony, nikt nikogo nie pilnuje - jakieś 500m dalej widać stojące na płycie C5, tuż obok dodatkowe zbiorniki na pliwo, schodki przystawione do otwartych drzwi. Droga wolna. Nie wiem co by było jak chcielibyśmy podejść bliżej - nie próbowaliśmy, ale ktoś kto ma niecne zamiary nie powinien mić z tym większych kłopotów. Jest też "symulator" kapsuły kosmicznej Gemini - wchodzisz do środka, naciskasz przycisk a po kilku sekundach "brzęczenia" całość przechyla się o jakieś 5 stopni do tyłu.....Myślałem, że popsute, ale nie, tak to działa.
Przy wyjściu stoi tabliczka, że szukają ochotników do współpracy - do czyszczenia, malowania, restauracji silników i samolotów, do pracy w biurze - do wzystkiego. Jeśli tylko nie mieszkałbym 11 tys kilometrów od muzeum....
Po zwiedzaniu po prostu wsiadasz do auta i odjeżdżasz - przy wyjeździe nikt już o nic nie pyta.
Ogólnie bardzo ciekawe doświadczenie, polecam wszystkim.

Michał