Elektroniczny sprzet w moim przypadku zdaje egzamin spiewajaco. Tyle ,ze moje chlopaki to aniolki. Serio
Przeważnie latam wtedy gdy dzieci na pokładzie jest niewiele ale nie zawsze udaje się tak trafić.Czasami są one zmorą.
Ze swoich obserwacji widzę jednak,że to nie tyle problem samych dzieci co ich opiekunów.Oczywiście pomijam tu kwestię absolutnych maluchów.Zdarzyło mi się kiedyś lecieć mając za plecami wyjącego non stop przez 3 godziny, aż do zanoszenia się "roczniaka" ale to już w pewnym sensie usprawiedliwiam.Jasne jest,że w przypadku takiego pasażera to już siła wyższa i można sobie tylko złorzeczyć,że wybrało się akurat takie miejsce.Jest jednak grupa dzieci starszych, których najbardziej ulubionym zajęciem jest np rytmiczne kopanie w fotel przed nimi.Oczywiście mamusia albo tatuś są za bardzo zajęci sobą aby być przewidującym,że takie coś jest męczące i dokuczliwe dla kogoś mającego wątpliwe szczęście siedzieć rząd wcześniej.No cóż gdy nie pomaga spojrzenie w tył z miną pytającą "co tu się dzieje" trzeba wreszcie zabrać głos i wówczas jest święte oburzenie kochanych rodziców : "ale to przecież jest dziecko!".No to do cholery "że to jest dziecko" to co?Może pozwólmy mu skakać po pasażerach???
Sam mam doświadczenie w podróżowaniu z maluchem i wiem,że tak to już jest,że nie da się usiąść beztrosko i delektować się lotem. Jest oczywistą rzeczą,że dzieciak przez te kilka godzin będzie się nudził.Więc może jakaś czytanka?Jakaś inna zabawa "towarzyska" z dzieckiem?Może warto byłoby zebrać taki katalog porad na podróż z dzieckiem tak aby nie było ono uciążliwe dla innych w samolocie?Ja stosowałem głownie czytanie i zawsze pomagało.Faktem jest jednak,że wielu rodziców książka parzy....
Elektroniczny sprzet w moim przypadku zdaje egzamin spiewajaco. Tyle ,ze moje chlopaki to aniolki. Serio
Come on Arsenal--))
Potomstwa nie posiadam, ale z obserwacji własnych widzę że bardzo wiele zależy od rodziców. Nawet te sprawy związane z płaczem podczas obniżania - oddziaływanie ciśnienia na zatoki itd. Jedni gdy rozpoczęło się zniżanie swoją pociechę rozśmiewali do łez że nawet nie wiedziało kiedy znalazło się na ziemi. Drudzy ratowali się cukierkami czy czymkolwiek do jedzenia żeby uruchomić ślinianki, połykanie i sztuczne "odetkanie" zatok. Da się :-)
Najgorzej jest jak rodzice nie potrafią sobie poradzić. Już nie pamiętam w ilu językach wyzywałem parę która w nocnym kursie Tbilisi-Batumi jechała z rozwydrzonym bachorem drącym japę tylko dlatego że nie jest noszone wzdłuż całego wagonu. 2 sekundy postoju i znów płacz dla samego płaczu i tak przez pół nocy. No niestety...
Temat ciekawy - może komuś pomoże w uniknięciu takich sytuacji ze swoimi pociechami :-)
Mam aktualnie ośmiomiesięcznego synka i zastanawiam się jak przebiega ot z takim maluszkiem, czy w samolocie są jakieś dodatkowe montowane foteliki dla takich dzieci czy można zamontować swój fotelik samochodowy? Czy w czasie lotu można przemieszczać się po pokładzie samolotu?
To zależy od pory w jakiej będziesz leciał. Co do fotelika ja leciałem z moim rocznym dzieckiem, miałem ze sobą fotelik samochodowy, ale w czasie startu i lądowania dziecko przypina się pasem do swojego pasa i trzyma go na kolanach, w tym czasie fotelik jest tam gdzie bagaż podręczny, w zasadzie przez cały lot tam był. Co do chodzenia po pokładzie to czy to z dzieckiem czy bez można to zrobić, w szczególność nawet trzeba jeśli jest to warunkiem aby dziecko uspokoiło się lub zasnęło
Ale jak wsadzić fotelik samochodowy do schowka? Poza tym to trzebaby było wykupić dodatkowe miejsce w samolocie?
Zależy jaki fotelik. Taki mały dla niemowlęcia, bez bazy, spokojnie się zmieści.
Ja zawsze przewoziłem takie małe dzieci na kolanach. Jakoś mi było łatwiej uspokoić i uśpić w ten sposób. Ale techniki uniwersalnej nie ma, więc jeśli ktoś potrzebuje do tego fotelika...
Jeszcze nie spotkałem się z fotelikiem uzywanym podczas lotu. Te samochodowe mają mocowanie do kanapy w 3 punktach a pas w salomocie może zapewnić tylko 2 punkty mocowania. Wg. mnie mija się z sensem stosowanie fotelika, który nie może zostać bezpiecznie zamocowany.
Nasz fotelik zostawał w samochodzie na parkingu na lotnisku pierwszym a na lotnisku drugim stał nie-nasz samochód z nie-naszym fotelikiem.
Co do zapewnienia spokoju podczas lotu (już nigdy loty nie będą tak spokojne jak loty za czasów kawalerskich) przede wszystkim sprzęt elektroniczny (odtwarzacz DVD/laptop/tablet/od biedy komórka na której można odtwarzać ulubioną dziecka bajkę; już łatwiej znieść melodyjkę z kreskówki niż płacz dziecka), sporo łakoci (rodzynki/żelki/biszkopty) plus jeszcze więcej picia gdy sie dziecko zasłodzi/zagrzeje i dorzucamy jeszcze ulubionego pluszaka. To wszystko sprawia, że jeden podręczny idzie na wyposażenie w 'survival kit' na czas lotu z dzieckiem powyżej 1 r.ż.
A najlepiej byłoby wybrać czas odlotu w typowych godzinach snu dziecka - wykonczyć juniora, nie dać zasnąć przed wejściem na pokład i jak już zajmiemy miejsce pozwolić mu odpłynąć (to jest idealne rozwiązanie i nie zawsze wykonalne).
To jest też dobry sposób dla osób bojących się latać. Dziewczyna przy pierwszych lotach miała jakieś tam obawy. Nie zapomnę jak przy odlocie pierwszą falą z Bergamo samolot nie zdążył jeszcze wjechać na pas a młoda już chrapała z głową na moich kolanach. Z lotu pamiętała tylko jak zacząłem ją budzić tuż po rozpoczęciu zniżania
Ale są też i pozytywne przykłady.Lecąc miesiąc temu do Sofii kiwaliśmy z żoną z podziwem nad mamą która bardzo troskliwie przygotowała się na lot z córą.Mała miała bajki w netbooku a gdy to ja znudziło mama cały czas czytała jej książkę lub z nią rozmawiała.Da się?Da.Tylko trzeba mieć coś w głowie a nie zgrywać wielką damę z magazynem pokładowym w ręku i kalkulować jakie pachnidło lepiej by kupić a dziecko puścić samopas
Drobny problem występuje podczas szybszego zniżania u dzieci małych, tych przedcukierkowych i nie połykających "na żądanie", ale wystarczy jakieś mleko, czy herbatkę via smoczek mądrze zaplanować i dziecko nie będzie się 15 minut wydzierać zanim wyląduje. Tylko trzeba niestety wiedzieć o problemie, a część rodziców wsiada do samolotu z małym dzieckiem tak, jak do samochodu, z nadzieją, że jakoś to będzie. Choć osobiście mniej mi przeszkadza drące się dziecko niż kop w oparcie fotela co kilkanaście sekund ;-) lub gość głośno słuchający muzyki na laptopie w Ryanie na trasie Polaka - Wielka Brytania.
A swoją drogą pamiętam własne córki w czasie 11 godzinnego nocnego lotu śpiące przez część drogi w konfiguracji następującej - starsza (9 lat) na kocach na podłodze "w nogach", młodsza (5 lat) obok mnie w poprzek na fotelu swoim i starszej (a żona rząd dalej ze znajomymi).
Serdecznie pozdrawiam, Bartek
Synta czy MAK, MAK czy MTO, MTO czy Synta? Na razie MTO, ale się rozwinę!
Ulubiona konwersacja rok temu na IAD-MCO.No cóż gdy nie pomaga spojrzenie w tył z miną pytającą "co tu się dzieje" trzeba wreszcie zabrać głos i wówczas jest święte oburzenie kochanych rodziców : "ale to przecież jest dziecko!".No to do cholery "że to jest dziecko" to co?Może pozwólmy mu skakać po pasażerach???
Rodzicow nic nie obchodzi kiedy ich slodki kopie nonstop w fotel mojego sasiada i wybiega na alejke przy kolowaniu.
Moj sasiad do rodzicow z tylu: Mozna by uspokoic dziecko troche?
Rodzice krzyczac: A niby kim ty jestes ze mozesz nam mowic co mamy zrobic z dzieckiem?
Sasiad wyjmuje ID i do rodzicow: FAA, jak za 10 sekund on nie bedzie siedzial w miejscu milczac to was wywale z samolotu, wystawie 5 cyfrowa kare i zadzwonie po stanowa policje zebyscie sobie krzyczeli z celi.
Milczenie jak w grobie do samego Orlando.
Bo "Sit down and shutup" to popularne powiedzenie ktore daje sporo efektu
Ech, zapachniało trochę zakompleksionym konwojem...
A tak do tematu to muszę powiedzieć że chyba tylko raz widziałem jak stewardesa tłumaczyła rodzicom co trzeba robić żeby dzieciom uszy nie dokuczały. Ja do niedawna zawsze zabierałem lizaki ekstra i niosłem kaganek oświaty.
Wysłane z mojego GT-I9001 za pomocą Tapatalk
Zakładki