Zobacz kanał RSS

BLOG - dzien jak co dzien... w powietrzu

27 March 2008, 01:30

Oceń wpis
przez w dniu 08-10-2009 o 23:00 (1407 Odsłon)
SID sidem a Departure Control ma swoje plany dla nas. Lecimy dokladnie nad miejscowoscia Porlamar a dalej w kierunku na Grenade. Jak zawsze plan lotu pokazuje dziwne poziomy lotow ale nam udaje sie doprosic poziom optymalny dla taszej masy. Za Grenada, w polowie drogi do Barbados bierzemy Oceanic Clearance. To zajmuje troche czasu poniewaz pan rozmawiajacy z nami przez radio nie jest kontrolerem a tylko operatorem radia i kazda prossba musi byc koordynowana. Wreszcie mijamy oswietlona wyspe a przed nami do Azorow 2500 mil tylko nad woda. Nasze lotnisko ETOPSowe to Bermuda. Na stronie FIX w FMS wbijamy "najblizsze" lotniska. Nawet wykreowane 500 milowe kola sa na obrzezach uzywajac 360 milowej skali. W porownaniu do "Romka" "GC" awionike ma wypasiona. Zamiast IRSow GPSy dokladniej prowadza nas po trasie. Jednak dokladna nawigacje i tak trzeba prowadzic. Mapy sa inne i samemu trzeba cyrklem odmierzyc ETOPSowe 138 minut. dodatkowo nanosimy wiele innych danych. Potem oczywiscie sa position reports i znow pisanie. Troche przerost formy nad trescia ale tak musi byc. za oknem sielankowa pogoda. Pol ksiezyc lagodnie oswietla niskie chmury a widocznosc jest bardzo dobra. To jest juz moja trzecia ta sama trasa. Pierwsza byla bez ksiezyca i bez gwiazd. Nawet w Egipcie nie widzialem takich ciemnosci! Dwa tygodnie pozniej wracalismy podczas pelni i dzieki temy oczy (nawet w nocy) mialy lepszy zasieg od radaru. To dobrze bo CBkow po drodze bylo sporo. Mniej wiecej w polowie drogi zegnamy sie z New Yourk Control a witamy sie z Sanata Maria. Do pierwszego ladowania juz blizej niz dalej. Wreszcie dostajemy pogode i... jest calkiem dobra. Jeden maly wektor i jestesmy do base legu do ILSa. O tej godzine nie tylko jestesmy "number one" ale jestesmy "the only one". Touch down na paskach i spokojnie bez rewersu udaje mi sie zawrocic w polowie pasa.
Szybkie tankowanie i odrazu prosimy o clearance do WAW. Poniewaz jest ti na HFce to trzeba bylo przypilnowac konca tankowania. dostajemy slot. Szybko obliczmy CTOT i spokojnie czekamy na moznosc uruchomienia. wszystko jak w najlepszym Szwajcarskim zegarku. Na pasie czekamy tylko 30 sekund i juz start. Tym razem jak jestem MP (Monitoring Pilot). Po godzinie lotu na wschod robi sie jasniej. Jeszcze pol godziny i wschod slonca. Oj daje to po oczach. dla mnie to najgorszy czas. Widze slonce i robie sie senny. Czas na mala przerwe. "Oddaje" samolot koledze i ide do tylu na krotka drzemke. Wracam po poltorej godzinie i juz jestesmy nad Niemcami. Jeszcze Czechy i juz WAW. Dziewczyny z tylu maja problem z pijanym pasazerem. Po ladowaniu zajma sie juz nim inne sluzby... Kolega na prawym stolku dopytuje sie o procedury w Warszawie. To jego pierwsze ladowanie na Okeciu. Dostajemy direct LINin i wiemy ze bedzie standardowy ILS 33. Jeszcze jeden wczesniejszy wektor i jedziemy na speed brakeach. Jednak na 1000 stop mamy pelna stabilizacje. Dobre ladowanie i jak zawsze dlugie kolowanie z powodu wypychajacych sie samolotow. Wreszcie Stand 145. Jeden lot i 12 godzin. Calkiem ok.
Czas do domu wyspac sie. Niestety nie tak szybko jak bym tego chcial. W drodze powrotnej koles ""nie zauwazyl" czerwonego swiatla i nastepne cztery godziny spedzilem spogladajac na wrak naszego samochodu. Bilans kiepski. Zona w szpitalu, kolezanka z krwawiaca noga i oczywiscie samochod rozbity. To ze bylem w mundurze i tak przyspieszylo papierki o poltorej godziny. Utwierdzilo mnie to tylko w mniemaniu ze latanie jest bezpieczniejsze od jazdy samochodem po naszych drogach...

Umieść "27 March 2008, 01:30" do Facebook Umieść "27 March 2008, 01:30" do Google

Kategorie
Bez kategorii

Komentarzy