Ho Ho Ho 2022
przez
w dniu 28-12-2022 o 02:41 (2606 Odsłon)
"Merry Christmas". To było na zakończenie ATISu (nagranie z pogoda na danym lotnisku) i jeden z niewielu znaków ze mamy Święta. Po śniegu nawet nie zostało wspomnienia a deszcz i 10c to tez mało grudniowa pogoda. Na zniżaniu cisza. Tylko my. Wektory do pasa o zachodzie słońca. Wprawdzie są chmury, ale jeszcze jest na tyle jasno ze możemy z góry zobaczyć Ren i olbrzymia katedrę niedaleko rzeki. Lekki wiatr i mokro, ale samolot lekki i wystarczy idle rewerse, aby bez hamowania zjechać tuz za połową pasa. Podziwiamy długi rząd B757, 767 i 747. Wszystko cargo. Przy terminalu stoi parę samolotów pasażerskich, ale przy nich jeszcze więcej 737 cargo a dalej ATRy (tez Cargo).
Ot pierwszy dzień Świat. W kokpicie zostawiam czapkę Świętego Mikołaja, jeszcze bardzo szybka odprawa paszportowa i jedziemy do pobliskiego hotelu. Wszędzie cisza i wszystko pozamykane. Nawet hotelowa restauracja i pobliskie fastfoody. Ho Ho Ho...
Grafik pookazywał Świąteczny standby. Rozmawiałem na ten temat z Grześkiem. Byliśmy pierwsi do wylotu, ale zapowiadało się spokojnie. Omówiliśmy ostatnie "odejścia" naszych Kolegów. Ta końcówka roku to jakiś dramat. Grzesiek też nadal lata na "na małych" samolotach i jako wieloletni egzaminator zna prawie wszystkich. Ale tych ze starej gwardii ubywa. Często ostatnio nawet nie z tak bardzo starej. Tak jak Andrzej. Człowiek historia. Latał na ponad 120 typach statków powietrznych. Poznaliśmy się jeszcze na ATRze. Ja byłem młodym drugim a Andrzej Kapitanem. Do dzisiaj pamiętam jego wskazówki co do latania w "rękach" czyli z wyłączonym autopilotem (wysokość, wysokość i jeszcze raz wysokość). Później jeszcze lataliśmy wszystkim razem od Pipera Pa28 przez Senece i Cessne Skymastera aż po Cessne Caravan. Z dyżuru wyleciałem dzień przed pogrzebem. Kiepsko, ale i takie jest lotnictwo.
Ostatni raz w Rzeszowie byłem 737 na długo przed pandemia. Po wyjściu z terminala mile spotkanie ze znajomymi. Niestety czas goni, bo samolot czeka. Szybka odprawa i na mila podwózka "Follow Me" pod samolot. Tam już wszyscy czekają. Sprawnie udaje nam się od kołować o czasie. W okolicy nie jesteśmy sami (pozdrawia nas kolega, z którym latałem sporo w Indiach - hi Matti) ale od razu dostaliśmy zgodę na start. Lecimy w kierunku końca dnia zresztą jednego z najkrótszych w roku. przed nami dwie godziny przyjemności i nic po drodze się nie działo. Nic.
Wigilijny wylot był lekko opóźniony z powodu slota. Jeszcze najdłuższe kołowanie z możliwych i wreszcie jesteśmy w powietrzu. Nad chmurami piękne słońce powoli przesuwające się za nas. Niemiecki kontroler daje zgodę na punkt PEPIK który jest na granicy Czesko - Słowackiej. Drugim pierwszym oficerem i teraz ze mną za sterami jest kolega, z Czech który mówi, że to Słowacy specjalnie tak ten punkt nazwali. Zresztą mówi, że w Czechach przyjmuje się ze Pepiki to są z okolic Pragi, a że on jest z Moraw to go to nie rusza. Mnie też nie rusza ze jestem krawaciarzem![]()
Leca na południowy wschód widzimy nadchodzący wieczór możemy zobaczyć pierwsza gwiazdkę na niebie. Nie jest to pierwszy raz, kiedy lecę w Wigilie i mogę to oglądać, ale zawsze jest to przeżycie tym bardziej kiedy myśli się o rodzinie i znajomych siadających do stołu gdzieś daleko lub bardzo daleko. Czym dalej od Europy tym rzadziej słychać "Merry Chrstmas" przez radio.
Nocne lądowanie na w miarę znanym lotnisku, szybki rozładunek i dalej. Ostatni odcinek to zaledwie 120 mil lotu. Cale 25 minut w powietrzu, ale z górą po drodze, gdzie minimalny poziom lotu to FL190. Zniżanie przez to musi być opóźnione. Kontroler prosi o utrzymanie dużej prędkości. Nam to pasuje, bo wtedy łatwiej jest wytracić zbędną wysokość. Niestety w pewnym momencie druga prośba o prędkość minimalna i wszystkie wyliczenia poszły w... Nie lubię tego robi, ale podwozie musieliśmy wypuścić dużo wyżej niż normalnie, aby była wymagana stabilizacja na podejściu. Oświetlenie pasa jak na zamglona noc takie sobie, ale pas ma prawie 4km i znów bez hamowania i tylko z idle rewers, czyli bardzo po cichu znajdujemy drogę kołowania i znów czas do hotelu.
Lokalnie to już północ, ale przynajmniej w Polsce Wigilia trwa w najlepsze.
Święta, Święta i po Świętach. W południe lecimy dalej. Tym razem w słusznym kierunku domu. Wygląda na to ze Sylwester będzie z bliskimi. Nie jestem jakoś super Noworoczny, ale lepsze to niż nic. Ale już teraz mogę Wszystkim życzyć zdrowego, owocnego, spokojnego, wesołego oraz naprawdę dobrego 2023 roku!
![]()