Zobacz kanał RSS

tam gdzie pieprz rośnie...

24 March 2009, 19:46

Ocena: 2 głosów, 5.00 średnio.
przez w dniu 29-10-2009 o 21:01 (3899 Odsłon)
Robota zaczyna sie na dobre, nawet nie ma kiedy siasc i napisac paru slow. Oprocz wspomnianego Bhavnagar, polecialem jeszcze do Bhopal'u, Diu i Porbandar. Latanie zapowiada sie interesujaco - destynacje obslugiwane przez ATR'a, to w wiekszosci male regionalne lotniska ze stosunkowo krotkimi pasami (ponizej 2000m) i podejsciami nieprecyzyjnymi VOR/NDB (a czasem i bez). Krotkie pasy w polaczeniu z wysokimi temperaturami powoduja, ze samolot operuje na granicy swoich osiagow i trzeba sie nakombinowac zeby zabrac wszystkich pasazerow i odpowiednia ilosc paliwa... A to dopiero poczatek - za miesiac temperatury na poludniu kraju beda siegac 50 stopni celsjusza, a pozniej przyjdzie monsun z tropikalnymi ulewami. Bedzie sie dzialo, ihaa!!! :-) Tym sposobem skonczylem latanie jako "Supi", czyli "supernumerary captain", a mowiac potocznie "worek", albo "pingwin". Jutro zaczynam "route checks", czyli praktyke na liniach - juz z lewego fotela. Oczywiscie do konca nie wiadomo co, jak i kiedy - the Indian way. Dzis rano dostalem telefon z koordynacji zalog, ze o 15tej mam poleciec na pasazera do Hyderabad'u, zanocowac i z samego rana zrobic rejsy do Chennai i Rajahmundry. Tuz przed wyjazdem na lotnisko dostalem telefon, ze mam nie jechac, bo byc moze polece na praktyke do Bangalore, albo Chennai. O 17-tej kolejny telefon:

- Captain, lec o 19tej do HYD, wracamy do poprzedniego planu - poranne MAA i RJA.
- Dobra, ku#$#@, ale trzeba mnie bylo wyslac o 15tej, to bym sie przynajmniej wyspal...

Po przylocie do HYD i zalogowaniu sie w hotelu (i zamowieniu budzenia na 4ta rano), znowu telefon:
- Captain, wiesz juz o zmianach planu na jutro?
- Nie, a bo co?
- lecisz o 13tej na Goa, a pozniej do Chennai. Pojutrze chyba to samo, ale wlasciwie to jeszcze nie wiemy...

Taka jest wersja ostatnia, co wcale nie znaczy ze ostateczna... Ja te zmiany przyjmuje ze stoickim spokojem, ale moich bardziej zorganizowanych kolegow (szczegolnie pochodzacych z obszaru niemieckojezycznego), doprowadzaja one do szewskiej pasji... :-) Koniec koncow wyszedlem na tym dobrze, bo perspektywa pobudki o 4tej rano nie napawala mnie szczegolnym entuzjazmem. Wolny wieczor pozwala nacieszyc sie hotelem, ktory jest odjazdowy. Najadlem sie wprost do nieprzyzwoitosci na kolacji (na koszt firmy), mam czas posiedziec w crew lounge'u (pelno to zalog roznej masci i koloru), a jutro po sniadaniu w planie basen - potem mozna isc do roboty :-) Co bedzie dalej - zobaczymy. Nie sposob dojsc jak dlugo tu bede, ani gdzie mnie wysla dalej (rownie dobrze moga mnie jutro wieczorem wyslac np. do Delhi, jesli tam akurat bedzie wolny instruktor) Najpozniej w piatek powinienem byc spowrotem w Bombaju juz dopuszczony do samodzielnego latania - mam nadzieje...

Umieść "24 March 2009, 19:46" do Facebook Umieść "24 March 2009, 19:46" do Google

Kategorie
Bez kategorii

Komentarzy