Zobacz kanał RSS

tam gdzie pieprz rośnie...

Egzaminy

Ocena: 2 głosów, 4.50 średnio.
przez w dniu 01-02-2016 o 06:23 (3795 Odsłon)
Szkolenie na Type Rating A330 zaliczone - uffffff! (a właściwie UFFFFFFF!)

Wbrew temu, co się spodziewałem, te cztery sesje symulatora, to jednak mało, żeby się przystosować do, bądź co bądź, nowego samolotu, nowych procedur i zwyczajów w firmie. Trzeba było się bardzo sprężać.

Może gdybyśmy robili normalny program CCQ, tzn. skupili się wyłącznie na różnicach miedzy A320 i A330, byłoby łatwiej. Tymczasem byliśmy szkoleni w/g pełnego programu szkolenia (dla pilotów nielatających wcześniej na Airbusie), tylko nie zaczęliśmy od początku, a od końca - dostaliśmy po prostu ostatnie 4 sesje szkolenia.

Zamiast móc sobie na początku polatać, oswoić się z samolotem, poćwiczyć manewry itd, dostaliśmy od razu na klatę hardcorowe usterki, typu podwójna awaria hydrauliki, "electrical emergency" itp. This is Spartaaaaa!

O ile, jak już wcześniej pisałem, ogarnięcie kokpitu nie stanowiło większego problemu, o tyle ta "wołowatość" symulatora była czymś, do czego początkowo trudno było mi się przyzwyczaić. Inercja samolotu, w połączeniu z nerwowymi ruchami sidestick'iem powodują tendencję do tzw. PIO (Pilot-induced-oscillation), czyli rozhuśtywania samolotu. Jest to szczególnie dotkliwe na krótkiej prostej, kiedy trzeba robić ostatnie poprawki przed lądowaniem.

W końcu jednak ogarnąłem temat. Zadziałała stara Airbus'owa zasada - traktować sidestick jak, ekhm ekhm, przyrodzenie innego faceta - chwytać go dwoma palcami i wyłącznie wtedy, kiedy jest to absolutnie konieczne. Jak nie trzeba, to nie dotykać wcale... Na szczęście wieść gminna niesie, ze prawdziwy samolot jest trochę bardziej sterowny od symulatora....

Egzamin końcowy był, mówiąc z angielska, "comprehensive" - nawet BARDZO comprehensive. Cztery godziny symulatora wyłącznie dla mnie (normalnie jest dwóch delikwentów, każdy lata po 2 godziny) i szereg manewrów do zrobienia - wyprowadzanie z nienormalnych połorzeń, przeciągnięcie, usterka klimy i "emergency descent", awaria silnika po starcie, pożar silnika, przerwany start i ewakuacja, 2 podejścia nieprecyzyjne, go-around'y na jednym i dwóch silnikach, awaria klap, podejście z widocznością i last but not least lokalne "specialité de la maison", czyli circling approach (podejście z okrążenia) z maksymalnym bocznym wiatrem. Szczególnie tego ostatniego się obawiałem, bo "circlingi" na symulatorze nie zawsze wychodzą, no i tam tez najłatwiej wpaść w PIO przy dokręcaniu na prostą.

Niemniej jednak jeszcze raz się udało. Fakt faktem, egzaminator trafił mi się bardzo w porządku i nie czepiał się pierdół, a nawet trochę pomagał. Jak mówi stara lotnicza zasada - "lotnik przede wszystkim musi mieć szczęście..."

Nie wszyscy je maja. Koniec końców jestem jednym z dwóch gości w okolicy, którzy przebrnęli przez szkolenie bez potknięć. Cała reszta dostała na którymś etapie "remedial training", czyli dodatkowe symulatory, mój simpartner uwalił swój egzamin końcowy i musi go powtarzać, a jednego kolegę z 737, to w ogóle odesłali do domu za brak postępów w szkoleniu.

U mnie też nie obyło się bez strat - schudłem 5kg przez ten miesiąc i włosów na głowie też mam jakby mniej...

Moje kwity zostaną dzisiaj wysłane do lokalnego ULCu i bedą tam teraz "nabierać mocy urzędowej". A że za chwilę zaczyna się Chiński Nowy Rok i wszystko będzie zamknięte przez prawie 2 tygodnie, to dostanę lokalnego ATPLa pewnie gdzieś pod koniec lutego. Dopiero wtedy będę mógł zacząć praktykę na linii. W międzyczasie zostało mi jeszcze 3 dodatkowe symulatory do zrobienia - ETOPS, LVO i "local training" (czyli loty szkolne) i 2 dni jakichś wykładów. Ot i cała moja robota w tym miesiącu, razem 5 dni. Można będzie w końcu złapać oddech.

Żeby nie zdziczeć do reszty w hotelu, wyżebrałem w przyszłym tygodniu parę nadprogramowych lotów zapoznawczych na jumpseacie - mam zaplanowany Hong Kong, Manilę, Saigon i Fukuokę. Zawsze to jakaś rozrywka, no i będę mógł się trochę oswoić z tutejszym lataniem liniowym.

Chciałbym też się urwać na trochę do domu, ale dostaliśmy "zakaz opuszczania koszar" do czasu ukończenia szkolenia. Było tu ponoć kiedyś paru Kanadyjczyków, co dostali przepustkę w czasie szkolenia i już nie wrócili - to im zawdzięczamy szlaban. Nazywają tutaj ten manewr "Canadian One Departure"... Rozważałem wprawdzie "samowolkę", ale chyba wolę nie drażnić smoka. Trzeba będzie cieszyć się wolnym czasem i zbierać siły przed praktyką na linii, która też ponoć do najłatwiejszych nie należy...
zuchu, MMB, Pawel_EPWR and 40 others like this.

Umieść "Egzaminy" do Facebook Umieść "Egzaminy" do Google

Updated 01-02-2016 at 06:48 by layoverlover

Kategorie
Bez kategorii

Komentarzy

  1. Awatar STYRO
    • |
    • permalink
    Gratulacje! Uradowales mi poniedzialek dobrymi wiadomosciami. Czekamy na nastepne wpisy.
  2. Awatar meschiash
    • |
    • permalink
    Jeszce raz gratki Maciek. Powodzenia w szybkim otrzymaniu papierów.