Zobacz kanał RSS

tam gdzie pieprz rośnie...

Marzenia się spełniają!

Oceń wpis
przez w dniu 01-04-2016 o 13:11 (4735 Odsłon)
To był chyba lipiec albo sierpień 2001. Byłem wtedy świeżym pilotem naszego Narodowego Przewoźnika, szkolącym się jeszcze na Embraera-145. Miałem 20 lat, 400 godzin nalotu, a Embraer był dla mnie najwspanialszym samolotem na świecie. Chciałem na nim latać już zawsze...

Tego dnia lecieliśmy bodaj do Zurychu (wtedy ciagle latało się do ZRH, to były niesławne czasy panowania Swissair'a w LO). Kołowaliśmy sobie po Okęciu drogą "Mike" do pasa 29. W pewnym momencie warszawski "Ground" kazał nam się zatrzymać przed krzyżówką i przepuścić samolot kołujący po "Alfie".

Zatrzymalismy się, a z lewej strony wyłonił się On - LOTowski 767-300. Wielki, wspaniałe połyskujący w letnim słońcu. Przetoczył się nam powoli przed nosem i majestatycznie pokołował do pasa 33 - bo "Atlantyki" były za ciężkie, żeby startować z 29, jak cała reszta pospólstwa operująca z Okęcia...

Nie, żebym pierwszy raz widział 767. Latałem nim kilkadziesiąt razy jako pasażer, a nawet pare razy miałem okazję polatać na symulatorze. Ale właśnie wtedy zrozumiałem, ze najbardziej chciałbym latać dużymi samolotami w dalekie trasy. Na samą myśl, ze ten samolot wyląduje za 10 godzin na innym kontynencie, kiedy ja już będę dawno w domu, aż mnie ścisnęło. Pomyślałem sobie wtedy, ze za parę lat chciałbym być jak ci goście...

Krótko pózniej był 11 września 2001 i kryzys, w wyniku którego straciłem pracę w LO, zanim zdążyłem zrobić chociaż jeden samodzielny lot na linii. Moje losy potoczyły się tak, ze już nigdy więcej tam nie wróciłem - chociaż bardzo chciałem...

Marzenie latania na "grubasach" jednak pozostało, a z czasem nawet przerodziło w rodzaj obsesji. Gdziekolwiek bym pózniej nie pracował i czymkolwiek bym nie latał, widok tego 767 pozostał mi przed oczami - do dziś.

Nie zliczę, ile razy ściskało mnie w środku z zazdrości, gdy nad ranem słyszałem na radiu wlatującego nad Polskę LO3, albo 5, witającego się zmęczonym głosem na powrocie z Atlantyku. Ile razy zanudzałem swoich kolegów w kokpicie opowieściami o "widebody" i ile godzin spędziłem przed komputerem śliniąc się do Flightradar'u, albo YouTuba, oglądając takie filmiki: https://youtu.be/bYEllK8L5YM

Lata mijały, godzin w logbook'u przybywało (uzbierało się tego prawie 10000), 767 zdążyły już odejść na zasłużoną emeryturę, a tu dalej nic do przodu w temacie. Czasami wydawało mi się, ze los robi mi na złość. Im bardziej chciałem, tym bardziej wydawało się to niemożliwe. Co i rusz natrafiłem na szklany sufit. Najpierw długo nie można było się przenieść z linii regionalnej do "mainline" i z turboprop'a na jet'a (nie wiedzieć czemu większość lini operujących odrzutowcami traktuje pilotów ATRa, czy Dasha'a niemal jak trędowatych - choć na ogół radzą sobie oni swietnie z przesiadką na nowy typ). Pózniej, gdy już polatałem na "medium dżet'cie", długo nie mogłem znaleźć nikogo, kto zaoferowałby mi możliwość przesiadki na duży samolot. Wszyscy wymagali wcześniejszego doświadczenia na "widebody", albo oferowali marchewkę: "przyjdź, polataj u nas parę lat na mniejszym samolocie, to może kiedyś cię przeszkolimy", a pózniej rożnie z tymi obietnicami wychodzi...

W końcu jednak moje zaparcie się opłaciło i znalazłem desperatów gotowych powierzyć mi duży samolot... Wymagało to jednak wyjazdu z Europy, spalenia kilku mostów zawodowo i sporego zamieszania w życiu rodzinnym. Wczoraj, po ponad trzech miesiącach szkolenia zaliczyłem ostatni "line-check" na locie do Seulu i zostałem pełnoprawnym kapitanem 330-ki. Jutro zaczynam samodzielne latanie. Na rozgrzewkę dostałem krótki Hong-Kong, dzień pózniej lecę do Brisbane. W tym miesiącu mam jeszcze Sydney, Auckland, Nagoyę i New Delhi. Czekałem na to 15 lat...

Czy było warto? Obiektywnie - nie bardzo. Zarabiam mniej-więcej tyle samo, co na mniejszym samolocie, rzadziej oglądam swoje dzieci, a każda zarwana noc, każda zmiana stref czasowych, to gwałt na organizmie - coś, jakby potraktować swój zegar biologiczny młotkiem kilka razy w miesiącu... Raczej na pewno przyjdzie za to zapłacić kiedyś zdrowiem. Piloci latający na dalekim zasięgu na ogół nie cieszą się zbyt długo emeryturą... Poza tym wiszenie całą noc nad Pacyfikiem wcale nie jest ciekawsze, ani bardziej rozwijające, niż 4 krótkie sektory po Europie, zakończone bandyckim "visual'em" na Ławicy...

Marzenia jednak mają to do siebie, że nieraz wymykają się logice, a ich realizacja wymaga poświęceń i wyjścia poza swoją strefę komfortu... Mimo wszystko chyba jednak warto je spełniać!

P.S. Mam tylko nadzieje, ze nie będę teraz miał jak w tym filmiku https://youtu.be/UP8zGu9oDfA

Parafrazując Wily'ego E. Coyote - "I have been chasing this damn bird for 15 years". Teraz będzie trzeba pomysleć, co dalej...

Umieść "Marzenia się spełniają!" do Facebook Umieść "Marzenia się spełniają!" do Google

Updated 01-04-2016 at 16:05 by layoverlover

Kategorie
Bez kategorii

Komentarzy

  1. Awatar venceremos
    • |
    • permalink
    Pytanie czy warto bylo? Dla zauroczenia nie, dla marzenia tak. A wizja celu, ktora nie opuszcza czlowieka przez kilkanascie lat to o wiele wiecej niz tylko zauroczenie...
    szczesliwy ten, kto spelniwszy marzenie zadaje sobie takie pytanie, niz ten kto na emeryturze pyta "dlaczego nie sprobowalem". Ty na emeryturze napiszesz za to ksiazke "(Half) A lifetime in longhaul"
  2. Awatar Szalonydrogowiec
    • |
    • permalink
    Gratuluję spełnionych marzeń, życzę, aby za rok lub dwa znaleźli się tacy, co Ci dadzą A330 bliżej domu (żebyś mógł rodzinę częściej widywać - w europie), a niekoniecznie siedzieć daleko w obcym kulturowo kraju.
    Dziękuję za wspaniałe wpisy zwłaszcza ten o opłacalności marzeń, nigdy nie zastanawiałem się co bym zrobił, gdyby marzenia się spełniły.
    Zastanawiam się jak wygląda ten czas między lotami? Bo musisz mieć ileś godzin odpoczynku, jeśli lecisz np 10h w jedną stronę, to pisałeś, że może zabraknąć czasu pracy. Czy jest szansa na szybkie wyjście na miasto w czasie między lotami? Pytam bo widziałem, że np do PBM załoga jechała do hotelu, a że loty były co 2-3 dni to mieli czas na wypoczynek i ew małe zwiedzanie.
  3. Awatar Skydriver85pl
    • |
    • permalink
    gratuluje !
  4. Awatar tango fox
    • |
    • permalink
    Pogadaj z Bedrzichem może 777 albo 380 no i bliżej domu
    hypne likes this.
  5. Awatar hypne
    • |
    • permalink
    Pięknej klasy historia. Pierwsze skojarzenie podobieństwa z tematem opowiadania, ze stylem:
    ~The sun was hot now although the breeze was rising gently. “I had better re-bait that little line out over the stern,” he said.
    “If the fish decides to stay another night I will need to eat again and the water is low in the bottle. I don’t think I can get anything but a dolphin here. But if I eat him fresh enough he won’t be bad. I wish a flying fish would come on board tonight. But I have no light to attract them. A flying fish is excellent to eat raw and I would not have to cut him up. I must save all my strength now. Christ, I did not know he was so big.” “I’ll kill him though,” he said. “In all his greatness and his glory.” Although it is unjust, he thought.

    But I will show him what a man can do and what a man endures.
    Gratulacje.
  6. Awatar Tupungato
    • |
    • permalink
    4 krótkie sektory po Europie, zakończone bandyckim "visual'em" na Ławicy...


    Powodzenia w China Airlines :-)
  7. Awatar pitterek
    • |
    • permalink
    Gratuluje i powodzenia życzę Napisz do bloga - może nie z każdej trasy, ale z tych co nie pisałeś. Miło poczytać zawsze.
  8. Awatar Miłosz
    • |
    • permalink
    Czyli teraz nowe cele...;)
  9. Awatar gloom
    • |
    • permalink
    Krótka odpowiedź na ostatnie pytanie - A350. I tego życzę Maćku.

    Adam
  10. Awatar layoverlover
    • |
    • permalink
    Dziex wszystkim

    @Szalonydrogowec. Loty do ~4-5 godzin są zwykle 'tam i spowrotem'. Te dłuższe wymagają co najmniej kilkunastu godzin wypoczynku na miejscu, ale zdarza się kilka nawet kilka dni, w zależności jak ułożony jest rozkład. Teraz np. siedzę 3 dni w Brisbane w Australii i czasu na wyskoczenie na miasto jest aż nadto W przyszłym tygodniu mam kilkudniowe Sydney, ale najbardziej nie moge doczekać sie pobytu w Rzymie - bo może uda się wyskoczyć "na krzywy ryj" na 2 dni do domu...

    @Hypne - cytat zacny, ale do Hemigway'a mi jeszcze trochę brakuje...

    @Gliom - 350 to nie wyzwanie, prędzej czy pózniej przyjdzie sama Zreszta raczej prędzej, bo moja linia zamówiła kilkanaście sztuk, pierwsza juz sie buduje w Tuluzie. Ale mam pare innych pomysłów...
    pilkarzyk likes this.
  11. Awatar pasazernagape
    • |
    • permalink
    Gratulacje.
    Marzenia trzeba spełniać.
  12. Awatar alibaba
    • |
    • permalink
    k***a, dlaczego taki stary jestem. Ciekawe, czy moje się spełnią.
    Świetnie piszesz, bardzo lubię czytać takie blogi. Niedawno rozpocząłem czytać od początku. Pod wpływem lektury zdecydowałem się w końcu zarejestrować. Pozdrawiam i życzę spokojnych lotów i dalszych awansów.