Zobacz kanał RSS

Wieści z Nory - O pracy i życiu oczami czterdziestolatka

Urlop Marzeń? dojazd

Oceń wpis
przez w dniu 14-07-2014 o 15:51 (2329 Odsłon)
Nadszedł czas według życzeń , na opis tegorocznych moich wakacji. Zanim wyjechałem miały być to kolejne wakacje w po prostu innym niż dotąd miejscu, po powrocie a może i w jego trakcie okazało się przewrotnie że są to wakacje życia bo kilku odwiedzonych miejsc już nie odwiedzę nigdy. Z powodów które wynikną w trakcie opisywania poszczególnych miejsc. Dla porządku relację z wakacji podzielę na 4 części a nie 3 jak to było ostatnim razem, jedno bowiem miejsce zasługuje na zupełnie odrębny wpis. Dzisiaj dojazd.
Pierwotnym założeniem tegorocznego wyjazdu była Francja, a konkretnie jeden jedyny kemping który jeszcze na początku Lipca miał ceny pozwalające nie rujnować naszego skromnego budżetu. Nazywa się ANTIPOLIS i znajdował się w miejscowości ANTIBES, chociaż na miejscu okazało się, że są to przedmieścia tego miasta, a nawet dworzec kolejowy nazywa się BIOT, a Antibes jest kawałek dalej. Dodatkowym plusem jak się domyślacie było coś związane z lotnictwem, ale o tym później. Pierwszy nieoczekiwany problem, pojawił się już w czasie rezerwacji. Mogłem pojawić się na Kempingu już w niedzielę 29 Czerwca, a tu Pani w słuchawce po tonach zachwytów nad miejscem mojego wyboru rzekła, że wolne terminy są dopiero od 1 lipca. Krótka kalkulacja na miarę decyzji lotniskowych i bierzemy kemping od 1-go a resztę czasu ze względu na posiadany czas spędzimy po drodze np. zwiedzając tor wyścigowy Monza. Jak się powiedziało tak się chciało zrobić, ale cóż wg bookig com żaden hotel nie chciał podpasować się pod moje wymagania w tym mieście więc uruchomiłem plan awaryjny: no to może gdzieś obok. Oczywisty wybór to Mediolan ale ja nie uznaje wyborów oczywistych i zacząłem szukać w Bergamo. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, bo i noclegów był dostateczny wybór no i czytając relacje z podróży na forum wiedziałem co mogę w tym mieście zwiedzić.
Pora jednak wyruszyć, pierwszy etap Raszyn – Monachium, tylko jazda a wg. stronki MAP24 tylko 1065 km. Jazda prawie po samych autostradach, więc łatwo pójdzie. Oczywiści lokalizacja noclegu miała swoje znaczenie, więc postanowiłem poszukać noclegu obok bardzo charakterystycznegomiejsca w Monachium, ( …werble….) Lotniska. Ja to albo mam głupie szczęście, albo ukrytą umiejętność, ale szukając hotelu obok lotniska w Monachium najkorzystniejszą ofertę zaoferował HOLIDAY INN EXPRESS, a lokalizacja tego przybytku powaliła mnie na nogi. Mniej jak 100 m od ścieżki podejścia na Pas południowy lotnika, i jakieś 500 od progu pasa. Ale, ale zapomniałem, że jeszcze nie wyjechałem z Raszyna. Więc cóż z planowanej 8 rano, wyszła 9 z hakiem więc zrozumiałe było że zapowiadała się szybka jazda, dzieci jednak nie były przygotowane na jechanie po 300 km pomiędzy przerwami, więc wyszło, że pierwszy postój był jeszcze przed Wieluniem, następny już dopiero jednak przed Legnicą i kolejny na ostateczne tankowanie przed granicą.
Muszę w tym miejscu nadmienić, że nowo (dla mnie) wybudowana droga S8 jest posunięciem wspaniałym a sama obwodnica autostradowa Wrocławia to majstersztyk inżynierii połączony z Genialnym wzornictwem, przejechałem już kilka tysięcy kilometrów po Europie i ładniejszej nie widziałem. W każdym bądź razie Przejazd z Raszyna przez Bełchatów, Wieluń, S8, potem autostradą do granicy w Zgorzelcu to równiutko 500 km. Reszta drogi to Autostrada na Drezno, Hof, Norymbergę, Ingolstat i w końcu Obwodnica Monachium. O prędkości nie wspomnę bo wiadomo Niemcy i autostrada to i duża prędkości ale limitem było tu zużycie paliwa więc i prędkość nie przekraczała 150 a w czasie deszczu to i oszczędnościowe 120. Tradycją już stało się to że nawet kiedy wybieram lokalizacje taką aby się nie zgubić to i tak się gubię, nie stać mnie bowiem na nawigację, a poza tym jej nie znoszę. I cóż w wyniku pomylenia zjazdu a o deszczu po drodze nie wspomnę, lądującego A 380 widziałem mając jakieś 2 km do hotelu, nagrodą jednak był start z głębokim zakrętem A 340, zdaje się , że do Johanesburga, wrażenia tak wielkiej maszyny tak nisko w takim przechyle nieziemskie. Po załatwieniu formalności pakujemy się do pokoju, a tam niespodzianka okno na wspomnianą ścieżkę podejścia. Żona ogarnia pokój ja tylko donoszę bagaże, a ponieważ było około 20:30 i czas lądowań, przenoszenie bagażu przeciągało się ponad zwykłą miarę, ale jak tu nie poczekać na kolejny nisko schodzący samolot, nie wiem czy to przypadek, ale prawie każda Lufa miałem wrażenie to 321-ka. I nawet jak już wszystkie wylądowały a ja się rozpakowałem to zmienili kierunek lądowań i mogłem oglądać teraz starty z okna. W międzyczasie stał wolny komputerek więc przeglądnołem sobie sieć w poszukiwaniu lepszego wyjazdu, stacji benzynowej i oczywiści zajrzałem na forum. Nieszczęśliwa niemieckojęzyczna klawiatura nie pozwoliła się jednak wypowiedzieć właściwie w komentarzach do ostatniego wpisu.
Po w miarę przespanej nocy przyszło jechać dalej do Bergamo, pogoda zaczęła płatać figle i zaczęła padać. Padało tak właściwie prawie cała drogę do Bergamo, przez co tempo jazdy spadło dramatycznie i odpadła kolejna ciekawostka turystyczna, skocznia w Innsbruck’u. Chociaż może nie tak do końca bo kto jechał autostradą obok tego miasta w stronę granicy włoskiej, wie, że tuż po rozdzieleniu się kierunków jest tunel w górze a na tej górze wystaje kawałek budki w której skoczkowie oczekują na skok i prawie cała buda sędziów. Niemiłym akcentem tej drogi jest to, że pomimo opłacenia autostrady austryjackiej winietą i tak odcinek do granicy jest płatny. Ale nic jestem na to przygotowany, brat jechał tędy 2 lata temu, tyle tylko, że nic nie wspomniał, że po włoskiej stronie dominującym kolorem na autostradzie będzie brąz, a raczej rdzawy brąz. Tak zapuszczonej autostrady to ja jeszcze nie widziałem prawie na całej drodze od granicy do Verony Barierki bezpieczeństwa nie widziały farby grubo ponad 5 lat. Może to jednak jest przewrotnie zrobione rozmyślnie. Jak się ma Włoch miłośnik piękna i stylu zbyt zbliży do tej paskudnej bariery od razy zwalnia i wszyscy jadą bezpiecznie bez wypadku, szczególnie że autostradę tą projektował miłośnik rubensowskich kształtów. Prostej to tam nie uświadczysz, no chyba że dopiero w okolicach Roveretto. Jak już wspomniałem od Verony skręciliśmy na autostradę w kierunku Mediolanu, niby 3 pasy, ale ruch duży, a maniery kierowców tragiczne. Zobaczywszy minimalnie większą odległość od poprzedniego samochodu przyspieszają, aby za następne 3 sekundy hamować. No i wszyscy chcą jechać lewym pasem, ale skąd ja to znam.
Dojeżdżając do Bergamo największym problemem nie stało się znalezienie adresu hotelu tylko dostanie się do niego. Okazało się bowiem, że jest adres, jest tabliczka, jest przycisk dzwonka tylko człowieka po drugiej stronie nie ma. Napięcie sięgnęło zenitu. Dzwoniąc pod podany numer odpowiada babeczka po włosku, która po pierwszych słowach po angielsku rozłącza się. Zdesperowany oddaje inicjatywę w ręce żony, ale rezultat ten sam, w końcu przy którymś z kolei telefonie olśnienie, może zapytać się o kogoś kto mówi po angielsku i bingo znajduje się człowiek, który po kilkunastu minutach wprowadza nas do pokoju. Za chwilę jednak kolejna rozmowa telefoniczna w jego wykonaniu i zmiana planów, wolny jest inne mieszkanko bez współlokatorów w lepszej lokalizacji. I tu Objawia się ta chyba moja umiejętność. Wiecie może gdzie jest główny przystanek autobusowy na głównej ulicy prowadzącej do dworca kolejowego. W jego pobliżu są ogromne drewniane wrota, nie sposób ich przeoczyć, tam właśnie wchodzi się potem trochę w prawo przez kratę i w lewo na 1 piętro, do naszego apartamentu na najbliżej 2 noclegi. Prosty 2 pokojowy z bajeczny sufitem którego konstrukcja opiera się na drewnianych belkach. Wszystko w niebiesko zielonej tonacji i oczywiście oknami na podwórko, jednym słowem Bajka. Dalsze zachwyty nad miejscem w którym byliśmy odstawiliśmy na bok ponieważ trwał mundial a właśnie niedługo miał rozpocząć się mecz. Następny dzień rozpoczął się dość późno więc i pierwotne plany czyli zwiedzanie toru Monza spełzły na niczym, ale z perspektywy czasu wyszło nam to na dobre bo zaproponowałem wypad pociągowy do Mediolanu. Dzieciaki lubią kolej, więc hodu na dworzec. Stojąca już przed wejściem kolejka trochę nas zmartwiła, ale co tam stoją automaty biletowe, Żona boi się ich jak ognia, a ja mam w zwyczaju próbować i pyk, udało się bilecik na dwoje dorosłych i dwoje dzieci w jedną stronę 13 z hakiem euro pociąg już stoi więc wsiadamy. Przejazd niezbyt wolny ale i niezbyt szybki, za to skład piętrowy więc i widoków jakby więcej i niespodzianka po drodze wysoki wiadukt nad nieznaną rzeką z zabudowaniami po jednej stronie i elektrownia wodna po drugiej. Sam Mediolan a raczej okolice jego dworca to mieszanina starej aczkolwiek urzekającej zabudowy i wplecionych w nią budynków współczesnych, może się to podobać ale nie wszystkim, mnie się podobało. Prawdziwym hitem jest jednak wieżowiec bankowy i towarzyszące mu budynki. Sam jako taki nie stanowiłby niczego interesującego ale razem z innymi stanowi jakby 21 wieczną enklawę betonu i szkła która dziwnym trafem komponuje się reszta okolicy, a w szczególności z wysokościowcem którego balkony ozdobione są efektownymi drzewkami. Popołudniowy powrót do Bergamo oznaczał poszukiwanie jadłodajni, ale tu w sukurs przyszedł stary ale sprawdzony MC kwak, przy dworcu. Po posiłku i odpowiednim przegrupowaniu ekwipunku pora na dalszą eksplorację Bergamo. Tym razem kierunek Citta Alta. Mamy bardzo blisko w tamtym kierunku więc wszyscy dajemy z buta, nawet po schodkach po lewej od dolnej kolejki. I tu zaskoczenie najwięcej pary ma najlżejszy czyli najmłodszy, czyli Radek Mistrz Chudzia-ku. Ja ledwo podążam obciążony dodatkowo ekwipunkiem fotograficzno – optycznym bo wiem, że z wysokości można będzie pooglądać panoramę Bergamo i także pofocić co nieco, nówką sztuką aparatem z zoomem x20. Wrażeń nie będę opowiadał, niech opowiedzą ci co byli krótko, Citta Alta to klasyka sama w sobie, a dodatkowy przejazd kolejką do najwyżej położonego miejsca czyli zameczku dodaje smaczku tej wizycie.
Zmęczeni ale z wrażeniami schodzimy do noclegu aby następnego dnia zwiedzić tor Monza i dojechać w końcu na upragniony kemping. Poranna pobudka nie jest wczesna ale wystarczająca, szybkie pakowanie i wyjazd. Do tego momentu szło dobrze później wszystko poszło się ( rozumiecie to na J) a wszystko przez te cholerne włoskie oznaczenia. Może i oni wiedzą jak się poruszać ale turysta ni w ząb w konsekwencji znalezienie i wjazd na tor Monza zajmuje mi 2 godziny błądzenia po okolicy i wyszukiwania kolejnych kierunkowskazów które ni z stąd ni z owąd nie chcą cię nigdzie zaprowadzić.
Do tego niby tor można zwiedzać ok. ale za 5 euro od osoby dorosłej ok., ale w konsekwencji okazuje się, że możesz przejechać się po kurna parku w którym ten tor jest zlokalizowany a nie zobaczyć ten tor i „Poczuć Go” jakby to była jakaś Świętość. Ja jestem po prostu wstrząśnięty, amatorszczyzna i wyciąganie kasy, thats All.
Mało tego oznaczenia wyprowadzające obcego czytaj turystę z toru powodują że znajdziesz się bez ostrzeżenia w centrum Mediolanu czyli z ręką w nocniku. Trzeba być ostro przebiegły i znać topografię okolic Mediolanu aby trafić najpierw na obwodnicę wschodnią a potem na południową. Dla ułatwienia dodam, że szukanie na drogowskazach jakiś miejscowości nic nie daje bo raz są a raz ich nie ma. Po prostu albo ma się nawigację albo geniusza w głowie ( obawiam się że ja go mam). Obwodnica po włosku to Tangenciale i tyle. Kto nie przestudiował wcześniej mapy ten się zgubi. Ale do rzeczy, po odnalezieniu drogi na Genuę, bo ta wydawała się najprostsza, daliśmy czadu. I jak zwykle w najmniej odpowiednim miejscu czyli tam gdzie autostrady nie da się przeprowadzić czyli w górach nastąpiły roboty drogowe polegające na malowaniu pasów, tyle tylko, że malujących przez te 40km nie było widać więc całą drogę spędziłem w konwoju za ciężarówką z zakrętu w zakręt jadąc max 50 km/h. jedyne pocieszenie dzieciom nie było niedobrze. Dojeżdżając do Genui, w końcu droga zrobiła się ciut prostsza co nie oznacza, że łatwiejsza, jak lubisz włączanie i gaszenie światła raz po raz to polubisz tą drogę. Innymi słowy przez najbliższe kilkaset km tunel przeplata się z wiaduktem tylko po to aby profil drogi mógł przypominać autostradę, co wcale nie oznacza, że włosi zrobili złą robotę. Patrząc na ich organizację autostrady, Francja i jej część Lazurowego wybrzeża to jedna wielka porażka. Bo jak tu wytłumaczyć, że Włosi maja system biletów i jak zjeżdżasz z autostrady to płacisz za przejechany odcinek, a francuzi maja bramki jak w okolicy poznania i wszyscy którzy jadą muszą swoje odstać, tak jak my około godziny cholera mnie i wszystkich brała jak nie wiem. Na koniec dojazd do kempingu ja rozumiem wąskie drogi itp., ale, żeby nie oznaczyć dojazdu do kempingu z wszelkich możliwych stron mając tylko jedną drogę do dyspozycji to ja już nic nie rozumiem. Ale nic po wszelkich trudach, płatnościach, przeszkodach, głupotach dostaliśmy się tam gdzie chcieliśmy.
mapa, adamsc, kacper232 and 3 others like this.

Umieść "Urlop Marzeń? dojazd" do Facebook Umieść "Urlop Marzeń? dojazd" do Google

Kategorie
Bez kategorii

Komentarzy

  1. Awatar vivere
    • |
    • permalink


    1. też jestem pod wrażeniem AOW (autostradowej obwodnicy Wrocławia) - daj nam Boże coś takiego w Wawie
    2. dzięki za recenzję hotelu HIX w Monachium - będę go miał na uwadze
    3.
    Żona ogarnia pokój ja tylko donoszę bagaże, a ponieważ było około 20:30 i czas lądowań, przenoszenie bagażu przeciągało się ponad zwykłą miarę
    -widzę że nawet na urlopie bawisz się w bagaże

    miłego pobytu
    Canon likes this.
  2. Awatar lelek7
    • |
    • permalink
    KHM, khm ja już po urlopie
  3. Awatar mapa
    • |
    • permalink
    Fajnie się czytało, czekam na dalsze części, szczególnie z Antibes
    A jeśli chodzi o naszą AOW, to razem z nowym terminalem są to najlepsze inwestycje we Wrocławiu, nie tylko jeśli chodzi o wzornictwo, ale przede wszystkim funkcjonalność i wygoda. Obu więcej takich obwodnic w kraju, zgadzam się..
  4. Awatar FighterMan
    • |
    • permalink
    A czemu nie drogą powietrzną?
  5. Awatar lelek7
    • |
    • permalink
    Pieniążki, niestety no i wrażenia z jazdy, cały czas lubię prowadzić i oglądać nowe miejsca, z powietrza to mało mozliwe.
  6. Awatar elza030
    • |
    • permalink
    wspaniałe.. warto wiedzieć o hotelu w Monachium, kto wie ta wiedza może się przydać w rowie nie wylądowałeś, więc jest git Żałuje, że w Mediolanie byłam tak krótko Patrzyłam na ceny hoteli w Paryżu-masakra