Zobacz kanał RSS

Wieści z Nory - O pracy i życiu oczami czterdziestolatka

Recenzuję samochody.

Oceń wpis
przez w dniu 21-11-2020 o 12:08 (4612 Odsłon)
Jakoś tak w sierpniu, a w zasadzie w połowie sierpnia, a tak w zasadzie to 17 sierpnia zdarzył mi się nieprzyjemny incydent drogowy, którego bezpośrednim następstwem, była konieczność skorzystania z samochodu zastępczego. Incydent mocno wkurzający, bo kto by się na zdrowy rozum spodziewał, że traktor z przyczepą, który pyrka sobie poboczem, nagle w trakcie mojego wyprzedzania zacznie skręcać w lewo. Wyhamować wyhamowałem, samochód zdawał się być cały, chociaż już przy pierwszych oględzinach zaraz wiedziałem, że bez pomocy lawety się się nie obędzie. Co jak co ale Skoda Yeti ma jedną wadę (może jedyną) która nie ujawniała się przez ponad 8 lat, nie ma koła zapasowego.

Incydent zdarzył się pomiędzy Grajewem a Mońkami, tak więc najbliższym większym miastem z odpowiednią infrastrukturą do naprawy był Białystok. Trochę daleko od Warszawy ale jak już wielokrotnie już wspominałem nic nie dzieje się bez przyczyny, więc w efekcie incydentu miasto to odwiedziłem dwukrotnie. Za drugim razem tylko po to aby wsiąść do kolejnego samochodu zastępczego, który wróciłem do domu.
Dlaczego więc o tym wspominam. Otóż oba samochody były samochodami bieżącej generacji oraz w najprostszej wersji silnikowej, co znając polskie realia, czyniło akurat te wersje tych samochodów wg mnie przedmiotem uwagi przez przeciętnego Kowalskiego.

Po kolei pierwszy z nich to Ford Focus III lub IV z podstawowym silnikiem 1,5 w benzynie. Nie dostałem dowodu rejestracyjnego więc po obejrzeniu komory silnikowej i nie zobaczeniu turbosprężarki (może była nie wprost na widoku) po dane silnika sięgnąłem do klapy wlewu paliwa i dla założonych opon widniał silnik 1,5, następne były tylko większe i mocniejsze. Trochę kłóci to się z danymi internetowymi ale nie o to chyba teraz chodzi. Czas na pierwsze wrażenia.

A pierwsze wrażenie słabiutkie, ledwo się zmieściły bagaże z Yeti, a w środku miejsca jak na kompakt malutko. I to na tyle, że młodszy syn który już jest wyższy ode mnie, musiał poprosić Żonę aby lekko posunęła się do przodu z przednim fotelem. Silnik nie grzeszył uciągiem ale już na S8 te lekko niedozwolone prędkości (150-160 km/h) utrzymywał dosyć spokojnie, aczkolwiek trochę robiło się głośno, a pojechaniu pod dom to i konsumpcja paliwa okazała się niemała (około 7,6 l/100). Zapewne miało to związek z dużą wagą pojazdu i prędkościami jakie zapodawałem.

Teraz zalety. Zaraz po wejściu do samochodu ujawnia się bogato oprzyrządowany kokpit z ciekawie podświetlonymi ( lekko niebieskawo) informacjami z jazdy, oczywiście u dzieci duże wrażenie zrobił centralny wyświetlacz, a na mnie dość dobrze nagłośniony system dźwiękowy. Prowadzenie także było nienaganne, chociaż jeździłem kiedyś Focusem I i jednak prowadził się bardziej precyzyjnie. Hamulce oczywiście bez zarzutu. I tu zaskoczenie kiedy trzy dni później jechałem zwrócić Forda postanowiłem jechać wolniej tak do 120 km/h i oczywiście byłem sam i samochód spalił równo 6 l/100, co wydaje się jak na benzynę dość oszczędnym wynikiem.
Teraz drugi pojazd. Dojeżdżając pociągiem do Białegostoku otrzymałem telefon, że serwis próbował ustawić zbieżność kół w Yeti i cos im nie wychodził, więc ostatecznie nie był to koniec naprawy samochodu, a w drogę powrotną miły Pan z serwisu przygotował mi Skodę Skala, jako pojazd zastępczy na czas dokończenia naprawy. Wszystko bardzo miło i pięknie tylko, jak się zapytałem jaki silnik ma ta skoda to okazało się że zostałem obdażony najsłabszą 1 dno litrową jednostką, niby z turbosprężarką. Całość miała generować 115 koni, no ale wiecie silnik który ma pojemność BUTELKI OD MLEKA, nawet z turbosprężarką to i tak brzmi słabo. Niestety był piątek i godz. 15 więc nie zwlekając ruszyłem w drogę.

I tu zaskoczenie, silnik nie dość że cichy, to czterocylindrowy i nie brzmi jak kosiarka, ale i zbiera się całkiem żwawo a i po przyzwyczajeniu się do lusterek i wyświetlacza parametrów jazdy nawet prędkość okazała się być imponująca. Co z tego że ostatnie 30 km/h trochę długo osiągał, ale dał radę i niewiele wolniej od 200 km/h chwilę pojechałem.

Dalsze zalety to duży bagażnik, komfortowe wnętrze (tym razem dzieci nie narzekały na ciasnotę), zużycie paliwa. Jadąc z powrotem do Białegostoku tak w okolicach prędkości autostradowych skoda zużyła także równo 6l/100km. Zupełnym hitem zaś jak dla mnie był wyświetlacz. Nie dość że mogłem zmieniać jego wygląd przyciskami na kierownicy to jeszcze posiadał w pewnej opcji takie dane jak temperatura oleju i aktualne obciążenie silnika mocą. Dla mnie akurat do zaleta.

Niestety przyszedł czas na wady. Po pierwsze lusterka tylne zdecydowanie za małe i do tego przyciemnione, boczne także za małe, nie wiem może one i są aerodynamiczne ale większe lusterko to lepsza widoczność, a lepsza widoczność to większe bezpieczeństwo i tyle. Może o wadach opowiem w sposób chronologiczny w momentach jak się pojawiały.

Drugą wadą jak dla mnie to tzw. LANE ASIST. Skoda ma systemów poprawy bezpieczeństwa więcej ale właśnie ten zalazł mi wyraźnie za skórę. O co chodzi, system ten ma informować a w razie czego o lekkim zboczeniu z pasa ruchu a w razie większego sam koryguje tor jazdy. I tu jest pies pogrzebany. Kiedy chciałem zwiększyć prewencyjnie odległość od wyprzedzanej ciężarówki to najpierw dostałem ostrzeżenie miganiem na brązowo jakiejś linii. W momencie jak się cała uwagę skupia na ocenie odległości od ciężarówki, to mruganie czegokolwiek tylko rozprasza kierowcę.

Myślę, że w miarę przejechanych kilometrów można się będzie do tego przyzwyczaić, ale do drugiej działalność asystenta to już chyba nie bardzo. Otóż po przekroczeniu linii samochód sam stara się wrócić na pas ruchu. Może w założeniu jest to słuszne, ale ja w trakcie jazdy tym samochodem zauważyłem jego słabe strony. Nie raz zdarza się że, na skrzyżowaniach dodaje się jeden pas dla skręcających, a że z reguły jest mało miejsca, z pozostałych pasów robi się zygzak. Taki zygzak najpłynniej pokonuje się zbliżając się najpierw do jednej linii a potem do przeciwnej, po to aby tor jazdy był jak najbardziej zbliżony do łagodnego łuku i nie raz w takich przypadkach najeżdża się na malowanie wyznaczające pasy ruchu. Jak zrobiłem to pierwszy raz z prędkością około 70 km/h i samochód nagle chciał mnie poprowadzić nie tak jak zamierzałem go poprowadzić ja to zaraz zrobiło mi się gorąco. Dodatkowo i już hipotetycznie niech to się stanie na śliskiej nawierzchni i utrata kontroli nad pojazdem gotowa. Trzeba także zadać sobie pytanie jak taki system będzie działał na nieodśnieżonej bądź słabo odśnieżonej drodze.

Kolejna wada jak dla mnie przewrażliwione czujniki parkowania. Swoją skodę yeti parkuję w garażu cofając a ostateczne odległości pomiędzy ściana a samochodem jestem w stanie dostrzec w lusterkach bocznych (znów te lusterka) i w zasadzie już z pełna powtarzalnością parkuje tylnym błotnikiem około 3 cm od ściany. W Skali jak miałem 15 cm. od tej samej ściany zaczęły wyć jakieś trzy alarmy, na wyświetlaczu centralnym pojawiały się jakies punkty z czerwonymi polami jakbym się już w tą ścianę wpasował, ostatecznie dałem sobie spokój z parkowaniem w ciasnym garażu.

Kolejną wada albo może brakiem umiejętności jest kamera cofania. Niby pokazuje jakiś obrys który czasami zmienia kolor ale nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością, przez co parkowanie i manewry w ciasnych zakamarkach są dla tego samochodu niewskazane, tym bardziej że zaraz po kamerze cofania wyszedł inny mankament, słaba manewrowość, związana z dużym rozstawem osi, powiedziałbym zatem, że Skala nie jest samochodem stricte miejskim a jej środowisko to raczej dłuższe trasy.

Bo jak dłuższe trasy to nie trzeba często zmieniać biegów, ani ruszać na półsprzęgle, bo w tym także Skoda nie jest wybitna i o ile ruszanie na półsprzęgle jeszcze można opanować to szybkie przełożenie biegów z 1- ki na 2- kę może się nie powieść, chociaż akurat w mieście to może i dobrze bo dochodząc na drugim biegu do czerwonego pola należy liczyć się w przypadku zarejestrowania przez wideoradar z pokaźnym mandatem.

Podsumowując jakby się okazało, że jechałem Fordem z wolnossącym silnikiem o wcale nie małej pojemności silnikiem i super doładowanym ale jednolitrowym silnikiem ze Skody, mam lekką zagwozdkę: ile taki silnik pojeździ bezawaryjnie, jak 7 do 12 lat niezależnie od przebiegu, to jako samochód bardziej wygodny i o większych możliwościach kupiłbym Skodę, w przeciwnym wypadku poszedłbym na kompromis z komfortem i wybrał Forda.

Umieść "Recenzuję samochody." do Facebook Umieść "Recenzuję samochody." do Google

Kategorie
Bez kategorii

Komentarzy