Barbados? Waste of time..
przez
w dniu 05-05-2016 o 07:39 (5973 Odsłon)
W ubieglym wtorku kupilem bilet. One-way na JetBlue za $89 od osoby na niedziele wieczorem. Trasa BGI-FLL. Ta suma byla o $35 tansza niz zabieranie sie tym samym lotem (base fare kosztowal tylko $15!).
Jak dziala revenue management jetblue to nie wiem. W Sobote rano bylo 60+ wolnych miejsc a sprzedawali bilety OW prawie za $300 a w niedziele z 30 wolnymi miejscami walili po $89. Nonsens ale nie o tym historia. Dolece tam ZEDem.
Zacznijmy od tego ze nienawidze wstawac rano. Do pracy budze sie miedzy 0900-0945...czesto nawet budzika nie nastawiam. Wole siedziec jak nocny marek do 0230, wstac normalnie wyspany i popracowac sobie do 1900+. Lot do BGI odlatywal o 0810 takze musialem sie stawic na lotnisku z zona o okolo 0715. To oznaczylo pobudke o 0615. Masakra
Wszystko gitara mamy miejsca w dziale "Even More Space" jak zwykle bo JetBlue nigdy nie jest w stanie lepszych miejsc sprzedac takze oddaje je nonrevs. Mamy rzad, mamy pogode za oknem. Jeszcze tylko szybko przegladam kayak.com + hotels.com przed "door close" i bookuje sea-u resort na polnocno-zachodniej czesci wyspy oraz upewniam sie czy zaplacilem rate za auto bo juz ostatni dzien miesiaca. Alles gut. Let's go to Barbados.
Przez pierwsze 30 minut ogladam sobie Sportscenter na ESPN i podlaczam sie do netu by sprawdzic co sie dzieje w pracy. Po tejh pol godzinie siada sygnal LiveTV + Wifi bo oddalilismy sie juz dalej od granic USA. JetBlue jest na tyle mile ze przy takich lotach puszcza 3 filmy za darmo na kanalach 39-41. Pogoda piekna nad Bahamas a potem nad Turks and Caicos, burdel dopiero sie zaczyna nad Puerto Rico ktore mijamy nad samym srodkiem wyspy. Prognoza nie wygladala wogole ciekawie w Barbados ale mialo nie padac. No nic. Czas na ladowanie i moje pierwsze "first impressions" to "O kurde maja tutaj Concorde" i "O kurde to lotnisko jest niezle, a nie jak kibel na dzialce czym jest Grand Cayman"
Odpalam od razu przy ladowaniu Samsunga i T-Mobile od razu lapie sygnal. Musze tutaj ponownie pochwalic T-Mobile, kazdy z normalnym abonamentem dostaje free data + texting w 110+ krajach. To jest poprostu godsend. Pojawia mi sie SMS z tytulem "Welcome to Barbados" akurat jak przechodzimy przez imigracje gdzie celniczka dziwi sie dlaczego tutaj jestem tylko 24hrs....soup du jour dla nas.
Stara czesc terminalu jest odnowiona i uzywana jako arrivals hall. Jest tutaj naprawde przestronnie.
I tutaj chce uzyc okreslenia "The wheels are falling off the wagon" kiedy udaje sie do auto wynajem. Zacznijmy ze auta tutaj sa drogie, i to bardzo. Oczekuj $70-120 za dobe za jakies gowno. Na dodatek nie ma zadnej normalnej firmy tylko wszystko jest robione przez tutejszych posrednikow. Moja rezerwacja byla przez Thrifty ale operowana przez Stoutes car rental. Wyjezdzam Suzuki Jimny 2dr hardtop za $90 za 1 dobe (1/3 baku wliczona!). Gowno nie z tej ziemi ale niesamowicie skretne i ma klimatyzacje ktora calkiem niezle dziala.
Zajmuje mi okolo 1-2 minuty by przestawic mozg na jazde po prawej stronie z kierownica w stylu angielskim. Widzicie, w GCM oraz PLS tez po prawie naginaja, ale tam wiekszosc aut ma kierownice po "normalnej" stronie bo jest duzo wieksze natezenie Amerykanow.
Droga do hotelu zajmuje okolo 40 minut. W normalnym kraju, nawet na zapleczu cywilizacji, czyli takim miejscu jak Treasury Cay, Bahamas to wszystko trwalo by powiedzmy 1/2 czasu. Drogi w Barbados to poprostu masakra jesli chodzi o jakosc. Brudno wszedzie na poboczach i co pare set metrow jakis wrak siedzi na pustakach. Poprostu widoki nieciekawe. Mijamy pare kosciolow i dochodze do wniosku ze ten kraj poprostu wyglada jakby Brytyjczycy go opuscili i gowno zostalo zrobione od tamtego czasu.
No nic. Dojechalismy do hotelu ktory byl calkiem fajny....dla zony. Byl zrobiony na styl "island" i posiadal takie wygody jak brak klimy, siatke na owady nad lozkiem oraz grupe malp ktora walczyla nieopodal o kokosy w palmie.TV? Fohgetaboutit! Za to byl bar ktory dzialal na systemie "honor" Rum, browar, wino itd. brales co chciales i wpisywales # pokoju do malego zeszytu. Czuje ze takie cos by nie przeszlo w Polsce.
Wyruszylismy natychmiastowo po checkin do Barbados Wildlife Preserve. Tutaj +. Bardzo fajne miejsce i warto sprawdzic malpy, zolwie i inne dziwne stworzenia. Po tych atrakcjach i rumie przy kasie udalismy sie do "North Point" gdzie po wydaniu USD $20 na zwiedzanie jaskini przy morzu o ktorej bym przeczytal to bym prawdopodobnie nie wydal nawet $5 udalismy sie spowrotem do auta.
Not so quick. Okolo 30m przed autem patrze a tutaj z parkingu wyjezdzaja calkiem zwawo 2 male ciezarowki dostawcze. Podchodze do auta a tam w Jimny ktory ma 24k km na liczniku bardzo fajne wgniecenie w rear quarter panel. Troche sie stresuje tym wszystkim czy w Stoutes beda sie tego czepiac. Po 15 minut wnerwiania w glowie mowie sobie "pierd*** to" po to mam karte Chase Sapphire Preferred zeby mnie pokrywala w takich sytuacjach.
Tutaj daje rade - Kiedy bierzecie auto w USA raczej nie trzeba wypelniac formularzu "damage report" bo tak naprawde wypozyczalnie w USA maja w dupie rysy, male wgniecenia i rozne inne duperele. Poza granicami USA (i zeby bylo fair Kanada) jest kompletna dzicz jesli chodzi o wypozyczanie aut. Mowcie co chcecie ale to jest FAKT. Wszystko zawsze trwa 10x dluzej niz powinno. W Madryckim Hertz na lotnisku ogladala babka ze mna auto doslownie lupa przed wyjazdem i zaznaczala na BMW kazdy mikorskopiczny defekt w lakierze. W Mediolanie w AVIS cyrki bo nie chce extra CDW. W Meksyku w National czekanie 30 minut bo ruszaja sie jak w smole. Zawsze jakis bullshit. W USA z nikim nie gadam. Wchodze do auta. Sprawdza mi gosc przy szlabanie prawo jazdy, drukuje kontrakt jak chce i po 30 sekundach wyjezdzam Tahoe za $30. Caly ten proces wypozyczania aut za granica mnie wnerwia poprostu bo wszedzie jakas demokracja. W Barbados na dziendobry odpalaja naprzyklad $5 za lokalne prawo jazdy ktore kazda osoba musi miec. Cos podobnego maja za 2x wiecej w Grand Cayman ale tam z IDP masz pelna ulge.
Zjechalismy przez stolice, Bridgetown, spowrotem do hotelu jeszcze zatrzymujac sie w supermarkecie po browar "Banks" oraz zarcie. Bridgetown jest w cholere nieciekawe. Nic tam nie ma, w tym nie widzialem zadnej dzielnicy rozrywkowej jaka to jest na innych wyspach. Nieciekawie i tyle. Zwialismy spowrotem do hotelu bo pogada byla i tak nieciekawa na snorkeling.
Udalo mi sie jakos usnac chociaz temperatura w pokoju = +28c. Pomoglo 8 piw Banks ktore bo to karaiby mialy tylko 275ml. Tyle ich musialem wypic zeby poczyc wogole jakis alkohol, bo jak wiadomo piwo w karaibach jest dobre na plaze ale jezeli chce sobie popic to mozesz pic i pic ta wode jak Bud Light i nic sie nie dzieje.
Nastepnego dnia nie bylo zabardzo czasu na nic innego niz sniadanie i powrot na lotnisko. Nie wiem jak, ale udalo mi sie oddac auto ktore znowu zostalo przeanalizowane lupa bez draki o wgniecenie. Chyba dlatego ze zagadalem babke ktora je sprawdzala o pogodzie i kiedy przechodzila kolo owego wgniecenia ustawilem sie tak przy aucie by je zablokowalo wizualnie. Win. Pomogl fakt ze lal deszcz i auta sie tam oddaje na normalnym parkingu takze stala ich sterta w rzedzie blisko siebie. Phew.
Odlot. Ale jeszcze przed odpalilem duty free. Rzadko mi sie zdaza ale cena rowna USD $13 za 1L Mount Gay Rum zmusila mnie do 2 takich flaszek (max duty free do USA) oraz 2 flaszek Mount Gay XO za $26 1L. Ceny okolo 30-50% tansze niz w USA. Ale tylko rum z Barbados, reszta tyle samo lub drozsza.
I tak z manietkami po airstairs udalismy sie spowrotem JetBlue #386 operowanym przez FDNY Special paint A320 do FLL. Pogoda znowu do Puerto Rico byle jaka i dopiero rozluznilo sie przy Turks and Caicos.
Podsumowanie - Jest bezpiecznie. Ludzie sa mili, nie jest tragicznie dorogo, zarcie jest ok ale nie leccie. Sa lepsze miejsca, duzo lepsze ktore maja smietniki przy drodze a nie droga to smietnik.
Pelny album mozecie znalesc tutaj -> http://www.nonreving.com/#!62016---barbados-new/cnh3
Miami. 0815. Wszyscy spia.
Duty Free FTW
![]()