Zobacz kanał RSS

suter odleciał :-)

Znowu solo w CTR(niedziela), potem solo poza CTR(poniedziałek).

Oceń wpis
przez w dniu 08-09-2019 o 19:37 (1407 Odsłon)
Się w tych lotach solo rozpędziłem. Kolejne cztery loty za mną, a całościowo przekroczyłem półmetek godzin potrzebnych do egzaminu, dobrze było by to tempo lotów utrzymać, wówczas jeszcze w tym roku można by się starać o egzamin. Niestety dni coraz krótsze i ciężej po pracy wskoczyć na jakiś dłuższy pobyt nad ziemią. Nie mniej jednak, na razie się udaje i tak w ciągu dwóch dni zaliczyłem sobie kolejne godziny w powietrzu z czego większość to loty samodzielne .


Pierwszy z tych dni, niedziela, pierwszy z tych lotów jeszcze z instruktorem, ale w zasadzie lot kurtuazyjny weryfikujący czy mogę kolejny raz latać w kółko sam. Jak nie, jak tak . Tak więc lądowanie, instruktor dobrowolnie opuszcza maszynę i znowu po raz drugi zostaje sam w samolocie. Gotów do kołowania, startu, pełna moc, lekko jeszcze orczyk żeby stalowy ptak trzymał się osi pasa startowego i po rozpędzeniu wio w powietrze. Plan na kolejny lot solo może i nie był powalający, bo „tylko” kręgi nadlotniskowe z manewrami touch and go, ale to „tylko” miało trwać dwie godziny i było wspaniale. Kolejny raz tylko ja, samolot, powietrze i nieschodzący z dzioba uśmiech . I powiem szczerze, że przez te dwie godziny kręcenia maszyną i mieszania powietrza w okolicy poznańskiej Ławicy całkiem dobrze wyczułem te stalowe ptaszysko. Nie chodzi o przechwałki, nie jestem doskonały, ale udawało mi się przyziemić mniej więcej w miejscu, które sobie planowałem. W poprzednim locie solo po prostu lądowałem, ustawienie w osi pasa, kontrola prędkości, konfiguracja samolotu no i gdzieś tam przyziemię. Teraz już nie np. teraz postaram się dotknąć kołami nawierzchni pasa w mniej-więcej w połowie odległości od progu do zjazdu w drogę kołowania Romeo, potem jeszcze bliżej i jeszcze trochę, a teraz z pełnymi klapami, a teraz z niepełnymi. Zacząłem, w granicach zdrowego rozsądku, przynajmniej ja tak to odbieram, testować klapy, punkty przyziemień, tak żeby nie był to tylko kolejny „nudny”(ja się chcę całą resztę życia tak nudzić ) lot solo, ale żeby czegoś jeszcze się nauczyć, coś jeszcze dowiedzieć o samolocie, o sobie, lepiej wyczuć, poznać i opanować maszynę. I jestem przekonany, że ten plan wypalił i teraz jeszcze przyjemniej się lata, pełniej odbiera przestworza i powietrze, coś fenomenalnego . Marzenia, polecam wszystkim – spełnić!!

W taki sposób upłynęła mi niedziela, przynajmniej jeżeli chodzi o samo latanie, bo lotniczo nie był to koniec . Pod wieczór pojawiłem się ponownie na lotnisku, ale tym razem z aparatem w ręku. Pozdrawiam ekipę z Poznań Airport Spotters . To kolejni wariaci lotniczy i zawsze jest super zabawa i rewelacyjna atmosfera.


Wróćmy jednak do lotów, bo to jest głównym tematem tego bloga. Kolejny dzień, kolejne loty, dosłownie kolejny dzień. Latałem w niedzielę, to teraz poniedziałek. I tak w pewne poniedziałkowe popołudnie, po pracy, tyłek w auto i wio na Ławicę. Tam okazało się, że plany są ambitne, bo najpierw lecę z instruktorem i mamy wylecieć poza CTR poznańskiej Ławicy z nim, a potem sam. Ogólnie lotnisko kontrolowane takie jak poznańska Ławica ma wokół siebie przestrzeń, którą zarządza i do tej pory loty solo odbywały się w granicach tej przestrzeni, mój kontakt radiowy ograniczał się wyłącznie do kontaktu z wieżą właśnie na Ławicy. Poza CTRem mamy pokręcić się w przestrzeni niekontrolowanej, następnie powrót, instruktor wysiada, a ja lecę sam poza CTR pokręcić się po okolicy . No plan rewelka. No dobra nic wielkiego, chodziło o najbliższe rejony np. Szamotuły, może Piła, ale zawsze to lot poza CTR, co więcej cały lot solo miał trwać powyżej dwóch godzin. Najpierw jednak musiałem zabrać instruktora na przejażdżkę/przelotkę, tak jak przed poprzednimi lotami solo, żeby się upewnił, że to co do tej pory próbował mnie nauczyć, procedury, korespondencja, zasady wejścia/wyjścia z CTR zostały we łbie i nie dam plamy jak będę sam. Wylecieliśmy w kierunku Piły i po niecałej godzince byliśmy z powrotem. Teraz czas na mnie . Pomachałem instruktorowi „na do widzenia” i wio z powrotem do góry. Z CTRu wyleciałem w punkcie „Charlie” – najoględniej nad Rokietnicą. Jednak przed tym punktem musiałem wymeldować się poznańskiej wieży, że wylatuję z CTR, a następnie zameldować do Poznań Informacja. Ogólnie mówiąc, CTR EPPO to przestrzeń kontrolowana, w której kontrolę sprawuje wieża na Ławicy i z niej wylatywałem, a wlatywałem w przestrzeń niekontrolowaną. Nie oznacza to jednak, że można w takim układzie robić co się chce, jest swobodniej niż w CTR, ale pewne zasady obowiązują, np. dotyczące wysokości przelotu nad takim czy innym terenem, lotu przez niektóre przestrzenie wydzielone, a także utrzymywanie kontaktu radiowego z „informacją”. Ten kontakt to bardzo pomocna sprawa, podpowiedzą, ostrzegą, pomogą, warto więc mieć z nimi łączność, nie żeby ona i tak nie była obowiązkowa . W każdym razie wylatując z CTR zgłaszam się do „info” właśnie, mówię com za jeden i czego chcę i lecę dalej, chyba, że dostanę info, że coś może być nie tak. Ale w tym locie wszystko zagrało bardzo dobrze.


Nad Rokietnicą kurs na Szamotuły i tu o tyle jest łatwo, że wystarczy trzymać się linii kolejowej i mieć ją w zasięgu bliskiego wzroku i w zasadzie nie idzie się zgubić. Jest pięknie. Chwila moment i jestem nad Szamotułami, mijam szerszym łukiem od południowego zachodu i zakręcam w prawo za miastem i kontynuując szeroki, leniwy zakręt okrążam miasto podziwiając z góry ulice, uliczki, osiedla. Fantastyczny widok. Z jednej strony żałuję bardzo, że nie miałem przy sobie aparatu, zrobiłbym kilka fotek, ale z drugiej strony dobrze, bo trzeba było skupić się na kontrolowaniu samolotu, a nie foceniu. Leciałem sam, nie miał kto przejąć sterów, a lepiej nie ryzykować. Następnym razem jak będę leciał z instruktorem może coś pstryknę. Nie mniej co się naoglądałem i zobaczyłem to moje, cudowne wspomnienia doświadczania lotu, widoków i emocji, które pozostają w głowie na długo. Polecam wszystkim, niesamowite wrażenia. Tak mijały kolejne minuty, Szamotuły zostały okrążone i kiedy byłem ponownie po północnej stronie miasta skierowałem samolot na „zamek” w puszczy noteckiej, swoją drogą rewelacyjny punkt orientacyjny, wyrosło to wysokie na tle lasów i od razu wpada w oko, już startując z Poznania, przy dobrej pogodzie łatwo to zauważyć. Lecę tam i znowu kilak kółek w około budowli, to lewe, to prawe, obserwuję z góry „zamek” i pobliskie lądowisko w Jaryszewie, ależ to blisko siebie jest. Tak sobie myślę, że goście hotelu, jeśli on kiedykolwiek powstanie, będą mogli podlatywać prywatnymi samolotami, potem chwila w aucie i są w hotelu, zamiast tłuc się swoimi ekskluzywnymi limuzynami przez pół świata , takie połączenie biznesowe lądowisko – hotel .


No ale nic to, ile można krążyć nad jednym punktem, rzucam okiem na okolicę, tuż po sąsiedzku widzę niewielką mieścinę – Obrzycko. Rzeka Warta, która przepływa zaraz obok „zamku”, wije się leniwie prze okolicę, lecę do Obrzycka jej tropem i za chwilę po północno zachodniej stronie miejscowości kładę samolot lekko na lewe skrzydło i zaczynam wolne okrążenie Obrzycka. I znowu fantastyczny widok pod skrzydłem, zabudowania, most na rzece(nie, nie Kwai ), zlewające się z poszyciem skrzydła i rurką Pitota.


I tak krążyłem sobie w tej okolicy, a to „zamek”, to kółko w koło Szamotuł, to znowu Obrzycko, czas mijał leniwie, a ja chłonąłem rewelacyjne widoki i emocje związane z samotnym lotem. Niesamowite uczucie, sam gdzieś na Polską, ciesząc się z każdej sekundy lotu. Niestety także i ten lot musiał kiedyś dobiec końca, skierowałem się ponownie na Rokietnicę i dalej na lotnisko Ławica. Pierwsza taka solówka nie polegająca tylko na touch and go, ale gdzieś kawałek dalej. Bajka.

Wszystkiego dobrego i do następnego.
vivere, vader, chudy183 and 2 others like this.

Umieść "Znowu solo w CTR(niedziela), potem solo poza CTR(poniedziałek)." do Facebook Umieść "Znowu solo w CTR(niedziela), potem solo poza CTR(poniedziałek)." do Google

Updated 12-02-2020 at 20:24 by suter

Kategorie
Bez kategorii

Komentarzy