
Zamieszczone przez
Craft
Ukrainie niezmiernie zależy na zachodnich pilotach najemnych do jej F-16. Przyjmując na uzbrojenie AIM-9L w ramach jakiegoś „daru” do jej F-16 Ukraina wykonałaby krok samobójczy zważywszy to, jaka jest reputacja AIM-9L. Żaden zachodni pilot nie wsiądzie do F-16 uzbrojonego w 9L.
AIM-9L to broń rekonstruktorów historycznych. I to takich bardzo mało wymagających. Trzeba by bardzo nie lubić Ukraińców, aby życzyć im takiego „daru” do ich F-16. Ale mam nadzieję, że nie ma tutaj osób źle życzących siłom powietrznym Ukrainy.
Warto zapoznać się z awaryjnością tej broni i z jej oszukańczymi sygnałami wysyłanymi do pilota. Świetne materiały na ten temat są (a przynajmniej były) w ITWL. Na świecie jest tych materiałów więcej. W oficjalnych publikacjach też zresztą jest masa ciekawych informacji, chociaż niektóre miedzy wierszami, w tym wspomnień pilotów i inżynierów jednostek niegdyś używających tych kpr, jak to AIM-9L (nie)sprawdzają się w ściśle określonych warunkach.
Sami tylko zachodni najemni piloci ukraińskich F-16 – gdyby tacy mieli być, a byliby przy zdrowych zmysłach – nigdy nie zgodziliby się latać dla Ukrainy mając pod skrzydłami takie coś, jak AIM-9L. Pewne sprawy się nie ukryją i środowisko pilotów NATO dobrze wie, czym jest AIM-9L i do czego naprawdę się nadaje.
Do czego Ukraińcom AIM-9L? Kompletnie do niczego. Mając AIM-9L Ukraińcy zaznaliby rozczarowania po wielokroć większego od tego, jakie było udziałem brytyjskich pilotów nad Falklandami. Oszukańcze sygnały AIM-9L sprzężenia głowicy z celem (czyli sygnały w słuchawkach pilota), a potem niezdolność trafienia tej głowicy w cel to tylko część problemów tego mało udanego kpr, któremu wygenerowano niezłą reklamę. Dziś już nikt się na to nie nabierze; nie po numerach odstawianych przez 9L nad Falklandami.
Encyklopedią wiedzy o tym, czym naprawdę jest AIM-9L, a nie tym, co mówią o nim reklamy i pisemka lotnicze, jest wyłącznie Wielka Brytania. Tylko u Brytyjczyków te kpr przeszły testy ekstremalne, a inne testy w wojsku się nie liczą.
AIM-9L to kpr wyłącznie do manewrowych walk na krótkich odległościach; do walk wyłącznie z samolotami z napędem turboodrzutowym. Żadnych takich „dog fights” w wykonaniu ukraińskich F-16 nie będzie.
Na temperaturę gazów wylotowych silników turbośmigłowych i turbowałowwych AIM-9L nie naprowadza się – dowody to wojna powietrzna o Falklandy, a po tej wojnie przeprosiny producenta AIM-9L wobec rozwścieczonej Wielkiej Brytanii, dla której przereklamowano te pociski. Do tego oszukańcze działanie AIM-9L polega m.in. na tym, że w walce z samolotem turbośmigłowym pilot dostaje w słuchawkach prawidłowy sygnał, że głowica jest gotowa do ataku, po czym jest to nieprawda. 9L schodzi z prowadnicy, niby leci do celu, po czym mija go. Vide walka kmdr. por. pil. Nigela Warda z C-130 – ani jeden 9L nawet nie musnął Herculesa mimo fałszywych sygnałów w słuchawkach, że niby głowice sprzęgnęły się z celami. Identycznie w przypadku nieudanych walk ze śmigłowcami. AIM-9L „nie kupuje” temperatur gazów z silników turbośmigłowych i turbowałowych, za to w słuchawkach generuje pilotom fałszywe sygnały gotowości do ataku na takie statki powietrzne.
I żadna to tajemnica. Te i inne problemy referowali w Stanach Zjednoczonych dwaj piloci używający AIM-9L nad Falklandami. Było to w styczniu roku 1983 podczas 21st AIAA Aerspace Sciences Meeting. Owo AIAA to American Institute for Aeronautics and Astronautics. Prelegentami byli kmdr ppor. pil. Neill Thomas, dowódca 899. dywizjonu FAA oraz ppłk pil. Peter Squire, dowódca 1. dywizjonu myśliwskiego RAF.
Gdyby AIM-9L był warty zainteresowania nim na jakąkolwiek w miarę nowoczesną wojnę to Amerykanie zabraliby go na obie Gulf Wars. Zabrali? Nie zabrali. Zabrali wyłącznie AIM-9M i wszystkie zestrzelenia osiągnięte w obu tych wojnach za pośrednictwem kpr krótkiego zasięgu miały miejsce za pośrednictwem 9M, nie 9L.
Gdyby było „W” to SP czekają wyłącznie DOLe i radykalnie zakończy się to polskie groteskowe wylizywanie powierzchni DOLu do ostatniego spoczywającego na nim atomu, bo nie będzie na to czasu, warunków i sprzętu czyszczącego drogę. Nie będzie hangarowania F-16; F-16 będą stały na DOLach pod chmurą. Czyli jest to dokładnie to, co ma miejsce na Ukrainie, po oficjalnym oświadczeniu z jesieni ub.r., że Ukraina przygotowuje 200 DOLi dla F-16, po to, żeby były nie do wyłapania dla ruskiego wywiadu i środków rozpoznawczych.
AIM-9L takie warunki – czyli pod chmurą – słabo toleruje i relacje na ten tan temat też są. On potrzebuje bardzo dobrych warunków. Jest wystarczająco dużo informacji o tym, jak przy składowaniu AIM-9L przez kilka-kilkanaście godzin w wilgotności powietrza z zakresu 80-100 proc. (albo gdy one wiszą przez taki czas pod samolotem w dyżurze) AIM-9L odmawiał w ogóle zejścia z szyny startowej, albo jak już zszedł to w nic nie trafiał. A na DOLu nikt nie będzie się bawił w wieczne zakładanie i ściąganie AIM-9L, bo np. nadeszła trzydniówka, ponieważ na wojnie samolot jest w dyżurze nieustannym, także na DOLu.
Jest tylko jedno pytanie, na które odpowiedzi nie ma, bo nikt tego nie sprawdził z braku możliwości takiego sprawdzenia.
Czy AIM-9L naprowadzi się na temperaturę gazów wylotowych bardzo małych silników rakietowych, czy turboodrzutowych ruskich cruise'ów? Nikt tego nie wie. Gdyby 9L naprowadzał się na tego typu silniki wówczas faktycznie byłby wartościową bronią dla ukraińskich F-16.
Tylko że Ukrainy nie stać na bycie królikiem doświadczalnym do badania archaicznych kpr pow-pow powstałych pół wieku temu. Ukraina jest w zbyt dramatycznej sytuacji, żeby robić sobie teraz z AIM-9L eksperymenty na żywym organizmie pilotów za sterami ukraińskich F-16 i sprawdzać, czy 9L naprowadzi się na ruskiego cruise'a, czy też nie? I tak samo Ukraina nie zasługuje na to, żeby w celach marketingu politycznego jakieś państwo-darczyńca AIM-9L chwalił się potem w mediach, że dał Ukrainie uzbrojenie, które potem okaże się całkowicie bezużyteczne.
Zakładki