Ile lat mają egzemplarze AIM-9L i AIM-9M w zapasach magazynowych? Jak wygląda ich "maintenance"? Czy komponenty takiej rakiety mają okres zdatności, powyżej którego niezawodność spada?
M.
Pytanie czy w czasie gdy był opracowywany 9L był postawiony taki wymóg.Myślę że nacisk był postawiony na walki manewrowe z maszynami odrzutowymi na podstawie doświadczeń z wojny wietnamskiej i wojen izraelsko-arabskich.Zwalczaniem śmigłowców i maszyn turbośmigłowych pewnie nikt się za bardzo nie przejmował.A niezawodność to inna bajka.
Gdzieś w zakamarkach internetu wygrzebałem wczoraj czy przed informację że oryginalne 9M były w drugiej połowie lat 90 modernizowane do wersji 9M-8 i 9M-9 odpowiednio dla USN i USAF.
Ile lat mają egzemplarze AIM-9L i AIM-9M w zapasach magazynowych? Jak wygląda ich "maintenance"? Czy komponenty takiej rakiety mają okres zdatności, powyżej którego niezawodność spada?
M.
Na te pytania to pewnie nikt nie odpowie bo trzeba by się tym zajmować żeby mieć taką wiedzę.
Próbowałem znależć do kiedy były produkowane poszczególne wersje ale nie znalazłem.Jak już pisałem w latach 2014-2015 były dostarczane F 16IQ do Iraku z pociskami AIM 9M.Pytanie czy z bieżącej produkcji czy już z zapasów.
Myślę, że do końca roku te samoloty FA-50 będą podrywały się w dyżurze bojowym
– mówił wiceminister Paweł Bejda, zaznaczając, że aktualnie trwają jeszcze szkolenia pilotów.
Podkreślał, że ta jednostka będzie „ogromnym wsparciem dla bezpieczeństwa polskiego nieba, dla bezpieczeństwa Polek i Polaków”. „To ogromne wzmocnienie również i obrony Warszawy” – dodał Bejda.
- To podnoszenie na wyższy poziom bezpieczeństwa nieba polskiego w związku z tym, co dzieje się poza granicami Rzeczpospolitej – powiedział wiceszef MON.
https://bydgoszcz.tvp.pl/78679395/wz...samoloty-fa-50
Obecne kierownictwo MON również jest zadowolone.
Skoro mowa jest o wersji PL która ma być dostarczona w 2025 to chyba jest to oczywiste.Chyba że kontrakt jest taki że w 2025 przywiozą następne GFy z większym baniakiem pod kadłubem a potem przez następne 20 lat będziemy je stopniowo doprowadzać do wersji docelowej oczywiście za własną kasę.
Proszę Cię,trochę powagi.
Zwrócimy się do NIK o analizę kontraktu na zakup południowokoreańskich samolotów FA-50 „w zakresie decydentów” - zapowiedział w czwartek w Sejmie wiceszef MON Cezary Tomczyk. Jak tłumaczył, b. szef MON Mariusz Błaszczak nie uwzględnił w kontrakcie zakupu potrzebnego uzbrojenia do tych samolotów bojowych.
Tomczyk poinformował, że kontrakt na kolejne 36 samolotów jest „w dużej mierze zagrożony”. Za tę sytuację obwinia byłego ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka, który prowadził negocjacje ze stroną koreańską i ostatecznie zamówił maszyny w 2022 r.
Jak powiedział, z nowych, „niepokojących informacji” wynika, że w przypadku wersji FA-50PL, na którą czekają Polskie Siły Powietrzne, nastąpią opóźnienia dostaw nawet do 9 miesięcy.
Natomiast - jak podkreślił - problemem jest kontrakt na nie, zawarty przez ministra Błaszczaka, w którym „nie zadbano o podstawowe sprawy”. „Decyzje o zakupie podjęto bardzo szybko, właściwie w ciągu kilku dni i po prostu nie zadbano o interes RP i Wojska Polskiego”
Tomczyk zapewnił, że Agencja Uzbrojenia i MON robią wszystko, żeby zapewnić uzbrojenie do FA-50, ale te negocjacje powinny nastąpić zanim dokonano wyboru i zakupu samolotów. „To jest jakiś absurd. Negocjujemy zanim coś kupimy, a nie negocjujemy wtedy, kiedy już to kupimy” - zwrócił się do Błaszczaka.
No faktycznie są zadowoleni.
Nie. Nie jest to wcale oczywiste. Sprawa AIM-120 została dokładnie opisana.
Wygląda na to, że kierownictwo MON w dni parzyste jest zadowolone z nowego samolotu a w nieparzyste narzeka na ten nowy nabytek. Miejmy nadzieję, że do końca kadencji uda im się uzgodnić wspólne stanowisko.
Tego nie wiem, nie spotkałem takiej informacji.
Ale znamienne są dwa fakty.
1. Wszyscy ci brytyjscy piloci, którzy zdecydowali się jak najbardziej szczegółowo opisywać swoje starcia w powietrzu z Argentyńczykami zawsze wspominają, iż przed odpaleniem 9L czekali, aż uzyskają w słuchawkach ten najbardziej wysokotonowy dźwięk sygnalizujący, że 9L złapał kontakt z celem i natychmiast należy go odpalać. Skoro np. taki kmdr. por. Nigel Ward odpalił na Herculesa wszystkie 9L to raczej by oznaczało, że miał ten prawidłowy sygnał oznaczający sprzężenie głowicy z celem. A ponieważ była to nieprawda, jak się później okazywało, to wskazywałoby to na jakąś niedoróbkę producenta tego kpr, coś jakby przesterowanie jego czułości rozmijające się z rzeczywistymi możliwościami 9L.
2. Gdyby piloci FAA i RAF mieli kategorycznie powiedziane, że mają sobie darować pogonie za samolotami z napędem turbośmigłowym i za śmigłowcami, ponieważ 9L nie jest zdolny do naprowadzenia się na nie to nie robiliby tego. A jednak robili to. W AIM-9L na Falklandach uzbrojono nawet Harriery GR Mk 3 licząc na to, że nawet bez radarów piloci tych Harrierów jak już dorwą w powietrzu jakieś argentyńskie latadło to mogą używać tych 9L bez ograniczeń, a „radarem” miały być po prostu oczy pilota.
Cała ta sprawa śmierdzi, bo: ● albo kogoś kreuje na głupków, którzy nie chcieli zrozumieć, że 9L nie zestrzeliwuje turbośmiglaków i śmigłowców i strzelali do nich tymi kpr; ● albo kogoś kreuje na naciągaczy, którzy przereklamowali 9L i przed swoim klientem zataili, że one nie naprowadzą się na żadnego turbośmiglaka ani na śmigłowiec.
Najwyraźniej Brytyjczycy przed wojną o Falklandy jeśli strzelali Sidewinderami 9L treningowo to strzelali do celów wysokokontrastowych i do głowy im nie przyszło skonfrontować kwity od AIM-9L w całym spektrum temperatur gazów wylotowych różnych silników lotniczych, nie tylko turboodrzutowych. Pewnie przy zakupie i odbiorze technicznym 9L u siebie albo w USA strzeli raz czy kilka razy do jakiegoś Phantoma, Super Sabre'a czy innego grata przerobionego na drona, wszystko wyszło okay i na tym się skończyło.
Ano w każdym razie bardzo dziwna sytuacja.
Ale to tym bardziej ucieka się od takiego towaru, jak AIM-9L. Już na samo hasło, że ten prymityw błaszczak che kupić coś, co jest uzbrojone w nieprodukowane od 42 lat AIM-9L wszystkim ludziom w dowództwie SP powinno zapalić się światło ostrzegawcze, a nie światło ostrzegawcze typu, że o rany, mam kredyt i dzieci to siedzę cicho, ja tym latać nie będę, niech się inni z tym bujają, a co mnie to obchodzi.
Oficerowie SP RP, którzy albo mają w tyłku historię współczesnego lotnictwa myśliwskiego i nic nie czytają, albo nie mają odwagi cywilnej do postawienia się kretyńskim, czy wręcz przestępczym decyzjom ministra będą odpowiedzialni za cały ten bajzel z FA-50, a oby nie byli odpowiedzialni za „loty bojowe” tego wynalazku w razie „W”. Loty bojowe „one-way-ticket”.
Kuźwa, to jest po prostu niewyobrażalne, w jakim bantustanie my żyjemy i jak wszystko wszystkim tutaj wisi w myśl „aby tylko mi było dobrze; ja tam nie będę się wychylał”. Po jaką cholerę polscy attaché wojskowi z ambasad RP w różnych państwach starają się i przysyłają do Polski różne materiały nie takie, jak pisemka lotnicze dla chłopaczków typu wszelkiej maści Air Forces Monthly, Air International „i inne takie”, tylko przysyłają materiały, o jakich osintowcom nawet się nie śniło, a potem nikt z SP tego nie czyta, bo wszystkim to wisi i powiewa, i to gnije w co najmniej jednej bibliotece, którą oficerowie dowództwa SP powinni znać na wyrywki. To, o czym ja tutaj piszę jest (a w każdym razie było) ofiszkowane na okładkach, że przysłał to polski ataszat wojskowy w USA, czy UK. I to nie jest klauzulowane. Trzeba tylko ruszyć cztery litery i zainteresować się swoim zawodem w lotniczym mundurze, skoro taki zawód się sobie wybrało.
Pamiętajmy, że przed Wietnamem i ówczesne Sparrowy były najlepszym narzędziem jakimi dysponowały USAF i USN, prawidłowo przechodziły wymagane wtedy testy nad poligonami Nevady, a dopiero realny konflikt wykazał niedociągnięcia systemu uzbrojenia. Że nie wspomnę o chyba "najsłynniejszym" przykładzie torped Mark 14 z zapalnikami Mark 6 i kłopotów z nimi w pierwszej połowie wojny na Pacyfiku.
Przypuszczam, że historia powtórzyła się z 9L i Falklandami. Mam na myśli, że niekoniecznie doszło do świadomej sprzedaży Brytyjczykom bubla, lecz do negatywnej weryfikacji na prawdziwej wojnie skuteczności danego uzbrojenia, jak drzewiej bywało, i jak będzie zawsze bywać we wojsku niezależnie od rodzaju sił zbrojnych.
Tyle że my jesteśmy już dalszymi "chronologicznie" klientami i rzeczywiście wypadałoby uczyć się na błędach i spostrzeżeniach poprzedników zamiast je powtarzać.
Jak tak się patrzy na wszelkiej maści obecne kontrakty i zamówienia dla MON to wychodzi że przetarg i kontrakt na "16" to była pełna profeska mimo a może dla tego że to chyba było pierwsze tak poważne zamówienie nowego sprzętu za granicą.Od początku było wiadomo co,kiedy i za ile.I było w tym wszystko co potrzeba.
Ależ oczywiście, że tak było.
Znam ten przetarg doskonale od kulis, bo byłem w tym przetargu w zespole Gripena. Nie ma na świecie przetargów na poważny sprzęt wojskowy, którym to przetargom absolutnie nic nie można zarzucić, ale w polskim przetargu na WSB nie było po stronie polskiej idiotów, tchórzy, miłośników partii takiej lub owakiej, oportunistów, karierowiczów trzęsących się o swoje gwiazdki na naramiennikach itp.
Nie to co teraz. Hołota z PiS zrujnowała wszystko i zmasakrowała umysły polskich wojskowych.
Tak, to jest też możliwe, ale to nadal godzi w producenta AIM-9L. Broń musi przechodzić testy najbardziej ekstremalne, żeby podczas oferowania jej klientom można było mówić o niej rzeczy sensowne, a przede wszystkim rzeczy prawdziwe i weryfikowalne.
Producenci Sea Harriera FRS Mk 1 też mają swoje za uszami i też zawiedli pod niektórymi względami. Wojna o Falklandy przypadła na zimę na Południowym Atlantyku. Tam był sztorm za sztormem, a wilgotność powietrza rzadko kiedy spadała poniżej 100 proc.
Z awioniki Sea Harrierów lała się woda, mimo że przecież samolot był bardzo wąsko specjalizowany do pracy na morzu teoretycznie w każdych warunkach i powinien być na maksa uszczelniony. Był, ale daleko za słabo. W całej elektryce było zwarcie za zwarciem. Na lotniskowcach są specjalne piece do suszenia przemoczonej awioniki i te piece były przeładowane modułami awioniki Sea Harrierów. Mam fajne wspomnienia szefa technicznego dywizjonu Sea Harrierów z Falklandów. Wspomina, jak walczono z wodą wewnątrz samolotów i robiono to różnymi wynalazkami, za które normalnie poszłoby się do pierdla na sporo lat, bo przecież na lotniskowcu w czasie wojny nikt tego nigdy nie certyfikował.
Ale wojna rządzi się swoimi prawami. I Raytheon powinien o takich sprawach wiedzieć. Brytyjski kontrakt na AIM-9L dla Sea Harrierów FRS Mk 1 to był najbardziej prestiżowy kontrakt w historii kontraktów na AIM-9L od chwili uruchomienia ich produkcji, bo przecież z definicji wiadomo było, że te kpr będą służyły w ekstremalnych warunkach zważywszy to, jaka jest polityka zagraniczna Wielkiej Brytanii i gdzie ona ma swoje terytoria na świecie. I mimo to coś u producenta AIM-9L zawiodło. A jak sobie przypomnę oprawę medialną zakupu AIM-9L dla tych Sea Harrierów i potem całą medialną radość, że już są zintegrowane z samolotami to widać, jaki to był również cyrk medialny.
I to też jest przypowieść z ambony odpowiednia do zakupu FA-50 przez Polskę. Wielka Brytania kupiła AIM-9L w trzecim roku produkcji tego kpr, gdy chociaż cokolwiek było już wiadomo o tym pocisku. A my kupujemy FA-50PL jak 36 prototypów; nikt na świecie na oczy tego nie widział i nie ma zielonego pojęcia, jak to się sprawuje? I to jest właśnie to przestępstwo gospodarcze i przestępstwo na polskich pilotach.
Gdy kupowaliśmy F-16 to było wiadomo, co kupujemy, bo kupowaliśmy świetny samolot niepobity nigdy w żadnej wojnie powietrznej. Gdy kupowaliśmy Casy to tak samo wiedzieliśmy, co kupujemy, bo były sprawdzone na świecie. Gdy kupowaliśmy M-346 to wiadomo było, co kupujemy, bo trzy inne siły powietrzne świata ich używały. Gdy LPR kupowało EC 135 to wiadomo, że był to ideał sprawdzony na całym świecie. Gdy policja kupowała S-70 i różne Belle – to samo, wiadomo było, że to sprzęt sprawdzony i pracujący na całym świecie. A co wiadomo o FA-50PL? Nic. Dokładnie nic, jak o 36 prototypach. Prymityw błaszczak postawił Polskę w unikatowej pozycji królika doświadczalnego w wydaniu wojskowo-lotniczym. Nikt normalny takich rzeczy nie robi.
Zważywszy, jak PiS zdemoralizował wojsko to nie zdziwię się, jeśli odbiory techniczne FA-50PL będą się odbywały tak, jak nigdy nie skończone badania kwalifikacyjne Grotów, które bez tych badań skierowano do produkcji. I wyszło z tego, co wyszło.
Absolutnie trzymam z Tobą, jako żarliwy zwolennik zerwania kontraktu na FA-50, ale kary umowne za to będą takie, że może się to nie opłacać zwyczajnie w sensie rachunku ekonomicznego. Najmłodszy wnuk Tuska osiągnie czterdziestkę, gdy Polska wyjdzie z londyńskiego sądu arbitrażowego po rozprawie z KAI za zerwanie tego kontraktu.
Koreańczycy w biznesie są potworami. Wierzę w każde słowo, jakie wypowiedzieli do Edyty Żemły jej informatorzy z wojska mówiący o tym, jak wyglądały „negocjacje” na zakup FA-50, a raczej jak nie wyglądały. Wierzę w każde z tych słów, bo sam z takimi koreańskimi potworami stykałem się przez ponad dwa lata współpracując z władzami Daewoo na Polskę. Nie byłem pracownikiem Daewoo, ale byłem jednym z szefów podmiotu zewnętrznego pracującego dla Daewoo.
To jest różnica kulturowa niewyobrażalna. To trzeba zobaczyć i usłyszeć, bo opisać się tego nie da. Gdy im się coś nie spodoba to są agresywni, wrzaskliwi, aroganccy i bezczelni, roszczeniowi do granic śmieszności i złośliwi. To się ociera o rękoczyny, bo oni wrzeszczą, podskakują i machają rękami przed nosem ich nieszczęsnego partnera biznesowego.
Z tego, co się czyta, to kontrakt na K2 też wyje i trzeszczy i nie tak miał wyglądać, a jeśli Polska zerwie kontrakt na FA-50 to oni złośliwie będą manipulowali kontraktem na K2 i będą robili, co będą chcieli, bo mają nad Polską poczucie potęgi i władzy, że to my jesteśmy pod ścianą jako państwo rozbrojone i mające śmiertelnego wroga za miedzą, a oni niczego nie muszą i możemy im nagwizdać.
https://defence24.pl/polityka-obronn...a-50-komentarz Jak ładnie wszystko wytłumaczone, pozostaje tylko się cieszyć ... :/
Zakładki