W Janowie koło Mińska Mazowieckiego o mało nie doszło do największej w historii III RP katastrofy wojskowej. 23. Bazę Lotniczą od tragedii uratował cud. Przeprowadzone przez wojskowych śledztwo wykazało, że winnym był kierowca ciężarówki, który przejeżdżał koło jednostki.
Studzienka na poboczu
11 września 2007 roku Józef S. jechał ulicą Lotniczą w Janowie koło Mińska Mazowieckiego ciężarowym mercedesem należącym do firmy ELMO, która na zlecenie 23. Bazy Lotniczej miała doprowadzić światłowód. Przylegająca do jednostki wojskowej ulica jest wąska, więc pan Józef, widząc nadjeżdżającą z przeciwka inną ciężarówkę, zjechał na pobocze. Jechał powoli, zachowywał się racjonalnie i zgodnie z przepisami drogowymi. Pobocze, według prawa o ruchu drogowym, to część drogi publicznej. Nagle poczuł szarpnięcie i samochód gwałtownie stanął.
S. zorientował się, że tylnym kołem najechał na coś, czego w tym miejscu w żadnym wypadku nie powinno być. Tym czymś była studzienka przykryta płytą betonową, na tyle słabą, że rozleciała się pod naciskiem samochodu.
W studzience biegł rurociąg i pan Józef poczuł silny zapach benzyny. Z pękniętej rury wylewały się hektolitry paliwa lotniczego. Nim przyjechała straż pożarna, która zabezpieczyła teren, z rurociągu wylało się około 15 tys. litrów. Wystarczyłaby iskra, by doszło do wybuchu, który zniszczyłby zbiorniki na lotnisku, a zapewne także stojące na nim samoloty Mig-29. Kiedyś były najnowocześniejsze w Układzie Warszawskim. Wciąż są na wyposażeniu polskiego lotnictwa, choć jego dumą są dziś amerykańskie F-16.
Zakłóceń dyżuru bojowego nie było
Dla wojska najważniejsze jest, by wszystko zgadzało się w papierach. Sporządzono więc meldunek podpisany tajemniczym kryptonimem SOFA 766, który z góry przesądzał o tym, kto jest winny. "W dniu 11.09.2007 około godziny 13.30 wartownik na bramie wjazdowej lotniska ( ) został poinformowany przez pracownika TP SA (chodzi o Józefa S., który pracownikiem TP SA nie jest), o wycieku paliwa. O godzinie 13.30 dowódca warty wojskowej nr 1 ( ) zameldował mi o powyższym fakcie. W miejsce zdarzenia natychmiast została wysłana straż pożarna JW.1131 (czyli straż jednostki wojskowej) Uszkodzona została rewizyjna studzienka paliwowa w rurociągu, doprowadzającym paliwo do lotniska ( ) Uszkodzenie nastąpiło w wyniku prowadzonych prac w zakresie sieci telefonicznej przez TP SA ( ) Szacunkowa wielkość wycieku wynosi kilkaset litrów".
Późniejszy protokół stwierdzał, że nie kilkaset, ale kilkanaście tysięcy. Czy rzeczywiście wyciekło tak dużo, czy też ktoś, korzystając z okazji, wybrał paliwo na lewo, tego już się nie dowiemy. To zresztą sprawa drugorzędna.
Od pierwszych chwil po wypadku wojskowi starali się obarczyć winą pracowników firmy ELMO.
Meldunek SOFY 766 został powtórzony przez pełniącego obowiązki dowódcy jednostki, podpułkownika Dariusza Zabłockiego, który pchnął go dalej - do Komendy Żandarmerii Wojskowej w Mińsku Mazowieckim. Tym razem jednak ilość utraconego paliwa szacuje podpułkownik bardzo precyzyjnie na 14 570,7 kg.
"Powstała awaria nie spowodowała zakłóceń w zabezpieczeniu dyżuru bojowego oraz prowadzenia szkolenia lotniczego" - stwierdza dowódca. Krótko mówiąc - nic się nie stało. Są pewne szkody, ale mamy podejrzanego, który powinien je pokryć.
Żandarmeria Wojskowa 21 września 2007 roku przesyła materiały dotyczące wypadku do prokuratora. Informuje o tym pisemnie dowódcę bazy lotniczej komendant mińskiej żandarmerii. Przy okazji zaznacza: "Z uwagi na fakt, iż w wyniku zdarzenia powstały straty materialne, zasadnym byłoby rozważenie możliwości wystąpienia na drogę cywilno-prawną wobec wykonawcy robót lub też sprawcy zdarzenia".
Żandarmeria nie zbadała, jak to się stało, że słabo zabezpieczona studzienka z rurą paliwową znalazła się na poboczu publicznej drogi. Skupiła się na wyjaśnieniu przyczyn awarii od wojska nie zależnych.
Prokuratura w Mińsku Mazowieckim odmówiła wszczęcia dochodzenia przeciwko Józefowi S. "wobec braku znamion czynu zabronionego". Prokuratura powołała się na ustalenia policji, według których przyczyną wypadku nie były prace telekomunikacyjne, lecz manewr samochodu - zupełnie naturalny w ówczesnej sytuacji i zgodny z przepisami ruchu drogowego.
Studzienki nie było na stanie
Pomiędzy dowództwem bazy lotniczej a przełożonymi zaczynają krążyć pisma. Są uspokajające. SOFA 360 wysyła meldunek do MURENY 360 (do wiadomości także dla MURENY 364):
"( ) Przeprowadzono uzupełnianie paliwa w rurociągu oraz obliczanie skutków strat poniesionych w wyniku awarii. Rurociąg został napełniony, uznany jako sprawny, szczelny, nie posiadający oznak wycieków ( ) Do sprawcy zdarzenia ( ) wystosowano pismo do stawiennictwa w jednostce celem wyjaśnienia okoliczności zdarzenia i udziału w poniesionych kosztach akcji i stratach materialnych".
MURENA 360 nosi lampasy, gdyż w innym piśmie SOFA 380 informuje: "Panie Generale w załączeniu przesyłam dokumenty zdarzenia awarii studzienki paliwowej przesłane do Żandarmerii Wojskowej Mińsk Mazowiecki".
"Lampasy" najwyraźniej nie zainteresowały się faktem, że trefna studzienka paliwowa znajdowała się na poboczu ogólnie dostępnej drogi i była słabo zabezpieczona. I że jedna iskra dzieliła bazę lotniczą od tragedii.
26 października 2007 magazynier paliw w bazie starszy sierżant Robert K. złożył ważne pisemne o świadczenie:
"Oświadczam, że w dniu 11-09-07 r. ( ) zostałem poinformowany ( ) o wycieku paliwa na ulicy Lotniczej. W związku z faktem, iż w tym samym czasie odbywało się tankowanie zbiornika nr 3/lot grupy wymrażania na lotnisku z wykorzystaniem rurociągu podziemnego po otrzymaniu wiadomości natychmiast wydałem ( ) polecenie wyłączenia pomp. Po przybyciu na miejsce wraz z kapitanem Dariuszem P. stwierdziliśmy na poboczu ulicy Lotniczej stojący unieruchomiony cywilny samochód ciężarowy ( ) Oświadczam, że dalekosiężny rurociąg paliwowy nie jest na moim stanie ewidencyjnym, a o istnieniu studzienki, w której zdarzenie miało miejsce, nie było mi nic wiadomo".
Skoro magazynier nic nie wiedział o studzience, to kto jest za nią odpowiedzialny?
Jak każdy obiekt budowany w miejscu publicznym ma ona swych projektantów, wykonawców i dokumentację. Dowódca bazy lotniczej wysyła pismo do szefa Stołecznego Zarządu Infrastruktury: "Panie pułkowniku, w związku z awarią rurociągu dalekosiężnego, biegnącego na trasie skład MPS - lotnisko - istnieje konieczność wyjaśnienia niektórych kwestii lokalizacyjnych oraz technicznych". Dokumentacja studzienki znajduje się bowiem w Zarządzie Infrastruktury. W 2005 roku została tam przekazana zgodnie z wytycznymi szefa Logistyki Wojsk Lądowych.
Salomonowy wyrok sędzi
Ostatecznie doszło do procesu, w którym pozwanymi byli Józef S. oraz TU Warta, w której samochód był ubezpieczony, a pozywającym jednostka wojskowa . Baza lotnicza poniosła straty materialne i uznała, że trzeba je wyrównać. Wynajęła adwokatów, którzy wyliczyli koszt utraconego paliwa oraz akcji ratowniczej i zwrócili się do sądu o wydanie nakazu zapłaty .
W lutym 2009 roku Sąd Rejonowy w Mińsku Mazowieckim I Wydział Cywilny pod przewodnictwem Andrzeja Oknińskiego nakazuje pozwanemu Józefowi S., aby zapłacił na rzecz jednostki wojskowej 39 877 zł i 44 grosze. W sumie tej mieszczą się odsetki ustawowe - 13 proc. w skali roku. Dodatkowo pan Józef ma zapłacić koszty procesowe - 499 zł.
Ofiara wypadku z nakazem się nie godzi i sprawa trafia ponownie do Sądu Rejonowego w Mińsku Mazowieckim. 17 marca 2011 sędzia Elżbieta Dziugiel podejmuje decyzję, której nie powstydziłby się Salomon. Zmniejsza sumę pozwu o połowę (do 20 tys. zł) i uznaje, że mają ją solidarnie zapłacić (po 10 tys. zł) Józef S. oraz TU Warta.
Uzasadnienie: "Pozwany nie kwestionował faktu, że w dniu zdarzenia był posiadaczem samochodu marki mercedes o wskazanych w pozwie numerach rejestracyjnych ( ) oraz nie kwestionował tego, że pojazd ten najechał tylną osią na studzienkę paliwową ( ) w wyniku czego doszło do zapadnięcia się pokrywy studzienki. Kwestionował natomiast twierdzenie powoda, że ponosi odpowiedzialność za powstałą szkodę ( ) Zdaniem pozwanego stan techniczny studzienki wskazywał, że nie była ona remontowana, jak również nie była dostosowana do umieszczenia jej w pasie drogi publicznej, skoro doszło do jej załamania pod naciskiem koła samochodu ( ) Studzienka paliwowa jako ważny punkt strategiczny, winna być prawidłowo zabezpieczona i oznakowana i obowiązek w tym zakresie spoczywa na powodzie (czyli jednostce wojskowej). Mając te powyższe argumenty na uwadze, sąd rejonowy przyjął przyczynienie się powoda do powstania szkody, obciążając pozwanych na zasadzie in solidum obowiązkiem jej naprawienia".
7 lipca 2011 sąd wyższej instancji w Siedlcach całkowicie oddalił roszczenia jednostki wojskowej, w miażdżący sposób wypowiadając się o werdykcie pani sędzi z Mińska.
A studzienka? Została naprawiona i zabudowana stalową konstrukcją. Wątpliwe, by mógł ją dziś uszkodzić samochód. Tyle że wciąż znajduje się na poboczu drogi publicznej. Jeśli jakiemuś dowcipnisiowi przyjdzie do głowy rzucić do studzienki petardę, to w powietrze wyleci strategiczna baza lotnicza. No, ale to scenariusz pesymistyczny. Trzeba wierzyć, że pech już opuścił naszych lotników.
Zakładki