1. Numer seryjny:
Su-20, 76303
2. Numery taktyczne:
6253
3. Data produkcji:
00.12.1975 r.
4. Data dostawy:
09.04.1976 r.
5. Użytkownicy i okres użytkowania:
09.04.1976 r. - 10.10.1982 r., JW 1462 (7 BLBR)
10.10.1982 r. - 00.00.1983 r., JW 1462 (7 plbr)
00.03.1984 r. - 25.06.1992 r., JW 1462 (7 plbr)
6. Prace na samolocie wykonane poza jednostką macierzystą:
00.00.1983 r. - 00.03.1984 r., Baranowicze, ZSRR
7. Ostatni lot (data, stopnie, imiona i nazwiska załogi):
brak danych
8. Ilość lądowań i nalot:
Brak danych, 926 h 29 min.
9. Uwagi:
Przystosowany do przenoszenia KKR. Obecnie eksponat na lotnisku w Powidzu. Jeden z trzech Su-20, które do końca swojej kariery latały bez kamuflażu.
Ostatnio edytowane przez MaciekK84 ; 22-04-2009 o 22:48
Z opowieści wynika, że to jedyny polski Su-20, który ma na koncie zestrzelenie innego samolotu.
Nie wiem, czy mogę opisac to zdarzenie...
To o czym Ty piszesz to zestrzelenie czeskiej Su-7 przez polskiego MiGa.
Pozdrawiam - Paweł
>> Lim przeleciał nad moją kołyską. I tak się zaczęło... >>
Luftwaffe w Oels * Pokazy lotnicze 1945-1989 * Pocztówki lotnicze
Zatem...
13 czerwca 1988, Powidz
Z lotniska 7 pułku lotnictwa bombowo-rozpoznawczego startuje Su-20, która ma za zadanie wynieść CP-100 (bomba-cel powietrzny) dla pary samolotów prowadzonej przez śp. kpt. Czesława Gibaszewskiego na "6130" i lecącego z nim w parze "innego pilota" na "6253" (obecnie pomnik na terenie lotniska Powidz), którzy mają wykonać bojowe strzelanie pociskiem R-3S na poligonie Ustka. Dolot do rejonu zadania nie zajmuje wiele czasu. W obszar gdzie ma nastąpić "zabójczy" strzał dochodzą bez żadnych problemów. Warto nadmienić, że
pilot Su-20 napisał(a):
Do jednej bomby strzelają dwa samoloty, tak to jest zorganizowane, że latają po kręgu nad poligonem za sobą w odległości 20km - to dużo więcej niż zasięg R3S
Po oddzieleniu się CP-100 od samolotu nosiciela do ataku przystąpił kpt. Gibaszewski, trafił jak zawsze...przy wychodzeniu z ataku, kiedy to zwalniał miejsce skrzydłowemu, nastąpił wybuch w tylnej części jego samolotu...to R-3S z samolotu kolegi za plecami. Nie zachowana została nakazana odległość między sukami wykonującymi odpalenia i stała się rzecz straszna...
6130 wpadł w korgociąg uniemożliwiajac złapanie przez kapitana za odpowiedni uchwyt (z powodu przeciążenia) i opuszczenie samolotu na SK-4. Szczęśliwie po chwili pironaboje zostały uruchomione i pilot zaczął "wysiadać" ze swojej maszyny. Su-20 kierował się w stronę fal Morza Bałtyckiego do którego po kilku sekundach wpadł. Kpt. Czesław Gibaszewski opadał na spadochronie a nastepnie próbował się dostać do dmuchanej łódki z zestawu ratunkowego NAZ. Traf chciał, że przy wchodzeniu na nią nastapiło przebicie, uniemozliwiło to użycie jej w jakikolwiek sposób pomagający w przeżyciu na morzu. Kapitan unosił sie jedynie na kamizelce ratunkowej KR-7 czekając na śmigłowiec SAR. Gdy ratowniczy wiropłat znalazł się w rejonie upadku pilota zupełnie go niezauważył i zaczął odlatywać (do końca nie ustalono jak to możliwe, że nie widzieli pilota przy pierwszym przelocie), Kapitan zaczął płynąć wpław za śmigłowcem. Wtedy jeden z załogantów śmigłowca zauważył postać w wodzie, SAR zawrócił i zabrał pechowego pływaka z Bałtyku.
Za oficjalną przyczynę utraty Su-20 "6130" Komisja Badania Wypadków Lotniczych uznała awarię samolotu na skutek zderzenia z bombą-celem typu CP-100.
Oficjalnego stanowiska już nic nie zmieni ponieważ samolot do dziś spoczywa na dnie Morza Bałtyckiego.
Jak było naprawdę wiedzą tylko świadkowie tego zdarzenia oraz miłośnicy 7 plbr Powidz.
p.s. Pomimo, że kpt. Czesław Gibaszewski uniknął 13 czerwca 1988 roku śmierci, to niestety zmarł w tym roku (2008) w bardzo młodym wieku (48 lat) już jako major.[*]
Oj pamiętam ten wypadek.
Samoloty Su wykonywały strzelania jako pierwsze z racji dłuższego dolotu do rejonu strzelań . Po tym wypadku przerwano strzelania dla pozostałych.
Od razu było wiadomo ( u ludzi z niższych sfer ) co było przyczyną - pilot drugiej maszyny wykonał komendy przeznaczone dla pilota z pierwszej maszyny. Efektem tego był zestrzał nie CP 100 ( celu ) lecz maszyny kpt. Gibaszewskiego. Ale niepoprawnie politycznie a przede wszystkim prawnie byłoby uznać ten fakt wiec stwierdzono co stwierdzono. Dla mniej wtajemniczonych dodam, iż nawigatorzy widzieli na ekranach radaru ten moment.
Sam fakt rozdarcia poszycia łódki ratunkowej ( LŁR-! ) przez zamek błyskawiczny znajdujący się w kombinezonie pilota był ewenementem. Wielokrotnie na różnych szkoleniach zwracano uwagę na fakt iż łódka ta posiada tylko jedną komorę co w przypadku jej uszkodzenia uniemożliwia jej wykorzystanie. Pozostawało to w sferze milczenia - owszem my wiemy ale wiecie . Ten wypadek niestety niewiele zmienił.
Ostatecznie stwierdzono iż lotnik wykorzystywał łódkę niezgodnie z instrukcją jej użytkowania. No cóż instrukcja - jest instrukcją a życie jest życiem .
Zakładki