BLOG - dzien jak co dzien... w powietrzu

Kiedy mówimy o lotach Cargo zwykle przychodzi na myśl nocne latanie. Ale ostatnio po za wczesnym wylotem lub późniejszym powrotem przeważały dzienne zmiany. Kiedy przyszedł czas na loty Wschód - Zachód nawet dzienne - patrząc się na zegarek loty mogą stać się nocnymi a lecąc na zachód dzień jest tak naprawdę przedłużany przez bardzo powoli zachodzące słońce. Typowe loty dalekiego zasięgu i co za tym idzie jetlag. Fajnie za mamy różnorodność tras ale tak z ludzkiego i zmęczeniowego widzenia latanie Północ - Południe jest lepsze.

Księżyca brak ale noc nie jest taka ciemna jak się może wydawać. Gwiazdy dają na tyle dużo światła ze widać horyzont a Wenus wręcz oślepia. Pod nami jeszcze ciemniej. Tylko światła osad bo nawet nie wsi ani nie miasteczek. Czasem widać tez jasne plamy. To śnieg w wyższych partiach gór a tych tutaj nie brakuje. Zobrazowanie Terrain pokazuje pod nami teren od 5000 do prawie 20000 stop. Przy tym Alpy to Pikuś. Choć nadal Pan Pikuś.

Światła w kokpicie przygaszone i delektujemy się widokiem gwiazd za oknami i czasem przemykającym i kończącym swój żywot meteorytem - make a wish. W radiu tez cisza. Raz na jakiś czas ktoś się zgłosi. Kontrolerzy potwierdzają poziom w Metrach i sprawdzają podany Offset - przeważnie 3 Romeo side. Zapisanie paliwa raz na około 30 minut. Tak bardziej aby cos zrobić bo raz na godzinę by wystarczyło. Patrząc się na to wszystko za oknami naturalnie rozmawiamy na temat życia po za ziemskiego. Tyle gwiazd... jest ono czy go nie ma. Blisko, daleko, jak długo mogą trwać cywilizacje i czy jest szansa aby się spotkały. Temat rzeka tym bardziej biorąc pod uwagę co ostatnio "odtajniły" różne państwa.

Po lewej stronie nad horyzontem pojawiły się dwa światła jasności Wenus. Trochę niżej niż ta planeta i prawie po środku drogi miedzy nią a Wielkim Wozem. Przez chwile zastanawialiśmy się co to za planety tak nagle wyskoczyły ale po chwili światła trochę przybladły i zaczęły się prezesować w prawo. Na nimi było jeszcze jedno. Szybko się poruszały w obydwu kierunkach czasem znikając. Czasem pojawiły się dodatkowe światła. Ich jasność się zmieniała a kierunki lotu były nie przewidywalne. Pod rożnymi katami i czasem tez w pionie. Maksymalnie mogło tam być pięć goniących się ala satelit. Wszystko to trwało ponad 15 minut. Noc wcześniej obserwowaliśmy praktycznie to samo tylko w miejscu oddalonym o ponad 3000km. Kiedy show doszło do końca zaczęliśmy się zastanawiać to takiego widzieliśmy ale nic mądrego nam nie przyszło do głowy.

Latanie nocą jest piękne i oko szybko reaguje na jasne bodźce. Rok wcześniej obserwowałem jak na ciemnym niebie w ułamku sekundy pojawiły się różnokolorowe spadające... no cos tam było tylko nie wiem co. Siedem pewnie części choć internet milczał o tym i żadna ze stron nie zanotowała startu rakiety cze końca jakiegoś satelity. Wyglądało to ja na filmach kiedy nagle wypada cos z nieba ale trajektoria tego była podobna. Tylko w dół. Widziałem tez dosyć jasne meteory których seledynowe światło dokładnie "pokazało" na parę sekund wszystko przed nami. Rzeźba terenu wprawdzie mało kolorowa ale była widoczna jak na dłoni. To szło pod katem ale tez tylko w jedna stronę. Zorza to tez nie była. Choć może czasem lepiej nie wiedzieć co się widziało?

Czas wrócić na ziemie.

https://www.instagram.com/reel/CvzXFQlOyCY/?utm_source=ig_web_button_share_sheet&igshid=MzRlO DBiNWFlZA==