Istny Meksyk... Dzień 6. Chitzen Itza
przez
w dniu 04-02-2013 o 01:30 (1795 Odsłon)
"Chicken Pizza?" - zapytał kumpel, Holender, gdy wiedząc, że poleciał kiedyś na Jukatan, zapytałem o jego wrażenia z wycieczki do tego prekolumbijskiego miasta. Okazało się, że cały jego pobyt ograniczył się do piasku, Morza Karaibskiego oraz wszystkiego, co oferował hotel. Można i tak
My z kolei retorycznie zastanawialiśmy się, czy warto - mając odliczone godziny na Jukatanie - spędzić 6h w sumie w autobusie na dojazd tam i z powrotem z Playa del Carmen do Chitzen Itza. Już wsiadając do autokaru byliśmy przekonani w pełni, że nie będziemy żałować tego wyjazdu.
Nie zawiedliśmy się. Jest w Chitzen Itza coś, co nadaje temu miejscu niepowtarzalny klimat. Ja jestem osobiście historycznym impertynentem. W swojej ogólnej niewiedzy w tym zakresie, w stosunku do ruin, zabytków i miejsc, które lata świetności mają daleko za sobą, stosuję bardzo prostą, acz jednoznaczną i pozbawioną rozmytej oceny skalę - podoba mi się / nie podoba mi się. Chitzen Itza wyszło poza ten schemat. Tam można było poczuć magiczną otoczkę miasta. Kompozycja kamieni, padającego słońca i dżungli jest zjawiskowa.
Po powrocie do Playa del Carmen spotkaliśmy się z naszymi kompanami podróży podzielić się wrażeniami. Isla Mujeres okazała się nie powalić. Nas powaliła podróż, natomiast Chicken Pizza zachwyciła. Czas mijał, kończył się nasz ostatni pełny dzień na Jukatanie. Kolejny miał przynieść wiele niezapowiedzianych emocji, ale o tym nie wiedzieliśmy. Celem było póki co wyspać się i skoczyć rano na plażę, aby złapać coś dla siebie jeszcze z ostatnich godzin nad Morzem Karaibskim...