01 March 2009, 22:13
przez
w dniu 29-10-2009 o 19:55 (2890 Odsłon)
Dopiero teraz mam chwile zeby siasc do komputera i zdac relacje co dzialo przez ostatnie 2 dni...
A wiec tak - do Bombaju dotarlem wczoraj o 11 tej (czyli o 7:30 czasu Polskiego). Najpierw polecialem LOTem do Londynu, a pozniej nocnym rejsem 9W. Jako (o malo co) kapitan dostalem upgrade do business class i szczena mi opadla jak ja zobaczylem - praktycznie rzecz biorac mialem swoj wlasny przedzial z fotelem rozkladanym w lozko, wlasnym telewizorem. Jedzenie super i w takiej ilosci ze nie dalo sie przejesc (zwlaszcza ze serwis trwal do 1 w nocy) i wogole czulem sie jak krol, tylko mialem stracha, bo nie wiedzialem czy nie robie jakiejs obory - zwlascza ze wszyscy zagadywali kto ja jestem i po co lece do Indii, wiec musialem sie przyznac ze mam pracowac jako pilot... Zaloga b. sympatyczna, dostalem nawet zaproszenie do kokpitu (w przeciwienstwie do LOTu gdzie mi Cpt. odmowil) - co prawda dzieki temu sie nie wyspalem ale i tak bylo fajnie - ja juz nie chce latac ekonomia... Lotnisko i port w Bombaju raczej myszowate - takie jak mialo byc... Balem sie ze celnicy zaaresztuja mnie za nielegalne wwiezienie 3 kilo kiszonej kapusty, ale jakos sie udalo :-) Po przylocie czekal juz na mnie kierowca z hotelu - zakwaterowali mnie w 5-cio gwiazdkowym miejscu. Pokoj mam super, ale tylko przez miesiac - potem musze sobie znalezc jakas kwatere... Jako ciekawosta - po listopadowych zamachach hotele zamieniono w twierdze z barykadami, stanowiskami karabinow i kontrola wszystkich ludzi i pojazdow. W hotelu pospalem po locie ze 2 godziny, a pozniej pojechalem do kolegi JJ. Oczywiscie z miejsca dalem sie orznac taksowkarzowi, ale i tak wytargowalem 50 rupii. U J. jak to u J. - ugoscili mnie piwem Okocim (do kupienia w kazdym Bombajskim monopolowym), oraz lokalnym Rumem (calkiem niezlym) - w efekcie zostalem u nich do rana. Dzis po sniadaniu caly dzien pomagalem im w przeprowadzce z hotelu do nowego mieszkania w Hiranandani. O 17tej urwalem sie wreszcie do Hotelu. Jazda przez Bombaj w godzinach szczytu zapewnia niezapomniane wrazenia - Nie istnieja tu zadne przepisy ruchu. Autobusy, samochody i riksze mijaja sie doslownie o centymetry trabiac przy tym co 30 sekund, miedzy tym chodza piesi, a gdzieniegdzie trafia sie jeszcze krowa, albo koza... A najlepsze ze w tym balaganie hindusi bardzo sprawnie sie odnajduja - maja fenomenalny refleks i zero strachu. Gdyby nie to, ze bialemu nie wypada tu prowadzic auta (musi miec kierowce), to bym sie zapisal na indyjski kurs prawa jazdy - do jezdzenia po Warszawie jak znalazl... :-) Po dotarciu do Hotelu postanowilem zwiedzic okolice - tym razem na piechote, i znalezc jakas restauracje. To rowniez okazalo sie interesujace - O ile z okna samochodu Bombaj wyglada egzotycznie, o tyle z bliska bardziej widac straszny syf... Tlum ludzi, psy, koty, krowy i smrod. Do tego trzeba bardzo uwazac zeby nie zostac przejechanym przez auto albo riksze. Okolo godziny szukalem restauracji, do ktorej odwaze sie wejsc. W koncu sie zdecydowalem ale bardziej dlatego ze glod byl silniejszy od strachu. Obiad (co prawda skromny) kosztowal mnie 75 Rupii, czyli... ok. 6 zlotych. Mam nadzieje ze nie sprzedali mi Ameby w promocji... Wogole musze szybko rozwiazac kwestie wyzywienia - bo w hotelu drogo, a na ulicy strach... Po obiedzie wrocilem do hotelu riksza. Tym razem stargowalem cene ze 100 do 15 rupii - szybko sie ucze... No i tyle poki co. Jutro mam wolne. Musze tylko powypelniac jakies papiery i uzupelnic swoj dziennik lotow. Do pracy mam sie zamedlowac dopiero pojutrze na tygodniowe szkolenie teoretyczne...
Dzisiejszy dzien spedzilem glownie w hotelu, na spotkaniach z miejscowa Polonia, oraz wypelnianiu niesamowitej wprost ilosci formularzy potrzebnych do zatrudnienia w linii, dostania miejscowej licencji, przepustek, konta, itd. itp... Zreszta zostaly mi do wypelnienia jeszcze dwa - tak na dobre spanie. Dzis juz drugi raz jadlem na miescie (bojkotuje hotelowa knajpe, w ktorej mala pizza i 2 piwa kosztuja 30$). Bylo to jakies 5 godzin temu i jeszcze zyje - moze te opowiesci o Indiach to jednak przesada? Z rzeczy godnych odnotowania, to od dokumentow oderwala mnie dzis po poludniu hinduska orkiestra wojskowa grajaca na bebnach z niesamowitym wprost wykopem. Najwyrazniej w budynku na przeciwko byla jakas wazna impreza. Zrobilem im kilka zdjec - mam nadzieje ze nie aresztuja mnie za szpiegostwo... :-)
No dobra, koncze bo jutro pobudka o 6:30, a mam ciagle jet laga