Wpisy bez kategorii
Wyjazd do Polski na "doładowanie akumulatorów" się udał. Normalnie należy mi się 8 dni wolnego pod rząd w miesiącu, ale można zrobić sobie tzw. "back to back", czyli kumulację. 8 dni pod koniec jednego miesiąca i 8 dni na początku następnego. Jak by nie liczyć, wychodzi razem 16... Tyle czasu w domu, to nie spędziłem od pół roku... Dzięki temu udało się zrealizować całkiem napięty plan - obskoczyć długi weekend z dzieciakami (BTW, gdyby ktoś rozważał rejony Mierzei ...
Updated 17-05-2016 at 10:07 by layoverlover
Pod koniec kwietnia w końcu dostałem lot do Indii. Wracam tam po 5 latach przerwy. I to na własną prośbę, czego nie może zrozumieć mój F/O. Widział na planie, ze mój lot jest z "requesta" i nie może tego przeżyć. Indii nikt tu nie lubi. Zresztą nie tylko tu... Inna rzecz, że miałem trochę inny plan. Requesta owszem, złożyłem, ale nie tyle na lot do New Delhi, ile na rotację TPE-DEL-FCO, czyli do Rzymu. W Rzymie jest kilkudniowe nocowanie, a że do Poznania stamtąd niedaleko, ...
Coś mnie ostatnio prześladuje ta Australia. Ledwo co wróciłem z Brisbane, machnąłem jeden krótki locik do Japonii i znowu wysyłają mnie do Sydney... Tym razem miałem lecieć jako prawdziwy kapitan, ale wyszło jak zwykle - dopisali nam do załogi ucznia i instruktora robiącego szkolenie w ETOPSie, wiec znów przypadła mi zaszczytna rola pilnowania interesu w nocy. Taka karma... Jest nas wprawdzie czterech w kokpicie, więc wychodzi troszkę więcej spania na łebka, ale dalej d... nie urywa... ...
Updated 25-04-2016 at 19:39 by layoverlover
No dobra. Poszukiwanie dalszego sensu życia to jedno, a robota to drugie. Sama się nie zrobi, na wczasach tu nie jestem... Pierwszy samodzielny lot do Hong-Kongu jakoś przeszedł. Co prawda dałem się zaskoczyć na podejściu - 330 to jednak niezły szybowiec, do tego jeszcze doszedł tylny wiatr na "bejsie" i trzeba było się ratować hamulcami i podwoziem, żeby się ustabilizować. Ale poza tym git, wszyscy przezyli... Moja druga szychta, to całonocny lot do Brisbane. ...
To był chyba lipiec albo sierpień 2001. Byłem wtedy świeżym pilotem naszego Narodowego Przewoźnika, szkolącym się jeszcze na Embraera-145. Miałem 20 lat, 400 godzin nalotu, a Embraer był dla mnie najwspanialszym samolotem na świecie. Chciałem na nim latać już zawsze... Tego dnia lecieliśmy bodaj do Zurychu (wtedy ciagle latało się do ZRH, to były niesławne czasy panowania Swissair'a w LO). Kołowaliśmy sobie po Okęciu drogą "Mike" do pasa 29. W pewnym momencie warszawski ...
Updated 01-04-2016 at 15:05 by layoverlover